Nie tak miało być

Korona po piątkowym remisie 1:1 z Arką Gdynia spadła z Ekstraklasy. Choć zabrzmi to dziwnie, w kieleckim klubie są naprawdę znacznie gorsze problemy.

Spadek Korony trudno uznać za niespodziankę. Od dawna przecież zadomowiła się na dnie ligowej tabeli. Zatrudnienie Macieja Bartoszka spodziewanego efektu nie przyniosło. Może najwyżej na moment zaraz po zmianie trenera. Być może nie miało prawa przynieść, bo coraz bardziej widać, że „projekt Korona” ma za wiele wad, by mógł dalej funkcjonować bez problemów w Ekstraklasie.

Choć plany były ambitne, a niektórzy wręcz przekonywali, że klub „skazany jest na sukces”. Zwolennicy wspomnianej teorii mogli się najwyżej różnić w ocenie, kiedy Korona zacznie te sukcesy odnosić. Niestety nie zaczęła, zaczęła się za to wyraźnie zwijać, zamiast się rozwijać.

Ostatnie informacje dochodzące z Kielc są więcej niż niepokojące (za: przegladsportowy.pl):

„Chaos. Tak w jednym słowie można opisać to, co obecnie dzieje się w klubie. Od początku roku kontakt z posiadającą większościowy pakiet akcji rodziną Hundsdorferów był mocno ograniczony. Niemcy zupełnie nie przejmowali się losami Korony i w pewnym momencie całkowicie przestali się interesować tym, co dzieje się z ich własnością. Nie dawali znaku życia, nie odpowiadali na e-maile, nie odbierali telefonów, a sami też nie wybierali z listy kontaktów numeru prezesa Krzysztofa Zająca”.

A przecież miało być tak pięknie, miały być europejskie puchary, gdy przed trzema laty... (za: wp.pl):

„Za kwotę około 3,7 miliona złotych firma Dietera Burdenskiego Phenecia Burdenski Investment GmbH odkupiła od miasta 72 procent udziałów występującego w Lotto Ekstraklasie klubu. - Cieszę się, że doszło do zawarcia tej transakcji, była ona przeprowadzana przez kilka miesięcy. Negocjacje były trudne, ale prowadzone fair play - stwierdził nowy właściciel Korony”.

I obiecywał:

„Nie jestem osobą, która będzie zarządzać klubem na odległość, będą w Kielcach bardzo często, tak, żeby podejmować właściwe decyzji. Mam nadzieję, że wspólnie ze środowiskiem gospodarczym miasta i kibicami uda nam się osiągnąć sukces”.

Na wszelki wypadek były bramkarz reprezentacji Niemiec dodał jeszcze:

„Jestem osobą »czystą«, w tym sensie, że nie stoją za mną żadne relacje z menadżerami piłkarskimi i mogę zapewnić, że wszystkie decyzję będę podejmował wyłącznie dla dobra klubu”.

Ale w tym klubie Burdenskiego już nie ma, a są nowi (też niemieccy) właściciele (za: przegladsportowy.pl):

„Rodzina Hundsdorferów uważa inwestycję w Koronę Kielce za błąd. Mimo to nie chce się z klubu wycofać”.

Nie chce, bo chce odzyskać zainwestowane pieniądze. Więc kibice, którym zależy na uratowaniu klubu, wzięli sprawy w swoje ręce i rozpoczęli poszukiwania właściciela Dirka Hundsdorfera, który ostatnio stracił zainteresowanie problemami Korony:

„Akcja „Wo ist Dirk?” (Gdzie jest Dirk?) odbiła się w internecie głośnym echem i dotarła do adresata. Dirk się znalazł i w końcu zadzwonił do prezesa kieleckiego klubu. – Rozmawiałem z właścicielami i na dniach mają przedstawić stanowisko w sprawie Korony – powiedział Zając w rozmowie z lokalnym radiem eM”.

W dniu, w którym drużyna spadła z ligi, jej właściciel opublikował na oficjalnej stronie klubu oświadczenie. Dużo jest w nim o koronawirusie i związanej z nim nietypowej sytuacji. A kończy się tak:

„Jeśli nawet osiągnięcia sportowe i wyniki w ostatnich tygodniach nie dają powodów do radości, pragnę wyraźnie podkreślić, że przyszłość Korony Kielce - czy to w ekstraklasie czy w pierwszej lidze - jest zapewniona.

W najbliższych dniach uzgodnimy z naszym partnerem, Miastem Kielce, termin, w którym będziemy kontynuować odroczone w marcu Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy. Omówimy przyszły kierunek działań w klubie oraz jego finansowe zabezpieczenie.

Życzymy wszystkim zdrowia!”

Ja panu Dirkowi Hundsdörferowi też życzę zdrowia, a kibicom Korony konkretów. Bo ze wspomnianego oświadczenia nie da się wycisnąć absolutnie żadnego...

▬ ▬ ● ▬