Niemcy pomogą Ludo?

Fot. Trafnie.eu

Zakończyło się zimowe okno transferowe. Przynajmniej w najważniejszych ligach w Europie. Skłamałbym gdybym napisał, że specjalnie się tym pasjonowałem.

Piątkowy wieczór należał do najpracowitszych w roku dla piłkarskich agentów. Warto było zarwać jedną noc, by zarobić tyle, żeby wypoczywać przez resztę roku. Niedawno opublikowany raport FIFA pokazał jak wielki jest to już biznes, oczywiście jeśli ktoś potrafi się dostać na odpowiednio wysoką półkę w branży.

Mnie jednak transferowe widomości w styczniu specjalnie nie podniecały. Nawet dotycząca tego najważniejszego i najwyższego, czyli przejścia Juana Maty z Chelsea do Manchesteru United. To było raczej przewietrzenie szatni londyńskiego klubu przez Jose Mourinho, który przy okazji zarobił straszną kasę. Nie wierzę, żeby Mata stał się zbawieniem Man Utd w drugiej części sezonu. Ale to już zmartwienie Davida Moyesa i tych, którzy dali mu pieniądze na transfer Hiszpana.  

Dimitar Berbatow w Monaco, Diego w Atletico Madryt czy John Heitinga w Fulham – to nie były informacje, dla których jakaś telewizja miałaby przerywać w piątkowy wieczór wiadomości dodając „Z ostatniej chwili”.

Z polskich transferów najbardziej ucieszyła mnie przeprowadzka Ludovica Obraniaka do Bremy. Dlaczego? Ze względów… językowych. Skoro to ciągle potencjalny kadrowicz Nawałki, już za kilka miesięcy przynajmniej z pół drużyny na zgrupowaniach będzie się mogło z nim dogadać po niemiecku. Bez tego Obraniak długo w Bundeslidze nie pociągnie, a podpisał 2,5-letni kontrakt, więc mam nadzieję, że szybko zacznie wszystko „fersztejen”…

Druga dobra wiadomość – Piotr Parzyszek w drugoligowym Charlton Athletic. Na pewno bardziej realistyczna przeprowadzka niż do Benfiki Lizbona (już prawie, prawie dogadana), gdzie pewnie przepadłby w drużynie rezerw. Chłopak ma szansę pokazać co potrafi w The Championship, by zapracować z czasem na kontrakt do lepszego klubu. Tylko w Londynie, gdzie będzie teraz zarabiał na życie, jest kilka takich, o występach w których może w tej chwili pomarzyć. Każdy powinien jednak mieć marzenia. Jak jeszcze codziennie mocno się napoci na treningach, może kiedyś się spełnią.    

Nie przywiązywałbym wagi do przenosin niechcianego w Śląsku Pawła Garygi do francuskiego Nantes. Jego agent zagrzmiał w „Przeglądzie Sportowym”, że „może kogoś we Wrocławiu to otrzeźwi”. Na razie jego słowa są tyle warte co zeszłoroczny śnieg (na marginesie – nareszcie odwilż!!!). Jeśli ktoś bierze piłkarza za darmo (najpierw rozwiązał kontrakt ze Śląskiem) i podpisuje z nim półroczną umowę, ryzykuje tyle, co przenosząc swojego juniora do drużyny seniorów. Księgowy nawet nie zauważa, że ma dodatkowe nazwisko na liście płac. Pogadamy na koniec sezonu, zobaczymy co Garyga pokaże w lidze francuskiej. Powodzenia!        

Z polskich transferów zdecydowanie największe wrażenie zrobił na mnie ten… międzybranżowy. Maciej Żurawski ma kandydować w wyborach do Europarlamentu z listy SLD! Obyty w świecie, elokwentny, dogada się nie tylko po naszemu, język polski nigdy mu nie przeszkadzał w formułowaniu zdań - więc dlaczego nie? Ciekawe jak zniesie totalną zmianę stylu życia. Ten, który szukał piłkarzy do transferów, sam by się teraz wytransferował do zupełnie innej branży? Czyli skaut Wisły Kraków miałby zamienić podróże na zdecydowanie osiadły styl życia. A może właśnie o to chodzi? Nie bardzo wyobrażam sobie tylko Żurawskiego w świecie polityki, w którym credo stanowi zdanie – „Nigdy nie mów nigdy”.

Ale coś za coś - stabilizacja przynajmniej na jedną kadencję i do tego stała pensja, naprawdę nie do pogardzenia. Trzeba jeszcze tylko wygrać wybory, co może się okazać nieco trudniejsze niż zdobywanie bramek. Jednak jak nie spróbujesz, na pewno się nie przekonasz!      

▬ ▬ ● ▬