Oficjalne potwierdzenie nieoficjalnego transferu

Fot. trafnie.eu

W niekończącym się serialu z Robertem Lewandowskim w głównej roli nastąpił wczoraj istotny zwrot akcji. Jego agent powiedział to, co wszyscy wiedzieli od dawna.  

Najpierw nadrobię jednak zaległości związane z zagranicznymi wojażami i zanim przejdę do wiadomości dnia, jeszcze temat z ubiegłego tygodnia. Na pewno wart komentarza, nawet z kilkudniowym opóźnieniem. Za dwa lata finał Ligi Europejskiej w Warszawie. Przeczytałem, że „załatwił nam” to sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki. I trochę się obawiam konsekwencji. Gdy pewien Cypryjczyk ogłosił, że Surkis załatwił Ukrainie i Polsce EURO 2012, zajęli się nim prawnicy z Nyonu. Więc nie są to żarty. Na żart zakrawa raczej sposób przedstawiania zasług pana sekretarza, dowodzący nieznajomości funkcjonowania UEFA. Jeśli ktoś załatwił Warszawie ten finał, to:

1. Projektant Stadionu Narodowego uważanego za jeden z najpiękniejszych w Europie. Gdybym usłyszał tyle samo zachwytów na temat reprezentacji Polski, byłaby już mistrzem świata. Że stadion robi wrażenie mogłem się przekonać podczas ostatniego finału Ligi Mistrzów w Londynie. Zachwyty pochodziły od  dwóch angielskich dziennikarzy, raczej niezbyt skłonnych do wychwalania czegokolwiek po drugiej stronie Kanału Angielskiego (nazywanie go La Manche jest z ich punktu widzenia profanacją geografii).

2. Wykonawca stadionu. Choć z opóźnieniem, jednak obiekt oddał do użytku. Trudno go chwalić, ale bez spełnienia powyższego warunku nie byłoby ani EURO, ani za dwa lata finału.

3. Pracownicy spółki EURO 2012 Polska, przygotowujący organizację  mistrzostw według instrukcji z Nyonu. Przebiegły bardzo sprawnie i cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Dzięki temu UEFA przekonała się, że w tym kraju warto coś zrobić ponownie. Po prostu się opłaci! Przyznanie Warszawie organizacji finału było wyłącznie jej decyzją o charakterze polityczno-ekonomicznym, a nie żadnym załatwieniem sprawy przez jednego człowieka.

A teraz już wiadomość dnia. Lewandowski w Bayernie, czyli klasyczna spodziewana niespodzianka. Cezary Kucharski wreszcie pełnym zdaniem powiedział to, co przedtem mówił tylko między zdaniami („Przecież każdy inteligentny człowiek zrozumie…” – i temu podobne teksty). Wszystko ma być podobno dograne w ciągu dwóch - trzech tygodni. 

Dzień wcześniej dostałem maila od dziennikarza „Tuttosport” Massimo Franchiego:

„Jeden angielski dziennikarz powiedział mi, że Cezary Kucharski i Mike Barthel (chyba niemiecki partner Cezarego?) zostali zaproszeni na wielki bankiet organizowanym w Londynie przez Bayern po triumfie w Lidze Mistrzów. Myślisz że to prawda? Bo to by oznaczało, że Lewy idzie do Bayernu...”

Chyba Kucharski sam dziś odpowiedział.

Lewandowski to temat związany jeszcze z Ligą Mistrzów. Z Ligą Europejską ciągle kojarzy mi się trener Benfiki Jorge Jesus. Przed dwoma tygodniami wychwalał swoją drużynę po porażce z Chelsea. Słuchając go, należało się mocno zastanowić jakim cudem przegrała, skoro grała tak pięknie. Podpierał się opiniami autorytetów, takich jak Johan Cruyff. Benfica przegrała w Amsterdamie 1:2, tracąc bramkę w samej końcówce meczu. Tak samo jak w przedostatniej kolejce ligi portugalskiej z Porto, co kosztowało ją tytuł mistrzowski, i w niedzielnym finale krajowego pucharu z Vitorią Guimaraes. Zamiast potrójnej korony, potrójne rozczarowanie. Może to czegoś nauczy Jesusa? Bo wiele meczy przegrywa się właśnie w końcówkach. Więc zamiast wygadywać bzdury, niech nauczy się brzydko wygrywać. Zawsze to lepsze od pięknych porażek.

▬ ▬ ● ▬