Pomysły cuchnące obłudą

Fot. Trafnie.eu

Polska piłka szykuje się do powrotu na boiska. Czy rozgrywki rzeczywiście będą wznowione? To się wkrótce okaże. Na razie jest trochę... śmiesznie.
 
Od kilku tygodni czytam kolejne teksty, że jakaś liga ustaliła właśnie termin wznowienia rozgrywek. Następnie jest informacja, że nastąpi to [tu data] lub [druga data], ewentualnie podawana jest jeszcze [trzecia data]. Czyli koncert życzeń, a nie konkretna informacja.
 
Dlatego z niedowierzaniem zabrałem się do lektury tekstu, w którym podano konkretną datę wznowienia rozgrywek Ekstraklasy – 31 maja. Czy to naprawdę zapowiedź powrotu polskich piłkarzy na boiska?
 
Jeśli tak, powinni już normalnie trenować. Choć nie bardzo chce mi się wierzyć, że ligę i  rozgrywki krajowego pucharu uda się dokończyć, jeszcze bardziej chciałbym się mylić. A pewnie najbardziej życzą mi pomyłki prezesi klubów Ekstraklasy, szczególnie tych z czuba tabeli. Bo właśnie opublikowano sumy jakie mogą otrzymać z tytułu praw telewizyjnych na koniec sezonu, jeśli uda się go dokończyć. To (za: przegladsportowy.pl):
 
„Ostatnia rata z praw telewizyjnych Na podstawie szacunków jednego z klubów przy założeniu, że wszystkie zespoły zakończą sezon na tych samych miejscach, na których są obecnie”.
 
I tak na przykład 18 966 774 zł dla Legii Warszawa, 13 065 900 zł dla Piasta Gliwice, ale tylko 407 925 zł dla Arki Gdynia, czy zaledwie 140 625 zł a  ŁKS Łódź. Teraz jestem z stanie zrozumieć, że niekoniecznie wszystkim może się równo chcieć biegać za piłką w końcówce przerwanego nagle przez koronawirusa sezonu.
 
Nie wiem, czy rzeczywiście będzie dokończony, ale już wiem, że na razie jest ciekawie, czy nawet śmiesznie. Bo przeczytałem,że (przegladsportowy.pl):
 
„Ledwie zdążyliśmy zapoznać się z wstępnym projektem powrotu do rozgrywek PKO Ekstraklasy, a już podniosły się głosy przeciwko niemu. Oficjalnie chodzi o brak odpowiednich konsultacji i zbyt duży pośpiech w informowaniu opinii publicznej, ale coraz trudniej dać wiarę deklaracjom, że wszystkim klubom tak samo zależy na tym, by dokończyć sezon”.
 
A płynie z tego taki wniosek:
 
„Jasno widać, że solidarność w ekstraklasie jest mrzonką”.
 
No, rzeczywiście, cóż za niespodzianka. Kto by pomyślał? Trzeba mieć naiwność dziecka, i to do sześcianu, czy nawet wyższej potęgi, by oczekiwać solidarności ze strony klubów. Wiadomo przecież, że każdy ciągnął i ciągnąć będzie zawsze w swoją stronę. To, co znajduje się za płotem jego stadionu można zaorać. Dość prosta filozofia, od której raczej nie ma odstępstw.
 
Dlatego czekam na kolejne „kwiatki” jakie wyrosną po zasianiu pomysłu wznowienia rozgrywek. Na razie najbardziej spodobał mi się ten, by sędziowie prowadzili mecze w maseczkach i w rękawiczkach. Czyli, żeby ganiali po murawie z zakrytymi nosami i ustami. To może jeszcze z zawiązanymi oczami? A dlaczego tylko sędziowie? Dlaczego też nie piłkarze?
 
Ten genialny pomysł otwiera na razie mój prywatny ranking piłkarskich absurdów roku. I choć mamy za sobą dopiero nieco ponad jedną czwartą  tego roku, już wróżę mu wielką szansę na końcowe zwycięstwo.
 
A jeszcze przeczytałem, że zawodnicy nie będą mogli zbliżać się do sędziego na odległość mniejszą niż dwa metry. To wszystko głupota w najczystszej formie i dowód zupełnego braku logiki. Bo może jeszcze wprowadzić bezkontaktowość w grze dla zawodników? Albo ktoś jest zdrowy i może grać (normalnie sędziować) w piłkę, albo nie. Jeśli komuś tak zależy na zdrowiu zawodników (sędziów) i maksymalnym ich zabezpieczeniu, niech nie każe im wychodzić na boisko aż do zakończenia epidemii! Wniosek dość prosty i oczywisty. Bo te różne dziwne pomysły aż cuchną obłudą.
▬ ▬ ● ▬