Polska tragedia

Fot. Trafnie.eu

We wtorek został obalony kolejny mit. Zastanawiam się tylko jaki. Czy o młodych – zdolnych zawodnikach, czy o młodym – zdolnym szkoleniowcu?

Młodzieżowa reprezentacja Polski przegrała na wyjeździe z taką samą reprezentacją Grecji 1:3. To był mecz kończący grupową fazę eliminacji do mistrzostw Europy, a w perspektywie nawet do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.

Polakom wystarczał remis w Katerini, by zająć pierwsze miejsce w grupie. A nawet minimalna porażka, jeśli w drugim pojedynku Szwecji z Turcją padłby remis. Czyli wystarczało naprawdę niewiele, a takich meczów się boję najbardziej. Jak ktoś zaczyna myśleć o remisie, zawsze to się może źle skończyć. No i się skończyło.

Znalazłem już tytuły opisujące porażkę jako grecką tragedię. Niesłusznie. To była typowa polska tragedia. Czyli taka, w której najpierw nadmiernie rozbudza się oczekiwania, a następnie leczy kaca po (nie)spodziewanym niepowodzeniu. W polskiej piłce jest normą od lat. Ja to nawet rozumiem, czemu już kilka razy dawałem wyraz. Przy kompletnej mizerii w tej branży każda nadzieja na sukces staje się okazją do pompowania balonika. Ten akurat pompowano bez sensu ponad miarę.

Reprezentacji młodzieżowej nie brakowało przysłowiowego ptasiego mleka. Na decydujący mecz do Grecji poleciał z nią nawet własny kucharz. Czego więc zabrakło? Przede wszystkim umiejętności. Ale może też zdrowego rozsądku? Jeśli Rafał Wolski, który powinien rządzić tą drużyną, siedzi prawie cały mecz na ławce rezerwowych, bo na ławce siedział też w klubie, do którego trafił z Legii z własnej woli i cały czas powtarza, że niczego nie żałuje, to czegoś nie rozumiem...

Najbardziej tragikomiczne w tym wszystkim jest to, że nawet w końcówce meczu z Grecją, mimo że Polska przegrywała 1:2, nadal zajmowała pierwsze miejsce w grupie! Czyli mogła uzyskać awans mimo trzech wyjazdowych porażek z trzema najgroźniejszymi rywalami – Turcją, Szwecją i Grecją. Dopiero bramka strzelona w końcówce Turkom przez Szwedów, dająca im zwycięstwo 4:3, zmieniła ostateczny układ w grupie i dała awans tym ostatnim.

Przeczytałem wypowiedź po meczu Zbigniewa Bońka obecnego w Katerini:

"Należy pochwalić chłopaków za zaangażowanie i chęci. Byli bardzo ambitni. Dzisiaj kolejny raz potwierdziło się, że futbol jest bardzo nieprzewidywalny. Przy stanie 1:1 mieliśmy piłkę meczową i gdyby udało nam się strzelić, cieszylibyśmy się z awansu. Tak jednak nie było”.

Brawo! Czyli prawdziwy grecki dramat, w którym główny bohater zmaga się z jakimś fatum. Najpierw tytułem wyjaśnienia – tę „piłkę meczową” miał Kacper Przybyłko przy stanie 1:1. Tylko, że ja już widziałem wiele takich „piłek meczowych”, które nie lądowały w siatce w podobnych sytuacjach. Przybyłko strzelał bowiem do pustej bramki z niewygodnej pozycji z ostrego kąta, więc trafił w boczną siatkę.

Oczywiście można by jeszcze zwalić winę na sędziego. Podyktował karnego za faul popełniony metr przed linią pola karnego. Ale może łatwiej byłoby przyznać, że Grecy byli po prostu znacznie lepsi i wygrali zasłużenie? Czy pan prezes PZPN naprawdę nie widział tych błędów swoich piłkarzy w grze obronnej? Nie tylko w tym meczu zresztą. Czy naprawdę nie zauważył kilku „piłek meczowych” jakie mieli gospodarze?

Śmieszy mnie też szukanie usprawiedliwień w braku, z różnych powodów, w podstawowym składzie kilku zawodników (Milik, Furman, Zieliński, Linetty). W każdym meczu z różnych powodów może kogoś zabraknąć w składzie. Jak się marzy o sukcesach trzeba mieć na ich miejsce wartościowych zmienników. Jak się nie ma, lepiej realnie spojrzeć na swoje możliwości.

Ale już kompletnie wymiękłem po mądrościach wygadywanych przez trenera Marcina Dornę:

„Po takim meczu ciężko coś powiedzieć. Tym bardziej, że zakończył on eliminacje. Zadanie, jakie przed sobą postawiliśmy, czyli awans do baraży, nie zostało wykonane. Zabrakło do tego detali – jednej decyzji, pięciu minut, pół metra...”

To podpowiem panu trenerowi – właśnie dzięki detalom zostały zdobyte wszystkie mistrzostwa i puchary w dyscyplinie, w której pan zarabia na życie.

I jeszcze ta wypowiedź Pawła Wszołka tuż przed meczem:

„W naszym roczniku jesteśmy w stanie wygrać z każdym".

To chyba w karty...

▬ ▬ ● ▬