Narcyzek tylko tłem

Fot. Trafnie.eu

Zakończyła się faza grupowa mistrzostwa Europy. Dwa tygodnie zleciały błyskawicznie. Na ostatni mecz grupowy wybrałem się do Gelsenkirchen.

Miałem okazję obserwować w akcji Gruzinów i Portugalczyków. Skojarzenia w pierwszymi posiadałem jak najlepsze, bo oglądałem ich w najlepszym moim zdaniem meczu na mistrzostwach z Turcją. Było w nim dosłownie wszystko – dramaturgia i niesamowite emocje od pierwszej do ostatniej minuty. Miałem nadzieję,że znów się nie zawiodę. Nadzieja okazała się słuszna.

To był dobry mecz na zamknięcie fazy grupowej, stanowiący odzwierciedlenie tego, co dzieje się na mistrzostwach. Gruzja wygrała 2:0, uzyskując awans do fazy pucharowej , czym sprawiła ogromną niespodziankę, bo przecież debiutuje na wielkiej imprezie. Znajomy zapytał mnie po meczu, czy spodziewałem się awansu Gruzinów zamiast Polski. Odpowiedziałem, że brałem pod uwagę możliwość odpadnięcia po fazie grupowej drużyny Michała Probierza. Na Gruzinów przed turniejem nie liczyłem, ale po ich pierwszym obejrzanym meczu zastanawiałem się, czy nie sprawią w kolejnych jakieś niespodzianki. Sprawili.

Oczywiście Portugalczycy wcześniej wywalczyli awans z pierwszego miejsca w grupie i nie mieli aż takie motywacji, by ich ograć. Co nie znaczy, że nie chcieli. Chcieli bardzo, wysłali do boju drużynę z Cristiano Ronaldo na czele. Ale był tylko tłem dla prawdziwej gwiazdy tego meczu Chwiczy Kwaracchelii. Niedawny jeszcze kolega Piotra Zielińskiego z Napoli, został zasłużenie wybrany jego najlepszym zawodnikiem. Potrzebował ledwie półtorej minuty, by zdobyć bramkę po wzorowo przeprowadzonym kontrataku. Kilka razy zatańczył z piłką, budząc owacje gruzińskich kibiców.

Drugi raz bo oglądałem w Niemczech i drugi raz bardzo mi się podobał. To dla mnie, biorąc pod uwagę jedenaście meczów, które widziałem na żywo, jedna z najjaśniejszych gwiazd fazy grupowej mistrzostw. Szarym tłem dla niego pozostał wspomniany Ronaldo. Może któryś z portugalskich zawodników opisze kiedyś w pamiętnikach, jak pozostali reprezentanci znosili i znoszą jego fochy, radzą sobie z toksyczną atmosferą, którą wokół siebie rozsiewa.

Kilka razy miał pretensje do kolegów z drużyny, okazując złość w sposób wyjątkowo ekspresyjny. Równie ekspresyjnie zareagował, gdy po przerwie został zmieniony. Tylko, że po tej przerwie nie powinien w ogóle wychodzić na boisko! W pierwszej połowie został ukarany żółtą kartką. Gdy się zakończyła i schodził do szatni, zaczął pyskować, uzupełniając to wręcz chamskimi gestami najpierw wobec jednego z asystentów sędziego, potem sędziego technicznego. Pokazywał, że był ciągnięty za koszulkę.

Obaj sędziowie te gesty widzieli. Obaj nie zareagowali, nie dali żadnego sygnału głównemu arbitrowi. Gdybym ja był na ich miejscu, wyrzuciłbym go natychmiast z boiska pokazując drugą żółtą kartkę.

Potwierdza się to, co kiedyś napisałem o portugalskim narcyzku, że z każdym rokiem będzie coraz trudniej zaakceptować rolę najwyżej drugoplanową, która pozostanie mu do wypełnienia. To dla niego ciężar trudny do udźwignięcia. Żal było patrzeć na jego dąsy i pląsy w Gelsenkirchen.

Na koniec jeszcze polski wątek. Na prawej obronie drużyny, która po przerwie dobiła Portugalczyków strzelając drugą bramkę z rzutu karnego (Georges Mikautadze) wystąpił Otar Kakabadze. Doświadczenia, które zdobył w Niemczech piłkarz Cracovii – bezcenne. Ciekawe jak wpłyną na jego dalszą grę w Ekstraklasie.

▬ ▬ ● ▬