Pochwały, stonowana radość i rekord

Fot. Trafnie.eu

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia jeszcze o niedawnym meczu Polski z Litwą, ze względu na nawiązanie do niego w ostatnio udzielonym wywiadzie, i…

Oglądał go w Kownie z trybuny dla VIP-ów Saulius Mikoliūnas. Dziś to piłkarski agent, a były zawodnik między innymi Hearts of Midlothian Edynburg, Arsenału Kijów, Szachtiora Soligorsk czy Žalgirisu Wilno. Mecz z Polską miał dla niego wyjątkowe znaczenie, bowiem zawodnik Žalgirisu Kowno, Fedor Černych, wyrównał w nim jego długoletni rekord 101 występów w reprezentacji Litwy.

Po jej porażce przed dwoma tygodniami w miejscowych mediach było mnóstwo tekstów i komentarzy z nią związanych. Przed kilkoma dniami także Mikoliūnas wypowiedział się na temat litewskiej ligi, przy okazji zauważając (za: balticfootballnews.com):

„Wygląda teraz na bardziej konkurencyjną niż kilka lat temu. Ale aby zrobić kolejny krok, powinniśmy pójść za przykładem Polski. Organizacja Euro 2012 z Ukrainą dała im ogromnego kopa – nowe stadiony, lepszą infrastrukturę i falę entuzjazmu. Polska wzorowała się na Niemczech, które gościły mistrzostwa świata w 2006 roku, i zaczerpnęła od nich piłkarskiego ducha. Teraz ich liga jest jedną z najszybciej rozwijających się w Europie – silniejsza, atrakcyjniejsza i przyciągająca wysokiej klasy zawodników z całego świata”.

Teraz o jednym trenerze, który w tej lidze pracuje. Rumun Edward Iordănescu przez ostatni tydzień był niekwestionowanym ulubieńcem rodzimych mediów. Przejechano się po nim dość mocno, gdy jego Legia Warszawa przegrała kolejny mecz w lidze z Zagłębiem Lubin. I raczej nikt się nie obawiał, że może oddać. Może dlatego, gdy Legia wygrała w czwartek w Lidze Konferencji z Szachtarem Donieck, niektórzy dalej go nie oszczędzali, czepiając się, że w ogóle się nie cieszył, nawet po zwycięskim golu Rafała Augustyniaka w doliczonym czasie gry.

Dla mnie to już przegięcie. Po pierwsze, trenerzy różnie reagują na ławce na boiskowe wydarzenia. Jedni niczym kibice niezwykle emocjonalnie, jeszcze podkręcając atmosferę swoim ekspresyjnym zachowaniem. Drudzy z kamienną twarzą patrzą nawet na najbardziej ekscytujące akcje i gole. Biorąc pod uwagę pod jakim ciśnieniem był (jest) ostatnio Iordănescu, wcale mu się nie dziwię, że zachował się akurat bez wielkiej radości. Na jego miejscu też pewnie nabrałbym podobnego dystansu. Dajmy każdemu przeżywać ważne dla niego wydarzenia jak chce.

I na koniec o bezbramkowym remisie reprezentacji Polski z Holandią w Gdańsku. Żeńskiej, żeby nie było wątpliwości. Męska też by chyba takim wynikiem nie pogardziła, choć był to tylko mecz towarzyski, w odróżnieniu od tego w eliminacjach do mistrzostw świata, który czeka ją za niecałe już trzy tygodnie. Holenderki są wyżej notowane od Polek, były mistrzyniami Europy i wicemistrzyniami świata, więc remis z nimi naprawdę jest cenny.

To kolejny wynik drużyny prowadzonej przez Ninę Patalon co najmniej godny uwagi. Tak jak pierwszy awans do finałów mistrzostw Europy i zwycięstwo nad Dunkami podczas tej imprezy. Przy okazji spotkania z Holandią pobito jeszcze rekord. Obejrzało je 11 022 widzów, co stanowi jak dotąd najlepszą frekwencję na meczach kobiecej piłki w Polsce!
Ambitne (bardziej od rozkapryszonych facetów) dziewuchy w ostatnich latach zrobiły naprawdę ogromne postępy. Warto oglądać ich mecze, choć pewnie jeszcze wszystkich nie przekonam...

▬ ▬ ● ▬