Nie jesteśmy ze światowego topu

Fot. Trafnie.eu

W ostatnim meczu grupowym Polska pokonała 1:0 Ukrainę w Marsylii i wywalczyła awans z drugiego miejsca. Nie było jednak tak łatwo...

A dlaczego miało być łatwo? Konferencja prasowa ukraińskiego szkoleniowca Michaiła Fomenko dzień przed meczem. Byłem na jego wcześniejszych konferencjach przy okazji meczów z reprezentacją Polski w eliminacjach do mistrzostw świata. Nawet przez chwilę nie pozostawiał dziennikarzom wątpliwości, kto w tym gronie jest najważniejszy. Czuło się dystans jaki wytwarzał wokół siebie, a właściwie barierę, której nikt nie miał prawa pokonać.

W Marsylii zamiast trenera panującego nad wszystkim i nie dającemu nikomu zadzierać nosa, zobaczyłem zbitego psa, kulącego pod sobą ogon. Gdy Fomenko zaczął mówić o swojej ewentualnej dalszej pracy (wiadomo, że takiej nie będzie) z kadrą, naprawdę pomyślałem, że za chwilę się rozpłacze.

Udzielając odpowiedzi na pytania, patrzył w jakieś nieokreślone miejsce, tylko nie na osobę, która je zadawała. I taki człowiek zapewniał, że jego zawodnicy będą odpowiednio przygotowani na następny dzień? Czyli wniosek prosty – Polacy nie powinni mieć problemów z pokonaniem rozbitej, przede wszystkim psychicznie, drużyny. Nic bardziej mylnego!

W futbolu czasami jest tak, że gdy piłkarze już wszystko przegrają, wtedy na zupełnym luzie mogą okazać się znacznie groźniejsi niż wtedy, gdy jeszcze o coś walczyli. Najlepszy przykład – zwycięstwo reprezentacji Polski ze Stanami Zjednoczonymi 3:1 w Korei w ostatnim meczu podczas mistrzostw świata w 2002 roku (wcześniej już odpadli z turnieju).

W meczu z Polską w Marsylii też okazało się, że Ukraińcy jeszcze nie odlecieli do domu po dwóch wcześniejszych porażkach. Tak to skomentował Robert Lewandowski:

„Dobrze weszliśmy w mecz, mieliśmy kilka sytuacji, graliśmy ofensywnie. Później Ukraińcy za bardzo przejęli inicjatywę w środku pola i ciężko już nam było utrzymać się przy piłce. Musieliśmy za nią ganiać. Oni grali na luzie, nie mieli nic do stracenia. W drugiej połowie może aż za bardzo się cofnęliśmy i w ofensywie nie mieliśmy żadnych klarownych sytuacji do strzelenia bramki”.

Kamil Glik wytłumaczył to w miarę logicznie:

„Nie jesteśmy reprezentacją ze światowego topu. Nie oczekujmy więc, ze będziemy grę zawsze prowadzić. Zdarzają się też przestoje i mamy świadomość, że to nie był jakiś super mecz w naszym wykonaniu”.

Sztuką jest taki wygrać, co się Polsce udało. Dlaczego? Lewandowski wyjaśnił:

„Wiedzieliśmy, że musimy być cierpliwi, że sytuacja w końcu przyjdzie, że możemy strzelić bramkę. Udało się”.

Zdecydował o tym Jakub Błaszczykowski. Gdy wszedł na boisko po przerwie, okazało się, jak kreatywnym jest zawodnikiem. Dlatego miał odwagę zdecydować się na indywidualną akcję w polu karnym rywali i oddać strzał, który w konsekwencji dał Polsce zwycięstwo. Chwalił go Glik:

„Jest bardzo doświadczonym zawodnikiem potrzebnym tej reprezentacji. Dobrze, że zmiennicy, którzy wchodzą, są ważną częścią drużyny”.

Problem z Błaszczykowskim polega też na tym, że jemu zdecydowanie nie odpowiadała tylko rola zmiennika, o czym niestety rozmawiać nie chciał. Powiedział tylko dziennikarzom - „Dziękuję, pozdrawiam” - i poszedł do autokaru.

Lewandowski nie miał takich problemów. Nawet dotyczących tematu, który coraz bardziej go irytuje. We Francji w trzecim meczu nie strzelił bramki. Miał jedną sytuację, której nie wykorzystał:

„Piłka trochę kozłowała. Chciałem trafić w prawy górny róg, ale przestrzeliłem. Pierwsza okazja, szkoda, że tylko jedna”.

Zaczyna jednak mówić coraz bardziej otwarcie na czym polega jego problem:

„Przede wszystkim sytuacji nie ma. Jak strzelać bramki, jak ma się jedną na trzy mecze? Z drugiej strony drużyna ma sytuacje. Ja tutaj nic więcej nie poradzę, trzeba walczyć dalej. Zawsze najważniejsze będzie dobro drużyny”.

A ta drużyna przeszła właśnie do historii. Znów Lewandowski:

„Zdobyliśmy więcej punktów niż na wszystkich EURO razem wziętych. Bramek też nie straciliśmy, więc są pozytywy”.

Po raz pierwszy na wielkim turnieju reprezentacja Polski zakończyła fazę grupową bez straty bramki! Zajęła drugie miejsca z siedmioma punktami. Tyle samo zdobyli Niemcy, ale z lepszym bilansem bramkowym wyprzedzili Polaków.

Orły Nawałki w sobotę o 15.00 zagrają w jednej ósmej finału ze Szwajcarią w St-Etienne. Glik przyznał:

„Nikt się Szwajcarom jeszcze nie przyglądał. Najważniejsze było wygranie tego meczu”.

▬ ▬ ● ▬