2025-11-07
Niby drużyny na miarę, ale...
Po ostatniej kolejce europejskich pucharów nastały trudne dni dla moich rodaków, miłośników liczenia punktów w klubowym rankingu UEFA. Mogło być inaczej?
Wszystkie cztery polskie drużyny występujące w Lidze Konferencji w jej trzeciej kolejce rozgrywały mecze na wyjeździe. Niestety wyniki nie były za dobre. I tak Legia Warszawa przegrała ze słoweńskim NK Celje 1:2, a Lech Poznań w Madrycie z hiszpańskim Rayo Vallecano 2:3. Natomiast dwie pozostałe uzyskały remis: Raków Częstochowa 0:0 z czeską Spartą Praga, a Jagiellonia Białystok 1:1 z macedońską Škendija 79 Tetovo.
Nie tak miało być? A może właśnie tak (za: przegladsportowy.onet.pl):
„Polska już w czwartek może awansować o kolejną pozycję w krajowym rankingu UEFA. To zadanie nie będzie jednak łatwe, przede wszystkim dlatego, że przed nami najtrudniejsza kolejka w trwającej pucharowej jesieni”.
Nie wiem, czy najtrudniejsza. Moim zdaniem kolejna raczej łatwiejsza nie będzie. Wiem za to, przed czym lojalnie ostrzegałem, że nadmierne ekscytowanie się krajowym rankingiem UEFA stanowi jedynie substytut prawdziwych piłkarskich sukcesów w europejskich pucharach. A i tak polskie drużyny wykorzystują niedoskonałość systemu wymyślonego przez UEFA skoro mogą zbierać punkty w najsłabszych, trzecioligowych rozgrywkach europejskich, na takich samych zasadach jak inne w dwóch lepszych (Liga Mistrzów i Liga Europy).
Niby dostały w nich drużyny na swoją miarę, ale jak marzyć o awansie na wyższe pozycje rankingu, skoro nie potrafią już w kolejnej rundzie wygrywać z rywalami z takich krajów, które przecież futbolowymi potęgami nie są, jak Gibraltar, Macedonia Północna czy Słowenia?
Oczywiście można próbować się pocieszać, że w dwóch przegranych czwartkowych meczach naprawdę dobrze zagrały w pierwszych połowach, prowadząc do przerwy (Lech nawet dwoma bramkami!). Ale tłumaczenia niepowodzeń po przerwie już trudno zaakceptować. Bo jak słyszę, że Legii zabrakło „tylko skuteczności”, mogę to skwitować najwyżej uśmiechem politowania. Ile razy jeszcze mam powtarzać, że skuteczności jest w piłce jedynym istotnym czynnikiem? Jesteś skuteczny w obronie i ataku, to wygrywasz.
Także próba znalezienia wyjaśnienia, dlaczego Lech stracił po przerwie trzy bramki, w tym ostatnią w dosłownie ostatniej akcji meczu, bo zabrakło mu „pomysłu na drugą połowę”, wydaje się zabawna. Jak masz umiejętności i zdrowie, to nie musisz szukać pomysłu, tylko grasz swoje. Lech poległ, bo Rayo Vallecano zamęczyło go zbyt dużą intensywnością gry po przerwie, którą przed przerwą był jeszcze w stanie wytrzymywać.
Słowo pochwały, ale tylko słowo, należy się Jagiellonii, która potrafiła zdobyć wyrównującą bramkę w dziesiątej minucie doliczonego czasu gry (!), po efektownym uderzeniu Sergio Lozano spoza pola karnego. Bardziej od niego zaimponował mi jednak trener białostockiej drużyny Adrian Siemieniec. W telewizyjnym wywiadzie po meczu stwierdził, że bramka go cieszy, ale wolałby, żeby jego piłkarze kreowali więcej sytuacji wewnątrz pola karnego i stamtąd zdobywali kolejne. I jeszcze szczerze przyznał, że gdyby mecz zakończył się porażką, nie mógłby mieć o to pretensji.
Dobrze, że chociaż on nie stracił nawet na moment trzeźwego spojrzenia na otaczającą go rzeczywistość i nie ma zamiaru gonić na skróty piłkarskiej Europy, jak grupa miłośników klubowego rankingu UEFA.
▬ ▬ ● ▬







