Po znajomości, czyli za ile?

Fot. Trafnie.eu

Mistrzostwa jeszcze się nie zaczęły, a UEFA już pochwaliła się sukcesem. Nie sądzę jednak, by na wielu kibicach informacja o nim zrobiła szczególne wrażenie.

Pod stadionem w Kolonii spotkałem Amina z tabliczką informującą, że chce kupić bilet na mecz. Patrząc na moją akredytację zapytał, czy może mam jakiś. Uważał, że jako dziennikarz muszę mieć. Nie chciał uwierzyć, gdy tłumaczyłem, że żadnych biletów dziennikarze nie dostają (będzie jeszcze okazja, by napisać o tym oddzielnie). Napisał mi na kartce numer telefonu, żebym zadzwonił do niego na WhatsAppa, gdybym znał kogoś, kto ma jednak jakieś na sprzedaż.

Na peronie stacji kolejowej Ostbahnhof w Berlinie zaczepił mnie młody mężczyzna pytając o pociąg do Kolonii, którym mieliśmy za chwilę wspólnie jechać. Od słowa do słowa doszliśmy do tematu mistrzostw Europy. Jako Niemiec narzekał strasznie, że nie może obejrzeć meczów w kraju, w którym mieszka. Bo do tego potrzebne jest nawet nie kupno biletów, ale ich zdobycie. A niestety nie jest szczęśliwcem, któremu się to udało.

Na wszelki wypadek nie wspominałem mu o komunikacie jaki podała UEFA przed samym początkiem imprezy, w którym znalazły się takie informacje (za: uefa.com):

„Kibice ze 190 krajów zostaną powitani w Niemczech. Dzięki ponad 50 milionom zapytań o bilety w dwóch fazach składania wniosków, UEFA EURO 2024 są mistrzostwami Europy cieszącymi się największym zainteresowaniem w historii. Aby sprostać dużej liczbie próśb, ogółowi społeczeństwa i fanom drużyn udostępniono prawie 2,3 miliona (tj. 85%) z 2,7 miliona biletów. Do tej pory udostępniono o 93 147 biletów więcej niż pierwotnie planowano, co oznacza, że więcej kibiców niż kiedykolwiek będzie miało okazję dopingować swoją drużynę z trybun.

Dodatkowa liczba dostępnych miejsc wynikała ze zwrotów biletów i finalizacji konfiguracji stadionów. W ramach programu Fans First bilety te były oferowane i kupowane przez fanów, którzy początkowo nie przeszli w głosowaniu”.

Najwięcej biletów kupili kibice z Niemiec, Anglii, Austrii, Szwajcarii i Holandii. Największym zainteresowaniem cieszył się finał w Berlinie, mecz otwarcia w Monachium oraz półfinały w Monachium i Dortmundzie.

Z jednej strony rozumiem, że UEFA się chwali, skoro świetnie sprzedaje się stworzony przez nią produkt i świetnie na nim zarabia. Ile zarobili pośrednicy, pewnie nikt nie będzie w stanie policzyć. Znajomy miał możliwość zakupu biletów w pewnej agencji jeszcze przed mistrzostwami po 350 euro. Na mecz Polska – Francja były jeszcze droższe, bo po 400 euro i to „po znajomości”. Na pewno nie dla tych żyjących z przeciętnych pensji. Znam przypadek, gdy ktoś chciał sobie zrobić wycieczkę do Niemiec (bo przecież blisko), by zaliczyć ciekawą atrakcję sportowo – turystyczną. Gdy poznał potencjalne ceny biletów, zrezygnował. Wycieczka pewnie będzie, ale raczej wyłącznie krajoznawcza, w innym terminie.

Na pewno w Niemczech tej osoby teraz nie spotkam. Spotkam za to kolejnych chętnych do zakupu biletów, których kręci się mnóstwo pod stadionami mistrzostw z charakterystycznymi tabliczkami. Do Amina nie zadzwoniłem, bo żadnych nie mam, więc nie jestem w stanie mu pomóc.

▬ ▬ ● ▬