Ofiara własnego sukcesu

Fot. Trafnie.eu

Piast wygrał w poniedziałek w Gliwicach z Jagiellonią 2:1. Gdyby przegrał, trener Marcin Brosz miał wylecieć z roboty. Czyli miałby za swoje... 

Zawsze śmieszy mnie takie ultimatum. Trener "musi zdobyć trzy punkty". Niedawno to wyśmiałem w przypadku Zagłębia. Wtedy zresztą (Hapal też miał zdobyć trzy, ale w dwóch meczach) nie dano trenerowi nawet szansy spełnienia warunku, wywalając go wcześniej.

W takich sytuacjach mam ochotę zapytać - dlaczego trzy punkty, a nie dwa i pół? Pytanie na poziomie zadania do wykonania. W przypadku meczu Piasta z Jagiellonią pytań należy postawić więcej. Bo jego przebieg był przedziwny. Najpierw na polu karnym zderzyli się dwaj piłkarze gospodarzy - bramkarz Dariusz Trela z obrońcą Csabą Horvathem. Piłka niespodziewanie spadła pod nogi Bekima Balaja, który mógł ją tylko kopnąć do pustej bramki, dając Jagiellonii prowadzenie. Patrzyłem na to i zastanawiałem się - czy taka kuriozalna bramka ma zdecydować o zwolnieniu Brosza?

Później była kolejna ciekawa sytuacja. Ugo Ukah, który upadł na murawę, zatrzymał piłkę ręką tuż przed polem karnym Jagiellonii. Sędzia Daniel Stefański, po konsultacji z asystentem, popełnił błąd pokazując obrońcy czerwoną kartkę i podyktował rzut karny, zamieniony na bramkę przez Rubena Jurado.

Czy w ten sposób Brosz uciekł spod gilotyny? Bo jego piłkarze strzelili jeszcze drugiego gola i wygrali. Może jednak bardziej zasadne byłoby inne pytanie. Czy ktoś potrafi logicznie ocenić to, co zrobił i robi trener w Gliwicach?

Jeśli dobrze pamiętam, w ubiegłym sezonie jeden z redaktorów nawet oficjalnie odszczekiwał swoje proroctwa, że Piast zleci z Ekstraklasy. Zamiast tego wzleciał na niewiarygodną dla siebie orbitę, gwarantując sobie start w Lidze Europejskiej. To był wyczyn zdecydowanie ponad możliwości i aspiracje klubu. Wynik dla niego wręcz kosmiczny. Czyja to zasługa? Przede wszystkim kadry trenerskiej, która potrafiła złożyć waleczną drużynę z dość przeciętnych zawodników.

Piast szybko odpadł z Ligi Europejskiej. Wbrew informacjom jakie pojawiały się w polskich mediach, azerski Karabach był dla niego za silny. Bił go na głowę doświadczeniem w występach w europejskich pucharach.

Piłkarze z Gliwic dopiero zdobywali jakiekolwiek doświadczenia. Między innymi wcześniej musieli wrócić z wakacji, by przygotować się do kwalifikacji w Lidze Europejskiej. Poza tym drużyna nie została praktycznie wzmocniona przed sezonem. Odszedł za to jej najgroźniejszy strzelec Marcin Robak. 

Gdy się to wszystko pozbiera do kupy, wniosek jawi się oczywisty - Piast nie ma szans powtórzyć w nowym sezonie rewelacyjnego wyniku z poprzedniego. Uważam, że realne wymagania wobec drużyny powinny kończyć się na utrzymaniu w lidze. Skoro szefowie klubu myśleli (myślą?) o pogonieniu Brosza, myślą zdecydowanie inaczej niż ja.

Pan trener sam jest wszystkiemu winien! Po co tyle osiągnął w ubiegłym sezonie? Rozbestwił ludzi w Gliwicach, którzy nie potrafią ocenić jaką mają drużynę i na co ją naprawdę stać. Gdyby Piast odpuścił drugą część ubiegłego sezonu, a nie finiszował na czwartym miejscu, to:

- wszyscy byliby szczęśliwi, że spokojnie utrzymał się w lidze

- nikt nie miałby pretensji, że tak szybko odpadł z Ligi Europejskiej, bo by w niej nie grał

- każdy by się modlił o utrzymanie w obecnym sezonie

- Brosz nie musiałby się martwić o posadę

Tak to jest w klubach, w których prezesom poprzewracało się w głowach, bo mają za ambitnych trenerów.   

▬ ▬ ● ▬