2013-06-11
Pod rządami Murphy’go
Tydzień zaczął się mało sympatycznie. Po piątkowym remisie reprezentacji nie było za bardzo się czym pocieszać. Za to powodów do dołowania aż nadto.
Znacie prawo Murphy’go? Służę ściągą: „Jeśli coś może pójść źle, to z pewnością pójdzie”. Do tego trzeba dodać tytuł kultowej komedii: „Nie lubię poniedziałku” i już mamy gotowy obraz polskiej piłki jaki wczoraj wyłonił się z mediów.
Na pierwszy ogień poszedł Łukasz Piszczek. W Monachium chirurdzy dobrali się wreszcie do jego biodra. Okazało się, że w tym roku raczej piłki już nie kopnie. Schorzenie poważniejsze, niż oczekiwano. Nie ma się co oszukiwać i udawać zaskoczenia. Panowie z Dortmundu zgotowali Piszczkowi ten los. Powinni pozwolić mu się wcześniej położyć na stół, a nie oszukiwać organizm, by nadawał się do gry w kolejnym meczu. Dopiero jak nie było już nic do rozegrania (tylko w klubie, bo w reprezentacji jeszcze było), wyrazili łaskawą zgodę na operację. Czy to jest jeden z profesjonalnych klubów stawianych za wzór niemieckiej piłki?
Kolega Piszczka z drużyny, Robert Lewandowski, wczoraj nie miał nawet ochoty ukrywać złości na szefów Borussii. Opuścili bowiem szlaban na prostej, tak się wydawało, drodze do Monachium. Niestety może okazać się wyboista. Znacznie bardziej niż sądzili dwaj agenci polskiej gwiazdy. Nie jest tajemnicą, że pieniądze lubią ciszę. Te za potencjalny transfer Lewandowskiego musiały przez ostatnie kilka miesięcy mierzyć się z medialną wrzawą.
Panowie Kucharski i Barthel licytowali chwilami ostro, grali przecież o wielką pulę. Chyba jednak trochę za ostro. I teraz w Dortmundzie chcą im pokazać kto tu rządzi. Nawet jakby mieli odmrozić sobie uszy, do Bayernu Polaka w tym roku nie puszczą. W przyszłym odejdzie już za darmo. Ale ja za bardzo sobie nie wyobrażam Lewandowskiego w żółtej koszulce w najbliższym sezonie. On zresztą też nie, bo żali się otwarcie, że co innego mu obiecywali. Sprawy zaszły za daleko, za dużo już powiedziano. Polski napastnik sporo sympatii w Dortmundzie stracił, jeśli nie stracił jej całkowicie. Kibice nie chcą już kupować koszulek Lewandowskiego. Czy będą go chcieli jeszcze oglądać?
Ja postanowiłem za to obejrzeć w telewizji mecz reprezentacji do lat 19, jej trzeci grupowy w eliminacjach do mistrzostw Europy rozgrywanych na własnym terenie. Po dwóch porażkach z Chorwacją i Hiszpanią, padł remis 1:1 z Grecją. W efekcie ostatnie miejsce w grupie. A ciągle słyszę o super zdolnej młodzieży. Tylko trochę podrośnie i Polska ogra każdego. Dlatego muszę ostrzec, póki jeszcze czas, przed nadmiernymi oczekiwaniami związanymi z reprezentacją olimpijską. Jej misja jest niewykonalna! Marzę, żeby się mylić i zobaczyć pana Dornę z piłkarzami na igrzyskach w Rio. Nie sądzę jednak, by dało się cel osiągnąć. Reprezentacja właśnie przegrała wczoraj mecz towarzyski z Norwegią 2:4. Do Brazylii pojadą tylko trzy najlepsze drużyny młodzieżowych mistrzostw Europy. Na razie jest do Rio niewyobrażalnie daleko.
Znalazłem w końcu tytuł, który nie był dołujący: „›Zibi‹ o kadrze: będziemy groźni dla każdego”. Jak zwykle Boniek nie ma zamiaru schylać głowy i jedzie ostro do przodu. Niestety pocieszenie okazało się oszukane. To znaczy sam się oszukałem. Tytułowym „Zibim” okazał się bowiem atakujący reprezentacji Polski siatkarzy Zbigniew Bartman.
Dobrze, że gdy to wszystko piszę jest już wtorek…
▬ ▬ ● ▬