Polityka, niestety…

Fot. Trafnie.eu

Chorwacja pokonała po dogrywce Anglię 2:1 i w niedzielę zagra z Francją w finale mistrzostw świata na stadionie Łużniki w Moskwie.

Przez ostatnich kilka dni można było odnieść wrażenie, że ten mecz był najwyżej dodatkiem do wydarzeń i komentarzy, które szczęśliwie dla gospodarzy nie towarzyszyły dotychczas mistrzostwom. Ale od polityki nie da się uciec. Szczególnie tej w szerszym wymiarze podczas najważniejszej imprezy w najważniejszej dyscyplinie sportu na świecie. 

Przed dwoma dniami rosyjska telewizja podała informację, że Ognjen Vukojević nie jest już członkiem sztabu chorwackiej kadry na mistrzostwa świata. Został z niej usunięty w związku z zamieszczeniem w internecie filmiku, w którym w roli głównej wystąpił obrońca Domagoj Vida krzyczący po meczu ćwierćfinałowym z Rosją: „Chwała Ukrainie”. Obaj Chorwaci byli w przeszłości związani z Dynamem Kijów.

Informację podano bez dodatkowych komentarzy, ale w sposób nie pozostawiający wątpliwości, że – doigrał się!

Vukojević z Vidą na wyścigi przepraszają Rosjan, twierdząc, że nie mieli nic wspólnego z żadnymi działaniami politycznymi, ale lawina ruszyła. Ukraińska federacja już zaoferowała obu panom pomoc w zapłaceniu ewentualnych kar. Bo FIFA wszczęła śledztwo.

W ten sposób nakręcona została cała polityczna spirala, dzięki której do mediów wróciły w tytułach słowa – wojna, Ukraina, Krym... Skutecznie zniweczyły ocieplany od początku mistrzostw wizerunek Rosji na świecie.

Gospodarzom zdecydowaniem bardziej na rękę wyłby awans do półfinału na przykład Serbii, zamiast Chorwacji. Od lat jest jej zdeklarowanym sojusznikiem na Bałkanach. Chorwaccy kibice, których spotkałem w metrze jadących na mecz półfinałowy na Łużniki, myślą hasłami, które potrafią nawzajem się wykluczać. Najpierw śpiewali:

„Kto nie skacze ten prawosławny, hej, hej, hej...”

By po chwili zainicjować:

„Ras-si-ja”.

Serbowie, tak jak Rosjanie, wyznają prawosławie. Chorwaci są katolikami. Czyli do piłki na turnieju w Rosji wkroczyła polityka na mocnych religijnym fundamencie. Czyli to, co Władimir Putin ze swoją ekipą starali się omijać szerokim łukiem, by nie łączyć w żaden sposób z piłką.

Gdy speaker wyczytywał przed meczem nazwiska zawodników i doszedł do - „Domagoj Vida” - chorwacki obrońca przywitany został gwizdami. To była tylko skromna porcja. Miejscowi kibice przypomnieli sobie o nim dopiero pod koniec pierwszej połowy. I wtedy już każde dojście do piłki Vidy było kwitowane przeraźliwymi gwizdami. Ani jemu, ani Chorwatom to jednak nie przeszkodziło w pokonaniu Anglików.

Wygrali, choć już po pięciu minutach przegrywali 0:1. Jednak później walczyli jak pitbulle, mieli w końcówce więcej siły i na pewno zasłużyli na zwycięstwo. Jak powiedział Ivan Perisić, uznany przez FIFA za najlepszego zawodnika meczu, dla tak małego narodu jak Chorwacja, taki mecz ma wyjątkowe znaczenie.

Dla każdego ma, ale wyobrażam sobie co działo się po półfinale w jego ojczyźnie. Chorwaccy kibice już w Moskwie pokazali, że nie tylko potrafią dopingować swoich piłkarzy, ale też odpowiednio imprezować.

▬ ▬ ● ▬