Niespodzianka?

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia jeszcze o meczu Legii z Molde. Tym razem o wydarzeniach na trybunach i w ich okolicach. Bo trochę się działo.

Może nawet trochę więcej niż trochę, skoro były mocno komentowane nie tylko w polskich mediach. Na wszelki wypadek przypomnę, że UEFA ukarała Legię (za odpalanie rac podczas grudniowego spotkania z AZ Alkmaar w Warszawie) zamknięciem jednej z trybun na jej stadionie na mecz z Molde FK, który odbył się w czwartek w ramach baraży o awans do 1/8 finału Ligi Konferencji Europy. Chodziło o trybunę północną zwaną „Żyletą”. Potem karę złagodziła pozwalając, by zajęły na niej miejsce zorganizowane grupy dzieci, których kilka tysięcy znalazło się na wspomnianej trybunie na wspomnianym meczu.

Zanim się jeszcze zaczął zawisł na niej też ogromny transparent z hasłem w jeżyku angielskim: „This time you won, UEFA”, czyli „tym razem wygrałaś, UEFA”. A na sąsiedniej trybunie, gdy piłkarze wychodzili na boisko, przywitała ich efektowna kartoniada i sektorówka z wulgarnym napisem „Surprise, Mothe*****ers”, czyli „Niespodzianka, sk…”, a jeszcze w tle za trybuną pod stadionem zaczęły strzelać w niebo fajerwerki.

Trafiłem na liczne komentarze oceniające opisane wydarzenia. Autorzy takiej oprawy byli w nich chwaleni za pomysłowość i dobrą organizację. Podkreślano, że „nie odpuścili UEFA”. Nie trafiłem na żadne słowo potępienia, jedynie pytanie, czy na Legię za taką oprawę nałożona zostanie kolejna kara, wiadomo przez kogo.

Sam dawałem wyraz dezaprobaty dla działań UEFA oburzony kompletnym brakiem reakcji po skandalu w meczu z AZ Alkmaar w Holandii. Pobicie prezesa Legii Dariusza Mioduskiego, a także aresztowanie Josué i Radovana Pankova na podstawie miałkich oskarżeń, zostało wręcz zupełnie zignorowane przez organizację, która przecież zarządza rozgrywkami i powinna odpowiadać za ich właściwy przebieg.

Ale są pewne granice, których przekraczać nie wolno, nawet mając na uwadze ten skandaliczny brak działania ze strony UEFA. I w czwartek owa granica została przekroczona. Czytając reakcje zagranicznych mediów nie mam wątpliwości, że to wielki... sukces. Niestety chodzi o chuligańską Ligę Mistrzów, bo takiego określenia już wielokrotnie używałem w różnych tekstach, w której polscy kibice, szczególnie ci Legii, należą do ścisłej czołówki. Znów mogą być z siebie dumni, bo przecież przekaz poszedł w świat i niewątpliwie został zauważony.

Ja natomiast zauważyłem pewną inną zależność. Nie przypominam sobie, bym czytał w ostatnich latach jakąś informację o chuliganach z Czech, czyli sąsiadach z południa. Przeczytałem za to dzień po meczu z Molde, kogo drużyny z tego kraju wylosowały w 1/8 finału dwóch europejskich pucharów. Do Pragi na mecze Ligi Europejskiej ze Spartą i Slavią przyjedzie najpierw Liverpool, a potem AC Milan. Do Pilzna, by zagrać z miejscową Viktorią w Lidze Konferencji Europy, zawita Servette Genewa.

Naród kilka razy mniejszy od Polaków może pasjonować się występami aż trzech swoich drużyn w europejskich pucharach. My, do końca tego sezonu, możemy co najwyżej pasjonować się meczami drużyn z innych krajów oglądanymi w telewizji. Naprawdę wolałbym obejrzeć na żywo efektowne popisy czołowych europejskich gwiazd, zamiast nawet najbardziej efektownych meczowych opraw autorstwa moich rodaków. Naprawdę wolałbym zastanawiać się, czy polski klub ma szansę na awans do następnej rundy, zamiast zastanawiać się, czy UEFA nałoży na niego kolejną karę za zachowanie jego kibiców. Niestety nie jest niespodzianką, że żadnego wyboru nie mam.

▬ ▬ ● ▬