Obciął sobie palec, by grać!

Fot. Trafnie.eu

Odwiedziłem w Rio de Janeiro niezwykły stadion. Jego historia jest bogatsza nawet od Maracany. A dzieje kilku grających tam zawodników wręcz niezwykłe.

Fluminense to jeden z czterech, obok Flamengo, Vasco da Gama i Botafogo, wielkich klubów w Rio. Jego historyczny stadion Laranjetras, który ma prawie sto lat, jest zaniedbany. Przydałby mu się generalny remont. To przecież jeden z najważniejszych obiektów w historii brazylijskiego futbolu, choć nie tak znany jak Maracana.

Właśnie na nim reprezentacja Brazylii rozegrała pierwszy mecz 21 lipca 1914 roku z angielską drużyną Exeter City, wygrywając 2:0. Pierwszą bramkę zdobył Oswaldo Gomes, oczywiście zawodnik Fluminense. Jednym z bezcennych eksponatów w klubowym muzeum jest zachowana piłka z tego meczu. Reprezentacja Brazylii wystąpiła na stadionie Fluminenese osiemnaście razy i nigdy nie przegrała.

Tych wszystkich szczegółów dowiedziałem się od świetnego przewodnika. Eduardo Miranda oprowadzający gości po Laranjetras potrafi opowiadać tak, że człowiek od razu czuje sympatie do klubu, w którym on jest zakochany. Inna sprawa, że ma o czym opowiadać. Bo historia Fluminanse jest przeciekawa, chwilami wręcz niewiarygodna.

Jej piłkarze odegrali historyczne role w dziejach brazylijskiego futbolu. Pierwszą bramkę na Maracanie zdobył Didi. Pierwszą na tym obiekcie po gruntownej modernizacji – Fred. Stadion Fluminense wygląda jak wielkie piłkarskie muzeum. Na piętrze w budynku klubowym znajduje się wspaniała sala, w której zespół... Rolling Stones nagrał dwa clipy. W środku i na zewnątrz budynku pełno jest tablic pamiątkowych i pomników.

Na jednaj z takich tablic uwieczniono nazwisko byłego prezydenta FIFA - João Havelange, ale jako zawodnika drużyny piłki wodnej! Drużyny wspaniałej, bo nie przegrała meczu przez ponad dziesięć lat.

Takich niezwykłych historii Eduardo Miranda opowiedział mi więcej. Na przykład o Oswaldzie Gomesie, strzelcu pierwszej bramki dla reprezentacji Brazylii. Jest jedną z ikon Fluminense, a powinien zostać wyklęty. Przed ponad stu laty był kapitanem drużyny, która nie miała wtedy trenera, więc sam postanowił nim zostać. To się nie spodobało kilku zawodnikom. Postanowili odejść i założyli w klubie wioślarskim Flamengo sekcję piłki nożnej. Tak narodził się odwieczny rywal Fluminense. Derby Fla-Flu to zawsze coś więcej niż mecz.

Jeden z najbardziej pamiętnych odbył się w 1995 roku. Decydował o tytule mistrzowskim. Flamengo prowadziło w 90 minucie, a jego kibice już zaczęli świętować na trybunach, gdy akcję przeprowadziło Fluminense. Znajdujący się tuż przed bramką Renato Gaúcho wepchnął piłkę do siatki... brzuchem. W ten sposób przeszedł do legendy, bo zapewnił tytuł swojej drużynie uciszając kibiców rywali. Jego buty z tego meczu są w klubowym muzeum.

Równie ciekawa jest historia Preguinho, piłkarza uprawiającego jednocześnie jeszcze siedem innych sportów! W 1910 roku został mistrzem Rio w pływaniu, pokonując dystans sześciuset metrów na plaży Botafogo. Od razu po zawodach przyjechał na stadion Laranjetras i wszedł na boisko w drugiej połowie meczu z São Cristóvão. Zdobył w nim zwycięską bramkę decydującą o tytule mistrzowskim stanu Rio de Janeiro.

Ale jeszcze bardziej niezwykła historia związana jest z bramkarzem Carlosem José Castilho, klubowym rekordzistą pod względem liczby rozegranych meczów - 697. Aż cztery razy był w kadrze Brazylii na mistrzostwa świata. Gdy kolejny raz odniósł kontuzję najmniejszego palca lewej dłoni, okazało się, że będzie musiał pauzować dwa miesiące. Nie mógł się z tym pogodzić, chciał jak najszybciej grać, bo zbliżał się ważny mecz. Zdecydował się więc na... amputację części palca!!! I już po dwóch tygodniach wrócił na boisko.

Nie uwierzyłbym w to, gdybym nie zobaczył popiersia Carlosa José Castilho przed klubowym budynkiem. Trzyma przed sobą piłkę w rękach, a najmniejszy palec lewej dłoni jest krótszy o polowę...

▬ ▬ ● ▬

Galeria