Panie prezesie, co pan wygaduje?

Fot. Trafnie.eu

Jan Bednarek od kilku dni jest bez wątpienia najważniejszym polskim piłkarzem. Chyba jedno zdanie na jego temat powiedziano za dużo.

Transfery to teraz niezwykle popularna broń, którą media bombardują czytelników. I tak będzie do końca lata. Każdego dnia można liczyć na informacje, którymi łatwo się pożywić. Przynajmniej przez ostatni tydzień dostarczał ich regularnie Jan Bednarek.

Wreszcie z namaszczeniem ogłoszono – został piłkarzem Southampton. A odbyło się to w atmosferze, jakby otrzymał zamiast Daniego Ceballosa nagrodę dla najlepszego piłkarza zakończonych niedawno młodzieżowych mistrzostw Europy. Bednarek „wygrał” tylko klasyfikację najczęściej karanych żółtymi kartkami zawodników na wspomnianej imprezie, co nie przeszkodziło angielskiemu klubowi go kupić. Jeśli wierzyć medialnym spekulacjom za rekordową jak na polską ligę sumę 6,5 miliona euro.

W realiach Premier League to kwota śmieszna, bo kluby mają tyle kasy, że szastają nią na lewo i prawo. Dlatego transfery godne jakiegokolwiek zainteresowania zaczynają się od sum z jedną cyferką więcej niż ten Bednarka. Dlatego właśnie trudno się dziwić, że polski obrońca, już transferowy rekordzista Ekstraklasy, wędruje do Anglii na ławę. Nikt nie próbuje nawet rozwiewać tych wątpliwości – będzie grajkiem na dorobku, więc spróbuje dopiero wywalczyć sobie miejsce w składzie.

Czy wywalczy, czas pokaże. Zawsze to ryzyko, ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Nie wiem jak u Bednarka z abstynencją, choć mam nadzieję, że akurat on zdaje sobie sprawę z realiów własnego transferu. Bo jeśli nie, znaczyłoby, że kompletnie pozbawiony jest wyobraźni.

Po meczach Polaków na EURO 2017 do lat 21 można się było przekonać, że to chłopak wygadany, więc mam nadzieję, że w Anglii nie zginie, a przebije się do podstawowego składu. Na razie jest najwyżej tego składu uzupełnieniem. Warto, by jego rodacy, entuzjastycznie rozpisujący się o transferze, ów fakt dostrzegli. I dostrzegli też związane w tym niebezpieczeństwa, których nie raczyli dostrzec choćby przed rokiem przy okazji transferu do Leicester City Bartosza Kapustki.

We wszystkich komentarzach dotyczącym przejścia Bednarka do Southampton jedna wypowiedź mnie poraziła. Jej autorem jest wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski, który piłkarza sprzedawał. A cytuje go klubowa strona poznańskiego klubu:

„Jesteśmy dumni, że nasz wychowanek trafia do Premier League i życzymy mu powodzenia”.

Dla mnie zabrzmiało to tak, jakby poddany wyrażał swoją wdzięczność, że udało mu się wysłać własne dziecko do pracy na zamku pana feudalnego. Z czego pan prezes jest dumny? Powinien być dumny, gdyby jego Lech zlał w europejskich pucharach taką drużynę jak Southampton. Przecież jest szefem klubu, który ma aspiracje, by stać się najlepszym w Polsce! A wypowiada się jak zarządca piłkarskiego folwarku na najdalszej prowincji...

▬ ▬ ● ▬