Perspektywa mało prawdopodobna, ale...

Piłkarska Europa ma nowego bohatera. Chciałem nawet napisać, że to nowa gwiazda, ale przecież na gwiazdę zupełnie się nie nadaje.

Nazywa się Craig Shakespeare. Czyli nazywa się tak, jak najsłynniejszy angielski dramaturg William Shakespeare, znany pod spolszczonym nazwiskiem Szekspir. Przy okazji drobna uwaga - dostrzegam tu pewną niekonsekwencję, czy nawet brak logiki, skoro spolszczono nazwisko, tego samego powinno się dokonać także z imieniem. A wtedy byłby Wilhelm Szekspir, choć pewnie językoznawcy będą mnie chcieli wychłostać za te słowne igraszki...

Lepiej więc wróćmy do Craiga również noszącego słynne nazwisko. Od kilku dni każdy szanujący się kibic piłkarski musi je znać, jeśli nawet nie ma pojęcia (zakładam, że tacy niestety istnieją) kim był William Shakespeare. Otóż pan Craig został menedżerem Leicester City, choć miał być tylko kimś na chwilę. Gdy po serii porażek zwolniono Claudio Ranieriego, jako jego asystent przejął drużynę do momentu ogłoszenia nazwiska następcy Włocha.

Ale drużyna zaczęła wygrywać mecz za meczem i nikt już następcy nie szuka. Okazało się, nie pierwszy raz zresztą w historii futbolu, że asystent błyskawicznie pokazał swój ogromny potencjał, gdy przez przypadek dostał swoją szansę. Gdyby drużyna dalej grała dobrze z Ranierim, mało kto na świecie by wiedział, że istnieje jakiś Shakespeare [Szekspir], niekoniecznie William. Przecież dopiero w wieku 53 lat dostał pierwszą samodzielną pracę na trenerskim stołku.

Nowy menedżer zasługuje na określenie - swój chłop. Sympatyczny, nie pcha się przed szereg, nie próbuje udawać mądrzejszego niż jest. Opisujące go media z rozkoszą podkreślają, że codziennie pojawia się rano w klubie już o 7.30. Bo klub i trenerska praca to jego życie. Jeśli ktoś chciałby go ukarać, nie musi posyłać do więzienia. Gorsze byłoby pozbawienie możliwości wykonywania ukochanej roboty!

Gdybym był prezesem „Lisów” pewnie bym Ranieriego nie zwolnił, nawet jak drużyna miałaby spaść do drugiej ligi. Dlatego oburzałem się, gdy został pogoniony. I dlatego na prezesa raczej się nie nadaję, bo to funkcja wymagająca w ekstremalnych sytuacjach bezwzględności. W razie konieczności trzeba posłać na bruk nawet tego, który chwilę wcześniej dokonał niemożliwego, jak Włoch zdobywając w ubiegłym roku mistrzostwo Anglii.

A może miałem niepełną wiedzę na temat tej drużyny? Nie tylko ja zresztą. Chyba jedynie piłkarze w szatni wiedzieli, ile naprawdę w Leicester City było Ranieriego, a ile Shakespeare’a [Szekspira]? Ten ostatni właśnie zaliczył pierwszy sukces, awansował do ćwierćfinału Ligi Mistrzów eliminując Sevillę. Niektórzy już się zastanawiają, czy warto obstawić zwycięstwo jego drużyny w finale rozgrywek w czerwcu w Cardiff. Niby dobrze kombinują, bo skoro na Leicester nikt nie stawiał w poprzednim sezonie, a zostało mistrzem Anglii, więc…

Przy całym szacunku dla graczy Shakespeare’a [Szekspira], ich awans wynikał głównie z ogromnej niemocy, przede wszystkim strzeleckiej, piłkarzy Sevilli. Nie tylko z tego powodu perspektywa triumfu „Lisów” w Lidze Mistrzów wydaje się mało prawdopodobna, ale z pewnością bardziej prawdopodobna, niż wydawało się zdobycie mistrzostwa Anglii przed startem poprzedniego sezonu.

▬ ▬ ● ▬