Naprawdę trudno być optymistą

Fot. Trafnie.eu

Odpaliłem internet i od razu trafiłem na tytuł o sensacyjnej decyzji prezesa PZPN. Sensacyjnej zależy dla kogo. Dla mnie to oczywisty szczyt naiwności.

Po wtorkowym meczu eliminacyjnym do mistrzostw świata przegranym 1:2 z Finlandią w Helsinkach, głos zabrał prezes PZPN Cezary Kulesza zamieszczając okolicznościowe oświadczenie (za: X):

„Już od czasów klubowych wyznaję zasadę, żeby nie ingerować w decyzje trenerskie. Pozostawiam szkoleniowcom dużo swobody, ale za tym idzie również odpowiedzialność. Oczekuję, przede wszystkim wyników. Dzisiejsza porażka oraz ostatnie wydarzenia wokół reprezentacji Polski wymagają reakcji. Wezwałem trenera Probierza na rozmowę w cztery oczy, która dotyczyć będzie naszej dalszej współpracy. To były trudne dni dla kibiców reprezentacji. Jako prezes PZPN pragnę przeprosić. Wierzę, że przyszłość przyniesie nam już wyłącznie pozytywne emocje”.

I dosłownie wszyscy zrobili w mediach kolejny krok za Kuleszę rozpoczynając zwalnianie selekcjonera Michała Probierza. Po kilku godzinach srodze się zawiedli, bo prezes oświadczył, że nie ma, przynajmniej na razie, zamiaru go zwalniać, ponieważ chce być mediatorem w jego sporze z byłym już kapitanem reprezentacji (za: wp.pl):

„Wysłuchałem trenera Probierza. Jego argumentów w sprawach sportowych. Poznałem także jego zdanie na temat sytuacji z Robertem Lewandowskim. Teraz będę dążył do spotkania z Robertem. Chcę wysłuchać drugiej strony. Poznałem opinię trenera i chcę poznać opinię Roberta”.

To była właśnie ta sensacyjna wiadomość, ale chyba tylko dla naiwnych. Wcale nie byłem taki pewny, że Kulesza zwolni Probierza, bo to przecież „jego człowiek z Jagiellonii Białystok”, i dalej nie jestem. Za to jestem pewny, że wspomniana próba mediacji jest tylko czystą teorią, bo do żadnego pojednania nie dojdzie.

Obserwując obecnego selekcjonera jeszcze podczas pracy z różnymi drużynami ligowymi odnosiłem wrażenie, że nieustannie potrzebuje jakiegoś konfliktu, żeby się napędzać. Pamiętam jak zadeklarował, że w domu „pier… sobie whisky”, jak odstawił na konferencji prasowej szopkę z nasionami w doniczce czy na innej zaczął mówić po niemiecku w obronie polskich trenerów. Ostatni występ z poprzedniego tygodnia i cytat rzecznika prasowego Wodociągów Kieleckich stanowi tego kolejny odcinek. Dlatego, bazując na wspomnianych doświadczeniach, wiara w możliwość skutecznej mediacji jest dla mnie szczytem roztargnienia i ofertą tylko dla naiwnych. Zresztą głosy dochodzące z tak zwanego „otoczenia Lewandowskiego” taką opcję zdecydowanie wykluczają.

Probierz po meczu w Helsinkach zadeklarował, że do dymisji się nie poda, a jako selekcjoner robi wszystko, by awansować do finałów mistrzostw świata. I ja mu wierzę, ale się zastanawiam, czy to misja wykonalna? Czy ze swoim charakterem nadaje się na ten stołek? Chyba nie do końca. Choć jednocześnie zdaję sobie sprawę, że grupa zawodników, jaką jest obecna reprezentacja, nie funkcjonuje jako przykładna drużyna, co raczej wyłączną winą Probierza nie jest. I jakoś trudno mi sobie wyobrazić kto i jak jest w stanie szybko znów ich poskładać do kupy.

Potwierdza to odpowiedź Piotra Zielińskiego na pytanie, czy rozmawiał z Robertem Lewandowski, po przekazaniu mu przez selekcjonera opaski kapitana. Odpowiedział, że jeszcze nie było okazji, co dla mnie jest najbardziej porażającym dowodem na przedstawioną powyżej tezę.

Próbując oddać sprawiedliwość obu stronom, zacytuję wypowiedź jedynej osoby (więcej nie znalazłem), która wspiera w mediach Probierza. To były reprezentant Polski Piotr Świerczewski, który stwierdził (za: sport.tvp.pl):

„Michał ma pomysł i chce z tą drużyną coś osiągnąć. Tylko trudno to zrobić w momencie, gdy rezerwy piłkarskie mamy, jakie mamy. Brakuje też charakternych liderów. Niewątpliwie przydałby się Robert Lewandowski, bo nie możemy rezygnować z takich zawodników. Lewy jest dziś najlepszym napastnikiem w Europie. Natomiast to była jego decyzja, by zrezygnować z gry w kadrze. Michał Probierz i Robert Lewandowskie powinni jednak dogadać się w sprawie kolejnych powołań. Dobrze, że padła propozycja mediacji ze strony PZPN. Emocje opadną, panowie wrócą do pracy w sierpniu i powinno się odciąć ostatnie sytuacje grubą kreską, a następnie zacząć wszystko od nowa”.

Panowie nie wrócą do (wspólnej) pracy w sierpniu, tego jestem pewny, ponieważ wizja Świerczewskiego, choć bez wątpienia chce dla reprezentacji jak najlepiej, jest naiwna. Natomiast inny fragment jego wypowiedzi pokrywa się niemal idealnie z tym, o czym piszę od lat:

„Nie ukrywajmy – nie mamy topowych zawodników, a wymagania kibiców i dziennikarzy są takie, że powinniśmy wygrywać z każdym, a przegrywać ewentualnie tylko z Hiszpanią, bo są mistrzami Europy. To jest nieprawda. My jesteśmy przeciętną reprezentacją w rankingu. Od lat nie byliśmy i nie będziemy prawdopodobnie potentatem europejskiego futbolu”.

Święta prawda! Dlatego uważam, że szanse na awans do finałów mistrzostw świata są minimalne. Bez względu na to, jaki trener by tę drużynę prowadził. I nie chodzi tylko o zajęcie drugiego miejsca w grupie, bo mecze w niej są jak sparingi przed prawdziwym sprawdzianem, czyli potencjalnymi barażami. Naprawdę trudno być optymistą, skoro drużyny na razie brak.

▬ ▬ ● ▬