2019-08-28
Oby to była prawdziwa kariera
Polska piłka ma nową gwiazdę. Na razie głównie medialną, ale nie sądzę, by to komukolwiek przeszkadzało. No, może poza mną, ale kto by się tym przejmował?
Krystian Bielik, bo o nim mowa, dostał właśnie powołanie od Jerzego Brzęczka na dwa wrześniowe mecze eliminacyjne do mistrzostw Europy. I już zdążyłem przeczytać, że jest gotowy do gry w reprezentacji! Teza nad wyraz odważna, bo przecież nie zdążył w niej wystąpić choćby minuty. Zdarza się, że po debiucie piłkarza słychać opinie w rodzaju - „jeszcze nie pora na kadrę”. Jak więc można stwierdzić, że jest gotowy, gdy nikt, z nim włącznie, nie miał nawet szansy tego sprawdzić?
Bielik jest uważany za jeden z największych talentów polskiej piłki. Trudno z taką opinią polemizować, tak jak trudno znaleźć liczne grono rówieśników, którzy byliby w stanie stanowić dla niego konkurencję. Oczywiście wśród rodaków, bo pośród zawodników innych narodowości konkurentów jest aż nadto. W kadrze Arsenalu na obecny sezon znalazłem dziewięciu zawodników (!) młodszych od Bielika (w styczniu skończył 21 lat). Czyli znalazłem w klubie, którego był piłkarzem od 2015 roku, i który postanowił się go niedawno pozbyć sprzedając po licznych wypożyczeniach (Birmingham City, Walsall, Charlton Athletic) do Derby County.
Choć jeszcze niczego naprawdę znaczącego w karierze nie osiągnął, odnoszę wrażenie, jakby w jego ojczyźnie od samego początku była postrzegana jako ciąg sukcesów. Przypomnę tylko, że zaraz po transferze z Legii Warszawa do Arsenalu wypisywano bzdury ubolewając, że „Bielika nie udało się potwierdzić kilka godzin wcześniej, bo już czekało na niego miejsce na ławce Arsenalu w szlagierowym meczu Premier League z Manchesterem City. Informacja wręcz nieprawdopodobna, ale takie wbrew pozorom dobrze się sprzedają”.
Niedawno został uznany za najlepszego zawodnika w meczu barażowym Charlton Athletic z Sunderlandem na zakończenie ubiegłego sezonu. Ale był to mecz na poziomie TRZECIEJ LIGI. Angielskiej, ale mimo wszystko tylko trzeciej, więc raczej trudno się tym faktem specjalnie podniecać.
Bilik był bardzo chwalony w polskich mediach za występ w czerwcowych mistrzostwach Europy do lat 21 rozgrywanych we Włoszech. Strzelił w nich dwie bramki, co nie jest przecież normą dla zawodnika o wyraźniej defensywnej charakterystyce. Ale w ostatnim, najważniejszym meczu z Hiszpanią nie odstawał w niczym od kolegów z drużyny stanowiąc wspólnie szare tło dla Hiszpanów.
To wtedy przyglądał mu się z trybun menedżer Arsenalu Unai Emery. I po czterech i pół roku obserwacji w drużynach młodzieżowych i na wypożyczeniach, trenerzy londyńskiego klubu doszli do wniosku, że Bielik nie jest im jednak do niczego potrzebny.
Polskie media twierdziły, że w lecie ustawiła się po niego kolejka. Jeśli im wierzyć, stanęli w niej przedstawiciele wyłącznie klubów drugoligowych - West Bromwich Albion, Middlesborough, Brentfordu i Derby County, a został ostatecznie zawodnikiem tego ostatniego.
Może jednak warto dać mu pograć trochę i w klubie, i w reprezentacji, jeśli w oczach Brzęczka na to zasłuży. I niech sam udowodni, że do gry się nadaje. Życzę Bielikowi jak najlepiej z nadzieją, że pobyt w Arsenalu był tylko początkiem kariery, a nie jej szczytowym punktem z racji wielkości tego klubu.
Ma jedną cechę, która wyróżnia go na tle innych młodych polskich zawodników – odpowiednią mentalność. Nie jest zahukanym prowincjuszem, choć przyjechał do Anglii z kraju będącego ciągle piłkarską prowincją. To mu powinno pomóc w karierze. I oby była to prawdziwa kariera związana z regularną i udaną grą w Premier League, a nie tylko w The Championship czy League One.
▬ ▬ ● ▬