O gustach się nie dyskutuje

W Paryżu wręczono prestiżowe nagrody Złotej Piłki dla najlepszej zawodniczki i zawodnika poprzedniego sezonu. Przyznaję, że prawie o nich… zapomniałem.

A to dlatego, że w poprzednich latach ogłoszeniu wyników, bądź odstąpieniu od tego, towarzyszyły nieprawdopodobne emocje. Przynajmniej w kraju, w którym mieszkam. Związane były oczywiście z Robertem Lewandowskim, a precyzyjniej, z brakiem głównej nagrody dla wyżej wymienionego. Odnosiłem wręcz wrażenie, że magazyn „France Football”, który nagrody przyznaje, stał się w przekonaniu wielu moich rodaków uosobieniem wszelkiego zła nie tylko w piłkarskim świecie.

W tym roku emocji praktycznie żadnych, dlatego zapomniałem zupełnie, że to już na połowę października zaplanowano wręczenie Złotych Piłek. I dlatego byłem naprawdę zaskoczony, gdy sobie przypomniałem, że za chwilę odbędzie się uroczysta ceremonia na tradycyjnej gali w pięknych wnętrzach Théâtre du Châtelet w Paryżu.

Złotą Piłkę w kobiecej kategorii otrzymała drugi raz z rzędu Alexia Putellas z Barcelony, co mnie szczególnie ucieszyło. Dostała nagrodę choć tuż przed finałami mistrzostw Europy zerwała więzadła w kolanie i na imprezie nie wystąpiła. A jeszcze wcześniej jej drużyna przegrała w finale Ligi Mistrzów z Olympique Lyon. Podkreślam to, bo drażni mnie, że indywidualne nagrody są często na siłę przydzielane komuś z drużyn, które coś znaczącego zdobyły. Moim zdaniem powinno się przede wszystkim doceniać czysto piłkarskie umiejętności, jak to zrobiono w przypadku Putellas, a nie trofea, które zdobyła bądź nie jej drużyna.

Dlatego prawdziwym skandalem był fakt braku Lionela Messiego w dość szerokim gronie trzydziestu nominowanych do męskiej Złotej Piłki. To genialny zawodnik, nie mam co do tego wątpliwości. Nie rozumiem tej decyzji zupełnego pominięcia go we wspomnianym gronie, co wręcz trąci głupotą. Podobno miał słaby sezon. A jaki mieli Cristiano Ronaldo, Antonio Ruediger czy Trent Alexander-Arnold, że wymienię choćby tych trzech, którzy we wspomnianym gronie się znaleźli? Swoimi występami w każdym meczu rzucali na kolana?

Złotą Piłkę otrzymał Karim Benzema z Realu Madryt. Jeszcze przed galą hiszpańskie media mu ją przydzieliły i przecieki okazały się prawdziwe. Cała Francja szczęśliwa, skoro w jej stolicy prestiżową nagrodę znów odebrał Francuz, po raz pierwszy od 1998 roku, gdy przyznano ją Zinedine Zidane. I właśnie on Benzemie Złotą Piłkę wręczył.

Drugie i trzecie miejsce zajęli odpowiednio: Senegalczyk Sadio Mane z Liverpoolu i Belg Kevin De Bruyne z Manchesteru City, a czwarte Lewandowski. Polak dostał nagrodę imienia Gerda Müllera dla najlepszego napastnika, a wręczyła mu ją żona i córka legendarnego niemieckiego snajpera. Wyróżnienie można potraktować jako nagrodę pocieszenia i mało śmieszny żart. Bo skoro jest najlepszym napastnikiem na świecie, dlaczego w plebiscycie znaleźli się przed nim dwaj inni napastnicy – Benzema i Mane? W tym brak logiki.

Ale o gustach się nie dyskutuje, więc wynikami plebiscytu aż tak bardzo się nie podniecam, bowiem odzwierciedlają one wyłącznie gusta głosujących. Już sam fakt, że Polak znalazł się w ścisłym gronie najlepszych na świecie należy uznać za jego kolejne wielkie osiągnięcie w niewiarygodnie przebiegającej karierze. Bo mówimy przecież o zawodniku, który w wieku osiemnastu lat został pogoniony z Legii Warszawa jako mało perspektywiczny grajek...

PS: Na wszelki wypadek wyjaśnię, że nie ma pomyłki w przypisaniu Mane przynależności klubowej. Choć jest teraz zawodnikiem Bayernu Monachium, nagrody przyznawano (po raz pierwszy w takiej formule plebiscytu „France Football”) za poprzedni sezon, a nie kończący się rok, i wtedy bronił barw Liverpoolu.

▬ ▬ ● ▬