Nie ma się co oszukiwać

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski zagrała ostatni mecz na młodzieżowych mistrzostwach Europy. Komentarze po nim były takie, jak się spodziewałem.

To był jej trzeci mecz w grupie na turnieju rozgrywanym na Słowacji i trzecia porażka. Tym razem z Francją 1:4. Już się dowiedziałem, że to „kompromitacja” i „blamaż”. A przecież kilka razy wyjaśniałem, że jeśli kompromitacja goni kompromitację, nie jest żadną kompromitacją, tylko staje się normą! Na logikę - skoro trzy dni wcześniej też była kompromitacja z Portugalią, kolejna jest już normą, a nie kompromitacją.

Nie mam jednak zamiaru znęcać się nad piłkarzami, już raczej nad tymi, którzy się nad nimi znęcają. Bo reprezentanci młodzieżówki w tej chwili stanowią łatwą zwierzynę do upolowania. Praktycznie bezbronną, skoro nie mają za bardzo logicznych argumentów, by zadać jakiś cios we własnej obronie.

Występ Polaków szczerze podsumował obrońca Ariel Mosór, przepytywany zaraz po meczu z Francją przez dziennikarza TVP:

„Widać różnicę klas, tu nie ma się co oszukiwać”.

Pewnie że nie ma. To dlaczego niektórzy próbowali jednak oszukiwać, wygadując czy wypisując bzdury? Tylko tak można ocenić bajdurzenia, że Polska ma jakiekolwiek szanse na wyjście z grupy. Na przykładzie reprezentacji młodzieżowej widać doskonale pewną tendencję związaną z całą polską piłką, polegającą na tym, że oczekiwania zdecydowanie przerastają możliwości, choć nie wiem na czym ów optymizm bazuje.

Dla mnie szczytem głupoty, bo trudno to inaczej nazwać, było liczenie, że na mistrzostwa świata w Rosji w 2018 roku jedziemy po medal!!! A skoro oczekiwań nie udaje się zaspokoić, na co nie ma najmniejszych szans, wtedy zaczyna się jazda w drugą stronę, czyli w tytułach pojawiając się dobrze znane słowa: kompromitacja, blamaż czy wstyd.

Swoją fundamentalną rolę odgrywają tu media, czy raczej to, co z nich zostało. Gdy dziennikarze zostali zastąpieni przedstawicielami marketingowi korporacji, dla których pracują, tak płodzą teksty, by dobrze się klikały, czyli wszystko było w nich możliwe, także to… niemożliwe.

A później przychodzi taki turniej jak ten na Słowacji i zamiast „damy radę”, zawodnicy kreowani w mediach na gwiazdy, którymi nie są, dostają baty, a wyglądają na tle rywali z innej piłkarskiej galaktyki, jakby pomylili stadiony, na których przyszło im grać.

Mecz z Francją był zwyczajnie odzwierciedleniem poziomu polskiej piłki. Jeśli ktoś uważa, że przesadzam, gratuluję optymizmu i życzę, by znalazł potwierdzenie w faktach.

▬ ▬ ● ▬