Patent nie tylko na Visnakovsa?

Ekstraklasą trudno się znudzić. Wystarczy jeden mecz, a już rodzi się nowa gwiazda. Kto jeszcze pamięta bohatera inauguracyjnej kolejki?

Pewnie niewielu, bo w dwóch kolejnych nawet nie wyszedł na murawę. Dlatego Patryk Mikita z Legii zajął miejsce w galerii, trzeba przyznać dość licznej, chwilowych gwiazd. Lukę po nim natychmiast wypełnił Łotysz Eduards Visnakovs, ledwo zdążył założyć koszulkę Widzewa.

Mikita zaliczył w debiucie bramkę i dwie asysty. Visnakovs – dwie bramki, a w kolejnym meczu, kolejne dwie. „Przegląd Sportowy” pyta czy to nowy Rudnevs? Nie będę nawet próbował odpowiadać na pytanie. Niech Visnakovs odpowie sam w kolejnych meczach. W Widzewie konkurencja mniejsza, więc w następnych spotkaniach raczej na pewno pojawi się w podstawowym składzie. Odwrotnie niż Mikita w Legii.  

Dla mnie ciekawsze od formy i bramkowego dorobku Łotysza są kulisy jego ściągnięcia do Łodzi. Trener Radosław Mroczkowski znany jest z tego, że ma oko na zdolnych nastolatków, których wynajduje nie wiadomo gdzie i następnie próbuje zrobić z nich prawdziwych piłkarzy. Okazuje się, że trochę starszych grajków też potrafi wyłowić z tłumu. Visnakovsa podejrzał w internecie i zaprosił na testy.

Teoretycznie powinno się na nich skończyć. Widzew, któremu z powodu zaległości finansowych Komisja Licencyjna dokręciła śrubę, nie ma prawa płacić nowo pozyskanym piłkarzom więcej niż pięć tysięcy złotych. Za takie pieniądze raczej trudno nakłonić zawodnika, by przeprowadził się do Polski. Visnakovs jednak długo się nie zastanawiał nad zmianą klimatu. Gdy go zapytać dlaczego, miga się od odpowiedzi jak może.

Prawda jest taka, że na jego transfer i część uposażenia pieniądze wyłożył prywatny biznesmen. Nazywa się Grzegorz Waranecki, a w Łodzi nikt nie robi tajemnicy z roli jaką odgrywa w Widzewie. Waranecki, pseudonim „Żagiel”, zainwestował pieniądze, które odzyska i jeszcze zarobi, jeśli Łotysz odpowiednio się wypromuje w Widzewie i zostanie z zyskiem sprzedany gdzieś na Zachód. Żadna sensacja, taki układ był już wielokrotnie ćwiczony w polskiej piłce.

Za to dowód, że nie ma przepisu, którego nie dało by się obejść. PZPN ukarał Widzew, a tak naprawdę zrobił mu przysługę, bo zachęcił takich ludzi jak Waranecki, zdeklarowanych sympatyków klubu, by mu pomogli. Nikt do niczego nie może się przyczepić. A skoro można uchylić się spod karzącej ręki Komisji Licencyjnej, można tez ominąć inne ograniczenia. Dlatego podpowiem Widzewowi jak może z bankruta stać się milionerem…

UEFA straszy najbogatsze kluby zasadą finansowego fair play. W skrócie - nikt nie będzie mógł wydać więcej, niż zarobi. Zasada szczytna, ale jak tu wytłumaczyć na przykład szejkom, którzy dla zabawy kupili sobie klub w Europie, że nie wolno im przepuścić kolejnych stu milionów, jeśli mają na to ochotę? Naiwni miliarderzy, zamiast spojrzeć na wschód Europy, nieudolnie próbują ograniczyć deficyt swoich klubów.

Widzew powinien jak najszybciej zaproponować, za odpowiednią opłatą, usługi doradcze Manchesterowi City, Chelsea, Paris Saint-Germain czy Monaco! Kolejni sami się zgłoszą. Niech podpowie ich właścicielom, gdzie i jak zatrudnić największe gwiazdy, by nikt się nie przyczepił. Zapewniam, że takie doradztwo opłaci się obu stronom.

Po raz kolejny okaże się, że POLAK POTRAFI! Szkoda tylko, że nie na piłkarskim boisku.

▬ ▬ ● ▬