Piętki, „siatki” i przewrotki

Fot. Trafnie.eu

W Bielsku-Białej odbył się mecz uważany za szlagier pierwszej fazy mistrzostw świata do lat dwudziestu. W grupie F Argentyna pokonała Portugalię 2:0.

Do szlagierów podchodzę z wielką ostrożnością, bo wiem, że często mogą być ćwiczeniami z perfekcyjnej taktyki, zamiast ciekawym i widowiskowym meczem. Ten Argentyny z Portugalią nie rzucił raczej na kolana. Zwycięstwo Argentyńczyków dowodzi ich skuteczności. Pierwszą bramkę zdobyli w okresie, gdy rywale wyraźnie przejęli inicjatywę. Sztuką jest zawsze wygrać mecz wyglądający z przebiegu gry na remisowy. Ale to temat do przemyśleń dla pokonanych, nie zwycięzców.

Kibicom, biorąc pod uwagę reakcję trybun, z pewnością podobało się wiele zagrań. Kto lubi dryblingi, piętki, przewrotki, „siatki”, ten musiał być usatysfakcjonowany. Komu przyszłoby do głowy zagrywać sprzed pola karnego piłkę na skrzydło przewrotką? Portugalski napastnik Rafael Leao wybrał właśnie takie rozwiązanie, za co został nagrodzony oklaskami.

Zawsze miło oglądać widowisko, w którym zawodnicy zamiast myśleć głównie o podawaniu piłki do boku lub do tyłu, natychmiast ruszają do przodu starając się minąć rywala (rywali). Na przykład Portugalczyk Jota. Wielokrotnie pochwalił się wyszkoleniem technicznym prezentując widowiskowe dryblingi. Był z pewnością najbardziej rzucającą się w oczy młodą gwiazdką w swojej drużynie.

W argentyńskiej na lidera wyrasta Esequiel Barco. W odróżnieniu od Joty, piłkarskiego artysty, bazuje na sile i szybkości. Zupełnie inny typ piłkarza. Niestety Barco do perfekcji opanował jeszcze jeden element wyszkolenia, dlatego kilka razy „przyaktorzył”. Już na początku meczu rozbawił widownię, gdy wił się z bólu po starciu z rywalem, by raptownie podnieść się z murawy, kiedy jego koledzy budując akcję kolejnymi podaniami, znajdowali się już blisko portugalskiego pola karnego.

Czy jacyś agenci obserwowali Jotę i Barco? Nie tylko ich zresztą. W obu drużynach jest sporo grajków, którzy są potencjalnym smakowitym kąskiem i okazją do (kto wie?!) zbicia fortuny. A może w Bielsku-Białej agentów nie było za wielu, bo tych najlepszych mają już rozpracowanych w szczegółach?

Agenta spotkałem za to dzień wcześniej. Chyba, bo do końca tego nie wiem, ale trudno mi uwierzyć by był kimś innym, analizując jego zachowanie. W Tychach oglądałem mecz Ukrainy z Katarem. Koło mnie siedział ktoś, kto na kartce ze składami drużyn przy kilku nazwiskach robił szczegółowe notatki. Zdecydowanie więcej przy Ukraińcach niż Katarczykach.

Gdy w drugiej połowie padł zwycięski gol dla tych pierwszych, sąsiad niespodziewanie się do mnie odezwał:

„Popow zdobył drugą brankę”.

Najpierw nie zrozumiałem o co chodzi, bo przecież Ukraina prowadziła 1:0. Chyba to zauważył, bo natychmiast dodał:

„Już drugą bramkę na mistrzostwach”.

To była niewątpliwa pochwała dla ukraińskiego zawodnika. Bo jak na obrońcę, wykazał się skutecznością godną uwagi. Sąsiad szybko zabrał kartkę z notatkami, długopis, powiedział - „Bye” i wyszedł ze stadionu. Była dopiero sześćdziesiąta minuta! Ale widać dla niego tyle wystarczy. Pewnie zobaczył, co chciał. A może spieszył się na kolejny mecz rozgrywany później tego samego dnia w Bielsku-Białej?

W każdym razie, jeśli w najbliższym czasie Denys Popow zamieni Dynamo Kijów na inny klub, będę wiedział kto maczał w tym transferze palce.

▬ ▬ ● ▬