Podsumowanie 2014 roku – cz. 9

Fot. Trafnie.eu

Z czego się bicza nie ukręci? Kto się cieszy, że już nie gra w piłkę? Kto się na siłę pcha do reprezentacji Polski? Odpowiedzi (nie tylko) na te pytania padły w listopadzie.

Awansowaliśmy do pucharów, które złamały Ruchowi kark. W okresie przygotowawczym błędów nie popełniłem, wyniki wszystkich badań wychodziły zawodnikom dobrze. Ale problem w tym, że graliśmy praktycznie taką samą jedenastką cały poprzedni sezon, w nowych rozgrywkach było to samo. Mieliśmy za wąską kadrę. Chciałem zawodników będących w stanie z miejsca wskoczyć do składu, a przychodzili do nas tylko tacy, którzy mogli wzmocnić nas dopiero za pół roku czy rok. To był największy problem.

Na Słowacji mawiamy, że z g... nie da się ukręcić bicza, ale w Chorzowie właśnie tego dokonaliśmy. Nikt po nas nie oczekiwał takiego sukcesu, wszyscy naookoło się dziwili, gdy nam się to udało. Dlatego bolało mnie to zwolnienie, zwłaszcza że czułem, iż wciąż mogę coś tej drużynie dać. Bardzo emocjonalne było spotkanie z kibicami. Fani specjalnie przyszli mnie pożegnać, zapełniła się cała trybuna, aż mi łzy poleciały.
Jak Kocian, trener Pogoni Szczecin, wcześniej Ruchu Chorzów

Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę – od 8 lat nie wziąłem żadnego zastrzyku. Co najwyżej tabletkę przeciwbólową, by zagrać w oldbojach. A w trakcie kariery? Nagminnie brałem codziennie po 3-4 tabletki, które rujnowały mój żołądek i jelita. Ktoś kto nie bierze takich rzeczy, nie zrozumie, o czym mówię. Te wszystkie zastrzyki w Achillesy... Przed każdym meczem w Trabzonie brałem zastrzyk, nikt nie zastanawiał się nad tym, jaką krzywdę mi wyrządzają. Jeden z lekarzy wytłumaczył mi kiedyś, że jak tak dalej będzie to wyglądać, za 10 lat nie będę mógł chodzić. Blokadę można wziąć raz na miesiąc, a nie co chwilę.

Z tymi śrubami w kolanach, z tymi wszystkimi blachami, siatkami w pachwinach, to nie miało już sensu. Śmieje się, że brakuje mi jedynie blaszki w głowie, chociaż mam na niej parę sznytów, bo kilka razy rozwalałem. Chociaż kto wie? Byłem 10 razy usypiany do różnych operacji i nie wiem, czy mi tej blaszki nie wszyli, bo czasem się zachowuję, jakbym ją miał.
Mirosław Szymkowiak, były piłkarz Trabzonsporu

Żarty się skończyły. Po raz pierwszy w życiu naprawdę nie wiem jak zaradzić ciągnącemu się od siedmiu miesięcy kryzysowi. Przez 13 lat mojej obecności w piłce na poziomie Ekstraklasy nie pamiętam, aby jakiś klub miał tak długi dołek. Od zapewnienia sobie awansu do „grupy mistrzowskiej” w poprzednim sezonie, rozegraliśmy 23 mecze w Ekstraklasie i ponieśliśmy 18 porażek. To sytuacja niespotykana, wręcz dramatyczna. Już trzeci trener nie może sobie z tym problemem poradzić.

Mam już dosyć wspierania zespołu po kolejnych porażkach i mówieniu zawodnikom, że jesteśmy „prawdziwymi rycerzami” i wygramy następny mecz, bo są oni na dzień dzisiejszy "pseudopiłkarzami". Odbyłem z drużyną trzy rozmowy motywacyjne i jedną ostrzegawczą, ale nie przyniosły one praktycznie żadnego efektu. Dlatego kończę z gadaniem i motywowaniem piłkarzy. W najbliższych dniach nastąpią wreszcie z mojej strony czyny i rozliczenia z zespołem, bo zabawa się skończyła, a za chwilę, jeżeli nie podejmę odpowiednich kroków, będziemy mieli „Ekstraklasowy pogrzeb”.
Radosław Osuch, właściciel Zawiszy Bydgoszcz

Zabrakło taty. Jego wsparcia, dyscypliny w domu, odpowiednich wskazówek na życie. Wyjechał z Polski w poszukiwaniu pracy, kiedy byłem dzieckiem. Przysyłał nam pieniądze, a ciężar wychowania mnie i Marcina spadł na mamę. Opiekowała się nami i robiła wszystko najlepiej, ale w pewnym momencie potrzeba było twardej, ojcowskiej ręki. Nie należałem do grzecznych dzieciaków, trochę „grandziłem” na podwórku czy w szkole. Mama często do niej kursowała z mojego powodu, w drugiej klasie podstawówki dostałem naganę za wysikanie się pod oknem gabinetu pani dyrektor.

Ludzie odbierali mnie jako aroganta i sodziarza, bo mówiłem, co myślałem. Tej mojej pewności siebie już nic nie zmieni, choć może trzeba było pokazać na boisku, kto to jest Filip Burkhardt, a nie gadać o tym.

Jako nastolatek zarabiałem w miesiąc tyle, ile mama w rok. Wydawało mi się, że tak będzie cały czas. Człowiek się w tym zatracił. Myślałem, że daję maksa na treningu, a to było samooszukiwanie się. Gdybym miał dzisiejszą świadomość… Szkoda. Miałem wszystko poukładane, szkołę i świetne warunki do treningów. W ogóle tego nie wykorzystałem, w ani jednym procencie. Zamiast zostawać po zajęciach i ćwiczyć, to mi się nie chciało.

Wiem, że bez ciężkiej pracy niczego nie ma, jak mi czegoś brakuje to idę mocniej docisnąć. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Kiedy żona z córką jeszcze śpią, rano wymykam się pobiegać. Imprezy dawno poszły w odstawkę. Kiedyś chodziło się po dyskotekach, zarywało noce. Liczyłem, że ujdzie mi to na sucho, a tak nie było. Jedna nieprzespana noc, druga odbijała się na formie. Nie myślałem, żeby się wysypiać czy dobrze odżywiać. Nawet jak nie piłem alkoholu, a wracałem z dyskoteki o drugiej w nocy, te godziny odpoczynku uciekały.

Moim menedżerem był Radosław Osuch. Niestety. Krytycznie patrzę na swoje błędy, ale też wiem, że w niczym mi nie pomógł. Gdyby nie on, zagrałbym w Legii. Tej mistrzowskiej z 2006 roku, w drużynie z Marcinem. Zadzwonił Dariusz Wdowczyk, powiedział, że mnie chce. Amica łączyła się z Lechem, mój menedżer miał pójść do prezesa Jacka Rutkowskiego z prośbą o zgodę na transfer, ale…nie poszedł. Miał z nim jakieś kiepskie relacje, więc wysłał moją mamę. To okazało się złym pomysłem. Ona nie miała pojęcia, jak się takie sprawy załatwia. Lech postawił zaporową cenę, a ja zostałem na lodzie.

Po incydentach z Osuchem nie mam menedżera i działam sam. Nie wiem, czy gdybym miał agenta, trafiłbym do Łęcznej. Oni biorą wielkie prowizje, a kluby chcą tego unikać. Pierwsze, o co zapytał mnie pan Jankowski przed rozpoczęciem rozmów, to czy mam menedżera. Ucieszył się z odpowiedzi. To znaczyło, że mogą za mnie zapłacić.
Filip Burkhardt, zawodnik Górnika Łęczna

Doskonale wiem, że teraz można powiedzieć, że Furman niepotrzebnie połasił się na pieniądze, poleciał do Francji, a siedzi na trybunach. I generalnie, że się nie nadaje. Chcę się podnieść, ale przyznaję, że jestem teraz na dnie. I tkwię w nim po same uszy.
Dominik Furman, zawodnik Toulouse

Nie narzekam na zdrowie ani na pamięć i mogę potwierdzić słowa świętej pamięci Kazimierza Górskiego, że pomaga mi w tym praca z coraz młodszymi ode mnie zawodnikami. Pewnie, nie oglądaliśmy tych samych filmów, mamy zupełnie różne doświadczenia, ale problemu, żeby znaleźć z nimi wspólny język, jeszcze u siebie nie zaobserwowałem. Praca z młodzieżą zmusza, żeby być ze wszystkim na bieżąco. Przy okazji cały czas ruszam się z nimi na świeżym powietrzu, więc dotąd nie zardzewiałem. Zresztą akurat w futbolu podstawowe założenia nie zmieniły się od czasu, kiedy sam byłem piłkarzem.

Jak ktoś ma 19 lat, to musi zapier…, aż będzie gwizdało, bo tylko takie podejście przyniesie potem dobre efekty.

Zawsze, gdy słyszę euforię po pierwszym zwycięstwie, a młodym często zdarza się zakochiwać w sobie z wzajemnością i mieć poczucie, że u stóp mają cały kraj już po pierwszym czy drugim dobrym meczu, tylko się uśmiecham. Bo ja już dobrze wiem, że po początkowych sukcesach trzeba się nastawić na mnóstwo problemów. One zawsze przychodzą.

Bieda zmusiła większość klubów do poszukiwania młodych zdolnych chłopaków i dzięki temu udało się wyszukać naprawdę sporo talentów. I to oni są polisą na lepszą przyszłość naszej Ekstraklasy.
Franciszek Smuda, trener Wisły Kraków

Mam 29 lat, dla bramkarza to jest dobry wiek. Chciałbym powalczyć o grę w reprezentacji.

A dlaczego nie mogę mieć takiego marzenia? Wystarczy spojrzeć, jacy bramkarze byli powoływani do kadry w przeszłości. Jak sobie przypomnę niektóre z nazwisk, to najpierw chce mi się śmiać, a później paruje mi głowa. Nie jestem szalony i nie twierdzę, że lepiej bronię od Wojtka Szczęsnego czy Artura Boruca. Ale na litość boską, siedem lat spędziłem w Norwegii, rozegrałem mnóstwo meczów. W zeszłym roku jedna z dwóch największych gazet w kraju wybrała mnie na najlepszego bramkarza ligi. Pojawiła się nawet okładka gry FIFA z moim wizerunkiem. W limitowanej wersji, ale jednak. Tylko co z tego, przez ten czas nikt z kadry nawet się nie zainteresował, że jest taki Leciejewski, że całkiem nieźle mu w tej Norwegii idzie.

Klub już cztery razy przedłużał ze mną kontrakt. Może to zostać uznane za przechwałki, ale od dwóch lat na każdym meczu pojawia się duża flaga z godłem Polski i moim imieniem. W zeszłym sezonie fani Brann uznali mnie za najlepszego zawodnika sezonu w klubie. I co ja mam jeszcze zrobić, żeby ktoś w Polsce przypomniał sobie o Leciejewskim? Sędziego udusić? To akurat chyba by nie pomogło, bo kiedyś na boisku nie wytrzymałem i złapałem sędziego za kark.

Z równowagi wyprowadza mnie ta bezradność. Leciejewski? Rzeczywiście, taki bramkarz kiedyś był – tak się mnie zapamiętało w Polsce. Jest wielu zawodników, którzy raz dobrze kopną piłkę za granicą i media się o nich rozpisują. A ja? Mogę wspominać Norwegię, wpatrywać się w wyróżnienie, jakie dostałem kilka miesięcy temu od ambasady polskiej. To jedna z najdziwniejszych nagród otrzymanych w życiu. Wybrano mnie na Osobowość Roku w tym kraju. W kategorii Młody Polak. Za całokształt osiągnięć. Co ja mogę zrobić więcej? Nic. Dlatego chciałbym wrócić do Polski i udowodnić, że potrafię całkiem nieźle piłkę łapać.
Piotr Leciejewski, bramkarz Brann Bergen

Wawrzyniaka zawsze będę bronił, dla mnie to jest jedyny możliwy kandydat na grę na lewej obronie. Niech tylko Nawałce nie wypali plan gry z prawonożnym piłkarzem na lewej stronie defensywy - wtedy dopiero posypią się gromy! Ale jeśli Nawałka chce eksperymentować, to niech eksperymentuje, ale nie wyobrażam sobie, by Wawrzyniaka na dłuższą metę wyeliminowały z gry w kadrze inne sprawy niż kontuzja. Bo jeśli Wawrzyniaka nie będzie w przyszłości w kadrze, to wychodzi na to, że sztab szkoleniowy nie nadaje się do niczego, bo nie przeanalizował meczu z Niemcami, w którym Wawrzyniak wystąpił. Przecież to on w tym meczu rozpoczął akcję na 1:0 dla Polski, i niech nikt o tym nie zapomina. Ale OK, nie będzie, że ma kontuzję, bo jeśli nie, to zaczyna się wielki, wielki problem trenera Nawałki z jego pomysłami.

Jeżeli na dzień dzisiejszy Szczęsny, Boruc i Fabiański bronią w swoich klubach, to Skorupski może bronić do "60", a w reprezentacji nie zagra. Jedyne wytłumaczenie dla ewentualnego powołania dla Skorupskiego byłoby jego powiązanie z Górnikiem Zabrze. On nie nadaje się nawet na trzeciego bramkarza w kadrze.

Musi być trochę szyderki w kierunku Nawałki. Myślałem, że skoro coś idzie w niezłym kierunku, to się tego trzymamy. Ale najwidoczniej jest za dobrze i trzeba coś zepsuć.
Wojciech Kowalczyk, ekspert Polsat Sport

W ogóle lubię Polaków. Wiem, że zawsze darzyli Gruzinów sympatią. Zresztą Polaków dobrze wspominam także jako trener. W Olympiakosie prowadziłem Michała Żewłakowa, a w Anorthosisie Łukasza Sosina. Należeli do najlepszych zawodników, zwłaszcza Sosin był istotny, bo strzelał dużo goli dla mojej drużyny. Do dziś czasem go spotykam, bo tak jak ja mieszka na Cyprze.
Temur Kecbaja, trener reprezentacji Gruzji

Jakaś alternatywna kariera Sebastiana Mili dzieje się na moich oczach. Nie muszę się jednak szczypać, by stwierdzić, że to się dzieje naprawdę. Zbyt ciężko pracuję, aby wiedzieć, że nie śnię.
Sebastian Mila, zawodnik Śląska Wrocław

To wszystko zaczyna się fajnie układać, ale czy Adam mnie czymś zaskoczył? Na pewno trzeba podkreślić, że podwaliny pod tę reprezentację położył Waldemar Fornalik, który miał wizję zespołu, ułożył go. W poprzednich eliminacjach zabrakło nam jednak szczęścia do osiągnięcia dobrych wyników. U trenera Nawałki drużyna już zatrybiła, a nowemu selekcjonerowi oddajmy, że dobrze dobrał ludzi i ułożył ich taktycznie.
Edwaed Lorens, szef skautingu Ruchu Chorzów

W eliminacjach MŚ 2010 błędem było pozostawienie na stanowisku Leo Beenhakkera. On już nie trenował, tylko "pontyfikował". Siedział w Sheratonie, pił cappuccino i dużo mówił. Później też czegoś brakowało. W ostatnich pięciu-sześciu latach popełniliśmy za dużo błędów, by mogło się udać. Sukces musi mieć przyczynę, tak samo jak porażka. Kiedyś nie miał z czego wypłynąć, nie było podstaw, by myśleć o wygrywaniu. Teraz są. Na marzec czekam spokojnie, ale nie znaczy że bezczynnie.

Trener musi mówić tym samym językiem co zespół, stworzyć atmosferę, mieć pomysł i dobrać wykonawców. Dziś nie ma dystansu między nim, a drużyną. Byłem przekonany, że się uda, wiedziałem to wcześniej niż inni, bo i widziałem więcej. Wziąłem odpowiedzialność zatrudniając Adama. To poważny facet, pracowity, ułożony, naturalny, nie jest sztuczny, nie tresuje dziennikarzy po jednej wygranej. Tej drużynie był potrzebny ktoś taki. Niektórzy piłkarze narzekali, że jest za twardy i za dużo trenują. Reprezentacja to nie jest towarzystwo wzajemnej adoracji.
Zbigniew Boniek, prezes PZPN

Przecież kariera nie kończy się na piłce w Polsce. Poza tym w Polsce osiągnąłem prawie wszystko, czy to z klubami, czy z jedną czy drugą reprezentacją. To będzie bardzo trudne do powtórzenia za mojego życia.

Ja dobrowolnie poddałem się karze. Wcale nie musiałem tego robić. Zrobiłem to ze względu na zdrowie i ze względu na przedłużający się proces, bo to mogło trwać jeszcze wiele lat. Różnie mogłoby też być z dojazdami do Wrocławia, a Sąd Najwyższy z różnych powodów odżegnał się od tego, by przenieść sprawę do Warszawy. Musiałby od nowa zapoznawać się ze wszystkimi wątkami, aktami i tak dalej.
Janusz Wójcik, były trener reprezentacji Polski

Do końca życia pozostanie mi w sercu zadra, że choć w reprezentacji rozegrałem 102 mecze, to nie dane mi było dostąpić zaszczytu gry na Stadionie Narodowym. W rodzinnej Warszawie, na mojej Pradze, gdzie się wychowałem. Cóż, nie można mieć wszystkiego, ale pod tym względem czuję niespełnienie. A może nie zagrałem na nim na własne życzenie...

Kiedy czasem słyszę w radiu ekspertów mówiących o piłkarzach polscy kopacze, mam ochotę jednemu czy drugiemu dać po mordzie. Bo nie mają pojęcia, ile to wszystko kosztuje wysiłku. Nie wiedzą, co to sport, mobilizacja, stres, rywalizacja, poświęcenie i przeciwnik. Potrafią się tylko pośmiać, że piłkarz niczego nie potrafi. Mam nadzieję, że wreszcie nabiorą odrobiny szacunku i nim po raz kolejny powiedzą kopacz, jeden z drugim ugryzie się w język.
Michał Żewłakow, były reprezentant Polski

Cytaty pochodzą z: przegladsportowy.pl, wkszawisza.pl, "Super Express", "Piłka Nożna", onet.pl, katowickisport.pl, "Tempo"

▬ ▬ ● ▬