Pocałunek śmierci?

Fot. Trafnie.eu

W ostatnich dniach rodzime media zajęły się młodym polskim piłkarzem. Teksty o nim przypominały te informujące o losie na loterii z potężną wygraną.

Już sam tytuł nie pozostawia najmniejszych złudzeń: „Ależ hit! Polak w Liverpoolu. Biły się o niego potęgi”. A oto rozwinięcie tematu (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Kornel Miściur podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt z Liverpoolem. 17-letni bramkarz, który oprócz polskiego ma także brytyjskie obywatelstwo, do tej pory występował w rezerwach tej drużyny. Zaliczył już debiut w Młodzieżowej Lidze Mistrzów. O jego podpis walczyło więcej czołowych zespołów Premier League”.

Gdy czytam takie teksty już zaczynam się bać, bo jestem na nie wyjątkowo wyczulony. A to dlatego, że podobnych historii pamiętam mnóstwo, więc wygrzebanie jakieś z pamięci nie stanowi większego trudu. I w odróżnieniu od rodzimych redaktorów absolutnie się nimi nie podniecam, wręcz odwrotnie, natychmiast zapala się światełko ostrzegawcze. Muszę więc zapytać, czy podpisanie kontraktu przez młodego zawodnika z jednym z największych klubów na świecie to nie… pocałunek śmierci?

Gdyby ktoś uważał, że przesadzam, chętnie posłużę się przykładem świadczącym (niestety!) na moją korzyść. Jeszcze przed rokiem wspomniani redaktorzy namiętnie płodzili teksty o wielkim polskim talencie z tego samego klubu. Mateusz Musiałowski, bo o nim mowa, był przedstawiany jako wyjątkowy talent, „polski Messi”. Każdy mógł sobie dopowiedzieć - taki grajek w takim miejscu musi zrobić karierę. Cytowano, wtedy jeszcze, menedżera Jürgena Kloppa, który ciepło się o nim wypowiadał. I dał nawet zadebiutować w jakimś meczu, jeśli dobrze pamiętam, Ligi Europy.

Poświęciłem z tej okazji nawet kilka tekstów Musiałowskiemu, jednak w odróżnieniu od rodaków z ogromną ostrożnością przyjmowałem wszelkie informacje na jego temat jednocześnie ostrzegając, by się nimi nie zachłystywać. I obawy się sprawdziły. Przed nowym sezonem 21-letni zawodnik, który nie miał żadnych szans, by przebić się do pierwszej drużyny Liverpoolu, odszedł do cypryjskiej Omonii Nikozja.

Choć mogło się wydawać, że powinien sobie tam poradzić, po kilku miesiącach nowego sezonu zaliczył w jej barwach ledwie jedenastominutowy występ w meczu eliminacyjnym do Ligi Konferencji z azerskiemu Zira FK! Do fazy ligowej rozgrywek, co musiało stanowić potężne rozczarowanie, nie został nawet zgłoszony. Jednak (za: wp.pl) „w Omonii ciągle w niego wierzą”, a litewski trener drużyny Valdas Dambrauskas uważa „za bardzo utalentowanego piłkarza i z pewnością da mu wkrótce szansę w Cyprus League”.

Warto zwrócić uwagę jeszcze na coś:

„Po tym jak Musiałowski obserwował kilka meczów Omonii tylko z ławki rezerwowych pojawiły się w Polsce pytania czy ta sytuacja nie jest powiązana z jego dużym ego. W przeszłości potrafił on odmawiać powołań do reprezentacji Polski U-21 czy odrzucać oferty z Jagiellonii Białystok i Śląska Wrocław, mimo że Liverpool FC nie wiązał z nim przyszłości”.

Niech to wszystko będzie przestrogą dla 17-letniego Miściura, by za szybko nie uwierzył w swoją gwiazdę. W młodzieżowych zespołach wielkich klubów takich zawodników jak on jest mnóstwo, ale do pierwszej drużyny przebijają się wyłącznie jednostki wybitne. Życzę mu, by był jedną z nich, choć szans na to nie daję za wielkich.

▬ ▬ ● ▬