Polacy zadowoleni, rywale też

Fot. Trafnie.eu

Drużyna Adama Nawałki poznała rywali w walce o finały mistrzostw Europy. Mogło być gorzej, ale zakładanie, że na pewno wywalczy awans, jest mocno przesadzone.

Zupełnie zapomniałem o losowaniu grup eliminacyjnych EURO 2016 w Nicei. Gdy sobie przypomniałem, szybko sprawdziłem na kogo trafiła Polska. Okazało się, że na Hiszpanię, Portugalię, Walię, Cypr i Maltę. Przysięgam, że nic nie ściemniam! Głowa bombardowana nadmiarem informacji o losowaniu postanowiła bez mojej wiedzy szybciej pozbyć się nurtującego ją napięcia. I właśnie to wszystko przyśniło mi się w nocy z soboty na niedzielę!!! 

Gdy się obudziłem i obejrzałem prawdziwe losowanie, okazało się może ciut lepsze dla Polski. W eliminacjach zmierzy się z Niemcami, Irlandią, Szkocją, Gruzją i Gibraltarem. Biorący udział w losowaniu Jan Tomaszewski, człowiek o wyjątkowo krótkiej pamięci, na scenie podsumował na gorąco polską grupę jako „very good”. To się dopiero okaże...

Będę do bólu powtarzał – o tym jak silna jest dana grupa można się przekonać na zakończenie eliminacji. Na pewno nie tuż po losowaniu. Warto pamiętać, że w Niemczech, Irlandii, Szkocji i Gruzji już się cieszą, że zagrają z Polską, a nie z silniejszym rywalem. Nie lekceważyłbym też Gibraltaru, choć to zupełny nowicjusz. Proszę pamiętać, że stanowi wypadkową kultury Anglii i Hiszpanii. Mam nadzieję, że nie kultury piłkarskiej, bo choć zajmuje mikroskopijne terytorium, może okazać się trudniejszy do ogrania, niż się niektórym wydaje.  

Przynajmniej w trzech meczach wyjazdowych polscy kibice będą mogli zaśpiewać „Gramy u siebie”. Do Niemiec rzut beretem, a w Szkocji i Irlandii liczne polskie kolonie sprawią, że bitwa o bilety dla kibiców gości będzie bardziej zacięta niż późniejszy mecz.      

Słysząc pierwsze komentarze cieszy mnie, że przynajmniej szanse w meczach z Niemcami są oceniane realnie. Na szczęście nikt się nie napina, że wreszcie trzeba z nimi wygrać. Nadzieje na to są mniej więcej takie, jak polskiej trójki… panczenistów na pokonanie Holendrów podczas igrzysk w Soczi. Realnie ocenili własne możliwości, pojechali w półfinale z nimi bez niepotrzebnego napinania. Przegrali, bo przegrać musieli, ale później zdobyli (być może dzięki takiemu podejściu) brązowy medal. To też sukces, jakim dla piłkarskiej reprezentacji Polski byłby awans do finałów mistrzostw Europy. Trzeba pamiętać, że zagra w nich więcej drużyn, aż dwadzieścia cztery. Dlatego awans daje automatycznie drugie miejsce, a być może nawet trzecie. Jednak zakładanie już dzisiaj, że „musimy awansować z tej grupy” jest śmieszne.      

UEFA zafundowała wszystkim spodziewaną niespodziankę. Scentralizowała prawa telewizyjne do przekazywania eliminacji. Dzięki temu będzie więcej pieniędzy. Gianni Infantino, sekretarz generalny UEFA, nazwał to „nową erą w historii reprezentacyjnego futbolu”. Ale pozostaje jeszcze cena jaką trzeba za ową innowację zapłacić. Mecze będą się odbywały w innym systemie anonsowanym jak „piłkarski tydzień”. Pierwszy już w czwartek, ostatni we wtorek. W tym czasie każda drużyna musi rozegrać dwa mecze! W czwartek i niedzielę, piątek i poniedziałek lub sobotę i wtorek. Czyli między nimi tylko dwa dni wolnego, zamiast trzech jak w dotychczas obowiązującym systemie (piątek i wtorek).

To może okazać się trudniejszy przeciwnik, niż ci wylosowani w niedzielę, szczególnie dla takich drużyn, jak polska, która ma wyjątkowo skromny potencjał. Kontuzja Błaszczykowskiego i nie ma wartościowego zmiennika, który potrafiłby go zastąpić. 

Skończyło się też samodzielne ustalanie kalendarza. Kilka godzin po losowaniu UEFA podała kompletny terminarz eliminacji. Polsce przypadła rola historyczna. Będzie pierwszym przeciwnikiem Gibraltaru w jego meczu eliminacyjnym. Na koniec eliminacji zagra na wyjeździe ze Szkocją, a trzy dni później u siebie z Irlandią. 

Specjaliści od logistyki na pewno nie będą się nudzić. Miejmy nadzieję, że piłkarze nie pozwolą się nudzić także kibicom. 

▬ ▬ ● ▬