Nie jesteśmy cierpliwym narodem

Fot. Trafnie.eu

Polska wygrała z Gruzją 4:0, dzięki trzem bramkom „kapitalnego” i „fenomenalnego” Roberta Lewandowskiego. Dlaczego więc go wygwizdywano?

Skrócona wersja odpowiedzi kryje się w tytule. Tak stwierdził po meczu sam zainteresowany, choć jego wypowiedź miała charakter bardziej ogólny, odnosiła się do występu całej reprezentacji i oczekiwań kibiców wobec niej.

Mecz z Gruzją był wyjątkowo dziwny, a już wynik zupełnie nie oddaje jego przebiegu. Chyba dlatego goście byli tak zdruzgotani po końcowym gwizdku. Żaden nie podał nawet ręki rywalowi. Jak zbite psy szybko zeszli do szatni. Polacy odwrotnie, rozpoczęli na murawie świętowanie z kibicami na trybunach.

Bohaterem meczu został Robert Lewandowski. Już znalazłem w sprawozdaniach określenia - „kapitalny” i „fenomenalny”. Problem polega jednak na tym, że zanim zaczęto wynosić go pod niebiosa, kibice z pewną nieśmiałością, ale jednak zaczęli go wygwizdywać, poirytowani nieudanymi zagraniami i zmarnowanymi dwoma dogodnymi sytuacjami do strzelenia bramek.

Tych bramek głośno domagali się z trybun po pół godzinie. Ale te nie padły do przerwy. Piłka trafiła wreszcie do siatki Gruzinów dopiero po kwadransie drugiej połowy, gdy wyjątkowo precyzyjnym strzałem posłał ją tam Arkadiusz Milik.

Później niestety, w ten upalny czerwcowy dzień, zrobiło się jeszcze cieplej, ale z wrażenia. Gruzini dominowali na boisku i byli o centymetry od wyrównania, gdy piłka po mocnym strzale odbiła się od słupka bramki Łukasza Fabiańskiego. W poprzednim tekście zastanawiałem się, czy należy się bać Gruzinów? Właśnie wtedy pokazali, że informacje o ich postępach w grze nie były ani trochę przesadzone.

Ale okazało się też, nie pierwszy i nie ostatni raz zresztą, jak nieobliczalna jest piłka nożna. Nastąpił bowiem gwałtowny zwrot akcji, a właściwie trzy kolejne akcje. Lewandowski zaczął w osiemdziesiątej dziewiątej, a skończył w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Trzy bramki w cztery minuty! Jak przyznał, nigdy mu się tak szybko nie udało zaliczyć hat-tricka. A koniecznie trzeba dodać, że jednego gola strzelił z podania Jakuba Błaszczykowskiego. Choć ich drogi się rozeszły, tak stwierdził Błaszczykowski, na szczęście tylko poza boiskiem. Na murawie mogą uchodzić za wzór współpracy.

Aż kusiło mnie, by napisać, że piłka jest nie tylko nieobliczalna, ale też niesprawiedliwa. Na szczęście się opamiętałem. Bo niby dlaczego niesprawiedliwa? Że Gruzini byli blisko wyrównania, a zaliczyli jeszcze trzy ciosy? Piłka jest wyjątkowo sprawiedliwa. Zawsze wygrywa ten, który potrafi strzelać bramki. W przepisach nie ma słowa o przyznawaniu punktów za wartość artystyczną czy samo posiadanie piłki.

Trener Gruzinów Kachaber Cchadadze stwierdził, że mecz trwa dziewięćdziesiąt minut plus jeszcze to, co doliczy sędzia. I trzeba walczyć do końca. A jego piłkarze grali, i to grali nieźle, przez osiemdziesiąt pięć. Ostatnie pięć to była katastrofa. Rzeczywiście katastrofa, w sensie dosłownym i przenośnym, ale wyłącznie z punktu widzenia Gruzinów. I teraz to wyłącznie ich problem, by sobie z tym poradzić. Najpierw w głowach, później w kolejnym meczu eliminacyjnym.

Cchadadze chwalił jeszcze Polaków. Stwierdził, że to już jest maszyna. I jak się dobrze rozpędzi, może wiele osiągnąć. Ze swej strony dodam jedynie, żeby słuchając komplementów Gruzina nie zapominać, że każda maszyna jest tylko tak dobra, jak najsłabsza jej część. I warto o tym pamiętać w najbliższym meczu eliminacyjnym z Niemcami we Frankfurcie.

▬ ▬ ● ▬