Pierwsza lekcja do odrobienia

Fot. Trafnie.eu

Legia odpadła z Pucharu Polski przegrywając w półfinale w Krakowie 0:3 z Cracovią. Można zapytać - dlaczego jest tak źle, skoro jeszcze niedawno było tak dobrze?

Legia za chwilę pewnie będzie mistrzem Polski. Zwracam jednak uwagę na drobną zmianę akcentów w ocenie jej sytuacji. Jeszcze przed chwilą zastanawiano się kiedy nastąpi koronacja. Teraz coraz częściej nacisk kładziony jest na konieczność zdobycia jeszcze tego jednego jedynego punktu potrzebnego do tytułu. Wydaje się mało prawdopodobne, by go nie zdobyła w trzech meczach pozostających do końca sezonu, ale jakieś ziarno, raczej ziarenko, niepewności zasiano. Trudno jednak uwierzyć, by przegrała trzy ostatnie mecze w sezonie. Ja nie wierzę.

Sezon zasadniczy Legia zakończyła porażką z Górnikiem w Zabrzu. Ale uznano ją raczej za wypadek przy pracy, skoro koncertowo marnowała w meczu sytuacje do zdobycia bramki. Potem już w grupie mistrzowskiej pokonała Śląsk Wrocław, co z kolei uznano za powrót do normy. Dwoma remisami, z Jagiellonią Białystok i Piastem Gliwice, trudno się było przejmować, skoro najgroźniejsi rywale też tracili punkty.

Jednak dwie następne porażki były dla Legii niej bolesne. Bo ta poniesiona z Lechem w Poznaniu zawsze boli klub, którego prezes mówi otwarcie, że ma dominować latami w polskiej piłce i jeszcze marzy mu się jakaś rola do odegrania w Europie.

Ale poważnych konsekwencji przegranej w Poznaniu jeszcze nie było. Odwrotnie niż we wtorkowy wieczór w Krakowie. Porażka z Cracovią zakończyła marzenia o dublecie w tym sezonie. Czy z tej serii meczów bez zwycięstwa można już wyciągnąć jakiś wniosek?
Warto przypomnieć wypowiedź z początku czerwca dyrektora sportowego Legii Radosława Kucharskiego dotycząca przyszłości trenera Aleksandara Vukovicia (za: przegladsportowy.pl):

„Mistrzostwo Polski oznacza automatyczne przedłużenie umowy. Tak ustaliliśmy w kwietniu zeszłego roku. W Legii jesteśmy rozliczani za sukces sportowy i nagrody leżą na boisku. Z porażki w 2019 roku wyciągnęliśmy dobre wnioski i teraz dublet jest w naszym zasięgu. Przez trzynaście miesięcy Aleksandar Vuković zrobił ogromny postęp jako trener w stylu prowadzenia zespołu, zarządzania szatnią, emocjami i wychodzenia z trudnych momentów. Kryzysy wzmocniły jego pozycję. Jeśli dalej zachowamy cierpliwość w ciężkich chwilach, bo i takie nadejdą, to mój ubiegłoroczny telefon do Aleksandara Vukovicia i propozycja samodzielnej pracy z Legią mogą okazać się punktem zwrotnym w stabilizacji klubu. Robię wszystko, by był odpowiednim człowiekiem na właściwym miejscu, dając mu wsparcie i pomoc każdego dnia. Wszystkim dyrektorom sportowym życzę takiej współpracy z trenerem, jak ja mam z Vuko”.

Od wtorku dublet nie jest już w zasięgu. Natomiast jeszcze zanim Legia z Vukoviciem straciła na niego szansę, z trenerem podpisano nowy kontrakt. Zrozumiałem ten ruch jako próbę zdjęcia dodatkowej presji przed końcówką sezonu. Przy okazji znów wypowiedział się dyrektor Legii:

„Decyzja o przedłużeniu kontraktu z trenerem Vukoviciem jest naturalna i - co najważniejsze - bardzo mocno uargumentowana. W czasie ostatniego roku rozwinęliśmy nie tylko umiejętności indywidualne naszych zawodników, ale i potencjał całego zespołu. Zespół to zresztą w dużej mierze dzięki pracy trenera chyba najczęściej powtarzane teraz słowo w szatni Legii. Dobór ludzi do sztabu oraz szatni spowodował, ze zaangażowanie, poświęcenie, relacje międzyludzkie obrały kierunek, który zwiększa nam prawdopodobieństwo osiągnięcia zamierzonych celów. Trener Vuković doskonale odnajduje się w swojej roli, jest realistą, jest również świadomy presji związanej z nieustanną walką o trofea. Podejmuje odważne decyzje, które w dalszej perspektywie stają się zrozumiale”.

Nie wiem kto ma teraz większe pole do popisu – trener czy dyrektor sportowy? Dobrze, że ten drugi mocno wierzy w pierwszego i równie mocno deklaruje chęć współpracę. Na pewno wspólne działanie się przyda, by odpowiedzieć na pytanie – dlaczego ostatnio jest tak źle, skoro jeszcze niedawno było tak dobrze?

Nadal uważam, że Legia ma znacznie większy potencjał niż każdy inny klub w Ekstraklasie. Ale samym potencjałem niczego się nie osiągnie w piłce, co było doskonale widać w meczu z Cracovią. Wcześniej z Lechem zresztą też. Dlatego duet Vuković – Kucharski ma teraz do odrobienia pierwszą poważną lekcję z zarządzania kryzysem.

▬ ▬ ● ▬