Naprawdę koniec świata?

Fot. Trafnie.eu

W największym niemieckim klubie niezła awantura. Chyba największa od lat. Niektórzy czekają już tylko na cud. Ale czy niedawno jednego nie przeoczyli?

Ten klub to oczywiście Bayern Monachium. Właśnie przegrał kolejny mecz w Bundeslidze. Tym razem 2:3 z VfL Bochum. W poprzedniej kolejce 0:3 z Bayerem Leverkusen, który umocnił się na prowadzeniu w tabeli mając już osiem punktów przewagi nad Bayernem. Do tego trzeba dodać trzecią porażkę w Lidze Mistrzów 0:1 z Lazio w Rzymie, która przytrafiła się między wspomnianymi dwoma w Bundeslidze.

Po przegranej w Leverkusen eksplodował Thomas Müller twierdząc, że piłkarzom jego drużyny brakuje odwagi i znacznie lepiej wyglądają na treningach. Po porażce w Bochum nie wytrzymał Joshua Kimmich, już w drodze do szatni wdając się w pyskówkę z Zsoltem Löwe, asystentem trenera Thomasa Tuchela.

W Monachium trwa szukanie winnych. Jedni typują Tuchela, którego dni mają być policzone. Inni Kimmicha nie prezentującego formy do jakiej wszystkich przyzwyczaił, dlatego w ostatnim meczu został zmieniony w drugiej połowie.

Słowo „kompromitacja” stało się ostatnio niemal synonimem nazwy klubu z Monachium w niemieckich mediach. Oceniając jego szanse na obronę mistrzostwa coraz częściej wspominają, że potrzebny jest już cud. Szkoda, że jednego nie zauważyli, może wtedy łatwiej byłoby ocenić wyniki ostatnich tygodni.

W ubiegłym roku Bayern jedenasty raz z rzędu został mistrzem Bundesligi. Wyczyn wręcz niewiarygodny, jak niewiarygodne były okoliczności zdobycia ostatniego tytułu. Właściwie podarował go im największy rywal, Borussia Dortmund. Przed ostatnią kolejką potrzebowała zwycięstwa u siebie z 1. FSV Mainz 05, czyli drużyną środka tabeli nie walczącą już o nic. Tylko i aż.

Na trybunach 81 365 widzów czekających na pierwsze mistrzostwo od 2012 roku. I piłkarze nie wytrzymali ciśnienia. Po pierwszej połowie przegrywali 0:2. Zdołali wyrównać w szóstej minucie doliczonego czasu gry. Bayern wygrał 2:1 na wyjeździe z 1.FC Köln i zdobył jedenasty tytuł z rzędu.

Gdy spojrzeć na opisane wydarzenia z perspektywy Monachium, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że zdarzył się prawdziwy cud. Ale chyba niektórzy już tak się przyzwyczaili do kolejnych seryjnych mistrzostw, że nie chcieli lub nie potrafili tego zauważyć. Każda władza demoralizuje, a Bayern przez ponad dekadę był władcą absolutnym w niemieckim futbolu.

Rozumiem, że to tak wielki klub, że zawsze walczy o mistrzostwo. Ale skoro dostał je w poprzednim sezonie trochę w prezencie, może rozsądniej byłoby do kolejnego podejść bez niepotrzebnego zadęcia. Kiedyś przecież ta nieprawdopodobna mistrzowska seria musi się skończyć. A rozważanie tego w Monachium w kategoriach końca świata jest dla mnie przegięciem. Choć pewnie w klubie rozbestwionym tytułami mają inne zdanie...

▬ ▬ ● ▬