2016-12-07
Osoba, która nas prowadzi
W jednym z polskich klubów doszło do klasycznej zmiany trenera przez piłkarzy. Przy okazji jeden zademonstrował, jak nim gardzi.
Najpierw trochę teorii, a teorie są dwie. Według jednej jest szef i jego podwładni. W drużynie bardzo łatwo rozdzielić wskazane role. Szefem będzie oczywiście trener, a podlegli mu piłkarze mają wykonywać jego polecenia. Czyli z pozoru wszystko jasne i klarowne.
Jest jednak i druga teoria, zgodnie z którą piłkarze rządzą trenerem. Na pierwszy rzut oka wręcz nielogiczna. Jednak tylko dla tych, którzy nie wiedzą, jak naprawdę funkcjonuje drużyna. Potwierdzenie owego układu stanowi choćby stwierdzenie, dość regularnie pojawiające się w medialnych tytułach, że „piłkarze zwolnili trenera”. Jak pracownik może zwolnić szefa? Jak chce, to (w piłce) może.
Ostatnio ten scenariusz był przerabiany w Sosnowcu. Miejscowe Zagłębie właśnie podało nazwisko nowego trenera. Już czwartego w tym sezonie. To jeszcze nie koniec świata. U nerwowych prezesów na całym świecie taka liczba pogonionych szkoleniowców nie jest niczym szczególnym. Szczególne są za to okoliczności rozstania z tym ostatnim w Zagłębiu.
Stracił posadę po niedawnym meczu pierwszej ligi z Pogonią Siedlce. Wtedy głos na temat konfliktu z trenerem zabrał kapitan drużyny Sebastian Dudek (za: polsatsport.pl):
„Ja powiem tak: konfliktu nie ma, bo osoba, która nas prowadzi, praktycznie z nami nie rozmawia. Nie ma też między nami chemii, co widać i tego nie ukryjemy. Te kilka kolejek było dla nas męczarnią. Dziś się zebraliśmy, powiedzieliśmy sobie, że tak dalej być nie może i chcieliśmy zdobyć trzy punkty, a przynajmniej nie przegrać. Z wygranej bardzo się cieszymy, bo ostatnie dwa miesiące to był bardzo trudny okres. Pojawiło się jakieś światełko w tunelu...”
Zależy dla kogo się pojawiło. Okazało się, że dla trenera Piotra Mandrysza z tego tunelu nie było wyjazdu. Szefowie klubu postanowili go zwolnić (Dudek dostał karę finansową).
Trudno o większą pogardę dla (jeszcze pracującego!) trenera, niż stwierdzenie „osoba, która nas prowadzi”, zamiast wymienienia jego nazwiska. Za swoim kapitanem podobno stoją murem wszyscy zawodnicy Zagłębia. Mają takie argumenty (za: wp.pl):
„Zgodnie przyznają, że problemem był nie tylko Mandrysz, ale również jego asystent. Sztab trenerski miał odbierać piłkarzom przyjemność z pracy. Treningi miały być długie, nieprzygotowane, mało dynamiczne, podczas których piłkarze więcej marznęli, niż się ruszali. Intensywność zajęć miała być tak niska, że później odbijało się to na postawie w trakcie meczów: piłkarze zaczęli czuć, że jadą na oparach, człapią. Dodatkowo zawodników irytowały odprawy taktyczne odbywające się zarówno dzień przed meczem, jak i w dniu meczu, po których wychodzili z sali i nie mieli pojęcia, czego trener od nich wymaga. Do tego dochodzić miało specyficzne zachowanie Mandrysza, całkowicie zamkniętego na jakiekolwiek wskazówki czy pomysły”.
Nie byłem w ostatnich miesiącach w szatni Zagłębia, więc trudno mi jednoznacznie brać stronę piłkarzy czy, byłego już, trenera. Przypomniałem sobie jednak, że Dudkowi kiedyś nie pasował w Śląsku Wrocław inny trener, Orest Lenczyk. Też się o nim wypowiedział w podobnym stylu (za: pilkanozna.pl):
„Ten człowiek ani mi nie pomógł, ani nic nie znaczy w moim życiu”.
Lenczykowi trudno jednak zarzucić prowadzenie „nieprzygotowanych treningów”. Jego zajęcia zawsze były niezwykle urozmaicone, dla niektórych piłkarzy nawet za… bardzo. Poza tym Lenczyk to „pan trener”. A „panem piłkarzem” był Dudek, ale Jerzy, nie Sebastian. Może więc problemem nie są same treningi, a toksyczny charakter?
▬ ▬ ● ▬