2014-05-16
Optymizmu nie za wiele
Wreszcie mam okazję bliżej przedstawić mojego przyjaciela, którego opinie często cytowałem w swoich tekstach. I robię to z wielką przyjemnością.
Massimo Franchi jest dziennikarzem ukazującego się w Turynie dziennika "Tuttosport". Znamy się już kilkanaście lat, spotykaliśmy na wielu imprezach. Nigdy jednak w jego rodzinnym mieście, do którego wielokrotnie mnie zapraszał. Szansa nadarzyła się przy okazji finału Ligi Europejskiej.
Max jest zakochany w Turynie. Nie dziwię się, bo mnie stolica Piemontu też bardzo się spodobała. A jeszcze bardziej, gdy mój przyjaciel zaczął pełnić rolę przewodnika. Przez kilka minut oprowadzał po centrum miasta pokazując kilka architektonicznych perełek. Później wylądowaliśmy w zabytkowej kawiarni "Fiorio", by spróbować jednego z turyńskich słodkich specjałów. Nazywa się bicerin, stanowi połączenie kawy, śmietany i czekolady.
Franchi to prawdziwa postać wśród włoskich dziennikarzy sportowych. Na początek pochwalił się wrażeniami z poprzedniego dnia. Nie dotyczyły jednak finału Ligi Europejskiej.
"Wczoraj naszą redakcję odwiedził Michel. Pierwszy raz był w "Tuttosport" i bardzo mu się podobało. Tak jak podoba mu się Turyn, lubi tu wracać. Powiedział mi, że jest dla niego małym Paryżem. Mole Antonelliana [charakterystyczna wieża, symbol miasta] przypomina mu wieżę Eiffela, a Pad Sekwanę".
Gdyby ktoś nie wiedział, "Michel" to dla Maksa prezydent UEFA Michel Platini, którego dobrze zna od wielu lat. Nie tylko jego zresztą. Dlatego postanowiłem, smakując bicerin, zapytać mojego przyjaciela o reprezentację Włoch przed zbliżającymi się mistrzostwami świata. Jak ocenia jej szanse?
"Za wielkim optymistą nie jestem" - wyznał od razu.
I zaczął uzasadniać dlaczego. Piłkarze Juventusu - Gianluigi Buffon, Giorgio Chiellini, Andrea Barzagli, Leonardo Bonucci i Andrea Pirlo - to z pewnością kręgosłup drużyny.
"Ale czy zawodnicy światowej klasy" - zapytał retorycznie Max. "Czy gwarantują najwyższy poziom reprezentacji?"
Dla Włochów, czterokrotnych mistrzów świata, liczy się walka wyłącznie o najwyższe cele. A tego, według Franchiego, ta drużyna raczej nie gwarantuje. W obronie wygląda jeszcze nieźle. W pomocy piłki zgrabnie rozdziela Pirlo. Najgorzej jest w ataku...
"Dobrze, że wraca po kontuzji Rossi" - zauważył Max. "Posturę ma wątłą, ale może uda mu się coś zdziałać pod bramką dzięki dobremu wyszkoleniu technicznemu. I jeszcze Balotelli..."
Franchi zrobił minę, jakby miał opowiadać o swoim niesfornym synu. Grymas bezradności na twarzy zdradził, że to trudny temat:
"Mario jest szalony. W ostatni weekend znów narozrabiał. Własnie o tym napisaliśmy. Zaczął się szarpać z jakimś człowiekiem, którego podejrzewał, że ukradł mu telefon komórkowy. I po co? Nawet jeśli ukradł, nie stać go na kupno nowego? Ile taki telefon kosztuje, a ile on zarabia w Milanie? Ale Balotelli myśli zupełnie innymi kategoriami. Naprawdę trudno za nim nadążyć, trudno przewidzieć na co go stać".
Generalnie Franchi nie oczekuje więc za wiele od swojej reprezentacji podczas finałów w Brazylii, ale...
"Trafiliśmy do wyjątkowo trudnej grupy z Anglią i Urugwajem. Gdyby udało się z niej wyjść, z każdym kolejnym meczem bylibyśmy mocniejsi, bardziej zjednoczeni., naprawdę groźni dla każdego. To zawsze była nasza największa siła - drużyna! Ona decydowała o sukcesach, a nie indywidualności. Dzięki temu zostaliśmy właśnie mistrzami świata w 2006 roku w Niemczech. Cztery lata później Lippi popełnił za dużo błędów i nie osiągnęliśmy już nic".
Chciałem zapytać Maksa jeszcze o kilka ciekawych spraw związanych z włoską piłką, jednak "Tuttosport" miał swoje prawa...
"Przepraszam, ale naprawdę muszę już lecieć. Ostatnio jest bardzo dużo pracy" - wyjaśnił.
Umówiliśmy się, że pogadamy za tydzień w Lizbonie, przy okazji finału Ligi Mistrzów. Mam nadzieję, że będzie na to trochę więcej czasu, bo rozmowy z Maksem o piłce nigdy nie są nudne.
▬ ▬ ● ▬