Obłudny hiszpański zwyczaj

Poznaliśmy finalistów Ligi Mistrzów. Jeden z półfinałów był tylko szarym tłem dla drugiego, a piłkarze stanowili w tym drugim najwyżej dodatek do...

UEFA odwołała finał Ligi Mistrzów zaplanowany w Monachium. Dlaczego? Bo już został rozegrany. Nawet dwa razy. Taki żart, nie wiem czy śmieszny, ale właśnie do przewrotnych wniosków doszedłem czytając komentarze po obu meczach półfinałowych Barcelony z Interem Mediolan. Najpierw w Katalonii remis 3:3. We wtorek w rewanżu we Włoszech też remis 3:3. I w dogrywce Inter zdobył zwycięską bramkę.

Podobno w obu meczach było wszystko, jak czytam w komentarzach, więc pomyślałem, że były jak dwa przedwczesne finały. Na pewno na długo pozostaną w pamięci nie tylko kibiców obu drużyn, które w nich wystąpiły. Wspaniałe emocje, choć niestety też dużo niezdrowych. Zdecydowanie za dużo. To już jawna patologia.

Półfinał jest niby tak blisko finału, ale dla jednej z drużyn boleśnie daleko. I tą drużyną, która do Monachium nie dojechała, okazała się Barcelona. Było naprawdę blisko i może dlatego ta porażka tak boli. I dlatego tak trudno się z nią pogodzić, więc zawsze w podobnych momentach najlepiej pomóc sobie je przeżyć, znajdując winnego odpowiedzialnego za wszystkie nieszczęścia. I ten winny pochodzi z… Polski. Nazywa się Szymon Marciniak i był arbitrem głównym rewanżowego meczu Interu z Barceloną.

Podobno właśnie przez niego przegrała. Prezes Barcelony Joan Laporta zagrzmiał, że nie zagra w finale „głównie z powodu decyzji sędziowskich”. Mało tego, to był jawny spisek, by ją pogonić z rozgrywek tuż przed finałem, o czym świadczy kolejny wpis w mediach społecznościowych, tym razem w wykonaniu piłkarza Gaviego (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Nie chcieli, żebyśmy dotarli do finału, bo bali się tego, jaki mamy sezon”.

Mogę się nawet założyć, że on naprawdę w to wierzy! Wierzy, ponieważ, jako dziecko Barcelony jest produktem nacechowanym trudnymi do wyleczenia zmianami w postrzeganiu rzeczywistości. Nie tylko on, zaczynając od innych piłkarzy i osób związanych z klubem, a kończąc na tych pracujących dla miejscowych mediów. Specjalnie nie użyłem słowa „dziennikarze”, bo oni takimi nie są. To raczej pracownicy marketingowi medialnych korporacji tworzący od lat materiały „pod Barcelonę”. Nie mają nic wspólnego z obiektywizmem, co nie ma większego znaczenia. Najważniejsze, żeby się dobrze klikały w internecie. Płodzą więc obłudne dania polane gęstym sosem szowinizmu. Tylko takie są oczekiwane, więc takie powstają. To krąg zamknięty. Prezes, trener czy piłkarze wygadują bzdury, a oni jeszcze je podkręcają. Zasada jest jedna – racja zawsze musi być po naszej stronie!

Szymon Marciniak jest tyle winny odpadnięcia Barcelony w półfinale, co ja, pisząc ten tekst. Interesujące, że kilka tygodni wcześniej, po finale Pucharu Króla, przedstawiciele Realu Madryt kolportowali podobne głupoty, także obwiniając sędziego o swoją porażkę z Barceloną. Zadziwiające, że gdy jeden z tych dwóch wielkich klubów przegrywa ważny mecz, zawsze musi znaleźć się winowajca, którego z lubością się piętnuje, bez szczególnego zwracania uwagi na fakty. Widać taki obłudny hiszpański zwyczaj. Patologia, która dla wielu jest już niestety normą.

W drugim półfinale, stanowiącym tylko tło dla pierwszego, Paris Saint-Germain ponownie wygrał u siebie z Arsenalem 2:1 (w pierwszym meczu w Londynie 1:0) i 31 maja spotka się w finale w Monachium z Interem. W Paryżu też było gorąco, ale tu dla odmiany poza stadionem. W wyniku różnych incydentów aresztowano prawie pięćdziesiąt osób.

Czy jeszcze kiedyś na tym etapie Ligi Mistrzów będzie normalnie? Biorąc pod uwagę jak wygląda współczesny świat, nie tylko ten piłkarski, jestem pewny, że niestety nie. Może być tylko gorzej.

▬ ▬ ● ▬