2013-03-06
Nani się doigrał
David Moyes stwierdził, że sędzia zabrał Manchesterowi United Puchar Mistrzów. Szkoda, że nie podał jeszcze wyniku w finale.
Tam, gdzie pojawia się Jose Mourinho, zawsze coś się dzieje. Diabeł nigdy nie ma wolnego, nawet gdy Portugalczyk występuje wyłącznie w roli drugoplanowej (spokojnie, tylko z pozoru!). Tak było też podczas wczorajszego meczu Ligi Mistrzów Manchesteru United z Realem. Mourinho zszedł na drugi plan, pozostając w cieniu tureckiego sędziego, więc musiał zapunktować w inny sposób. Było ciężko, ale dał radę. Po raz kolejny błysnął inteligencją, kiedy wypowiedział z pozoru banalne zdanie: „Przegrała drużyna lepsza”. Złotousty Jose przyzwyczaił nas do zgoła innych wypowiedzi. Ale czy nie osiągnął celu? Wszyscy go cytowali na wyścigi. To było wręcz zdanie wieczoru. Zbigniew Boniek zarzucił mu co prawda „wazelinkę”, czyli chęć przypodobania się gospodarzom, by w przyszłości usiąść na ławce United. Aż tak daleko w tej interpretacji bym nie szedł. Choć już sam fakt, że zajmuję się takimi rozważaniami świadczy, że „The Special One” inżynierem dusz jest nieprzeciętnym.
Nie da się raczej tego powiedzieć o menedżerze Evertonu. David Moyes rozbawił mnie stwierdzeniem, że to arbiter, wyrzucając z boiska Naniego, pozbawił Manchester United Pucharu Mistrzów. Tu już chęć przypodobania się przyszłym pracodawcom wydaje się bardziej prawdopodobna, skoro Ferguson kiedyś tam napomknął o nim jako o potencjalnym następcy.
Warto podać wreszcie personalia głównego bohatera wieczoru. Turecki sędzia Cuneyt Cakir stał się wrogiem publicznym angielskich mediów. Ta śmieszna krucjata rozpętana przeciwko niemu ma swoje bardzo logiczne uzasadnienie. Man Utd jest ostatnią drużyną, która pożegnała się w tym sezonie z Ligą Mistrzów. Wiem, jeszcze Arsenal. Ale kto przed meczem rewanżowym w Monachium z Bayernem postawi choćby funta na awans londyńczyków? KTO??? Pogrzeb trzeba było więc wyprawić wcześniej. W świecie, który za sprawą mediów coraz bardziej się tabloidyzuje (trudne, ale ważne słowo!), potrzebny był jeszcze klarownie zdefiniowany wróg, odpowiedzialny za wcześniejszy zgon (brak angielskich drużyn w ćwierćfinale rozgrywek od siedemnastu lat!). Turecki sędzia spełniał wymagania wyśmienicie. Wyrzucił z boiska Naniego za atak wysoko uniesioną, wyprostowaną nogą Alvaro Arbeloi. Właśnie dlatego Man Utd przegrał i odpadł, choć w tym momencie prowadził jeszcze 1:0. Na Turka wydano wyrok - WINNY!!! I cały świat dał się na to nabrać. Przesadziłem, był jeden, który jak zwykle miał własne zdanie. Roy Keane wykpił całą histerię w studiu telewizyjnym zaraz po meczu mówiąc, że Naniemu należała się czerwona kartka. A jemu akurat nikt nie podskoczy, nie tylko dlatego, że jest chodzącą legendą United. Jak ktoś go wnerwi, potrafi ręcznie wytłumaczyć różnicę zdań. Po co ryzykować? Nie tylko z tego powodu zgadzam się z Keanem…
Jak długo przepisy piłki nożnej będę w dyskusyjnych sytuacjach opierać się na interpretacji sędziego (a inaczej być nie może), tak długo będziemy z wypiekami o nich dyskutować. Zagranie Naniego właśnie do takich należało. Jakiej kartki by nie pokazał arbiter, zawsze wzbudziłby emocje. Sytuacja bez (dobrego) wyjścia, niestety. Dla mnie Nani nie miał intencji zrobienia krzywdy rywalowi, dlatego przychyliłbym się do pokazania mu żółtej. I natychmiast wyrzucił z boiska pokazując drugą żółtą. Za co?
Zastanawiające, że nikt nawet się nie zająknął na temat tego, co działo się pomiędzy feralnym zagraniem i pokazaniem kartki. Otóż pan Nani najpierw leżał na murawie martwy. Później zaczął wracać do życia. Wiedział co się święci, więc wracał długo. Później zmartwychwstał i o własnych siłach schodził z boiska, gdy zobaczył czerwoną kartkę. Właśnie za tą próbę oszustwa dałbym mu drugą żółtą! I właśnie dlatego cieszę się, ze wyleciał z boiska. A tym wszystkim, którzy oskarżają tureckiego sędziego o porażkę, radziłbym się zastanowić jak ich ulubiony Man Utd dał sobie wbić dwa gole, nawet grając w osłabieniu?
Najgorszy wniosek płynący z tej historii jest taki, że istnieje powszechne przyzwolenie w piłkarskim świecie na wszelkiego rodzaju próby boiskowych oszustw. Cwany grajek pięć razy przewraca się w polu karnym, dostaje nawet za to żółtą kartkę, ale potem strzela bramkę i staje się bohaterem. Sędzia w kontrowersyjnej sytuacji nie ma do wyboru dobrej decyzji. Jakiej by nie podjął, zawsze będzie krytykowany i posądzany o oszustwo. Prawdziwy oszust robi za gwiazdę, sędzia najwyżej jest chłopcem do bicia.
▬ ▬ ● ▬