Poszanowanie zasad

Fot. Trafnie.eu

W polskiej piłce afera. Niektórzy muszą się gęsto tłumaczyć, czy nie wypuścili do boju na mecz ligowy zawodników, którzy mogli mieć objawy koronawirusa.

Rzadko się zdarza, by wypowiedzi na konferencjach prasowych wzbudzały tyle kontrowersji, co ta trenera Legii Warszawa Czesława Michniewicza po poniedziałkowym meczu z Wartą Poznań (za: przegladsportowy.pl):

„Przed meczem Igor Lewczuk miał gorączkę, ale z racji, że nie mieliśmy nikogo na jego miejsce, to spróbował zagrać. Bardzo jestem mu wdzięczny, że wybiegł na boisko. Z kolei Tomas Pekhart zgłosił w przerwie brak węchu, a także czuł zimno, więc spodziewamy się najgorszego”.

Słowa Michniewicza wywołały medialną burzę, do działania przystąpiła więc Ekstraklasa S.A. informując:

„Sprawa stanu zdrowia 2 graczy Legii oraz ich udziału w meczu z Wartą jest badana, klub został poproszony o wyjaśnienia. Te informacje oraz inne istotne dla sprawy okoliczności będą ocenione przez Zespół Medyczny PZPN i Ekstraklasę pod kątem zgodności z procedurami medycznymi”.

Być może oceny wymagać będzie też inny mecz (za: sport.tvp.pl):

„Równie mocno oberwało się Wiśle Kraków, w której barwach w meczu z Górnikiem Zabrze zagrał Gieorgij Żukow. Kazach nie był w stanie kontynuować gry po przerwie, a w pomeczowych badaniach wyszedł mu pozytywny wynik testu na koronawirusa”.

Legia we wtorek wydała oficjalne oświadczenie:

„Żaden z zawodników będących w kadrze meczowej na mecz z Wartą Poznań nie wykazywał przed meczem objawów charakterystycznych dla Covid-19. Tomas Pekhart zgłosił gorsze samopoczucie i jeden z potencjalnych objawów po zejściu z boiska i został natychmiast odizolowany od zespołu, wrócił do Warszawy oddzielnym samochodem. Klub na bieżąco spełnia wszystkie procedury, zawodnicy Legii są jednymi z najczęściej badanych w całej lidze. Cała drużyna ma zaplanowaną kolejną turę testów w środę 4 listopada. Igor Lewczuk i Tomas Pekhart przejdą dodatkowe testy w dniu dzisiejszym, 3 listopada. Na ten moment zespól przygotowuje się do meczu z Lechem zgodnie z założonym planem treningowym.

* * *

Dzisiejsze wyniku testu na obecność wirusa SARS-CoV-2 u Igora Lewczuka i Tomasa Pekharta dały wynik negatywny”.

Nie wiem jak te sprawy się zakończą, ale już widać straszne oburzenie w tak zwanym środowisku. Szkoda, że tylko w tej sprawie. Przecież w polskiej piłce od lat panuje „swoiste poszanowanie zasad”. I praktycznie wszyscy to akceptują. Czyli co akceptują? To, że najważniejsze, by nasze było na wierzchu. Żeby być cwańszym od rywala, a reszta się nie liczy.

Przecież nawet w czasach sprawdzania spornych sytuacji przez VAR znajdują się cwaniacy próbujących naciągać sędziów na wydumane faule. Czy ktoś ich potępia? Nie, jak im się nie uda oszukać, najwyżej dostaną żółtą kartkę i już w następnym meczu mogą napyskować, że „sędzia ich okradł z punktów”, bo czegoś nie podyktował.

A czyż stwierdzenie, że zawodnik „trochę dodał od siebie” w starciu z rywalem nie jest w pełni akceptowalne? Jest, jak najbardziej. Choć przecież stanowi oszustwo, tylko może nie tak ordynarne, jak przewracanie się w polu karnym bez kontaktu z przeciwnikiem. Każdy kombinuje jak może. Najważniejsze, by osiągnąć cel wszystkimi (nie)dozwolonymi metodami. Bo tylko zwycięzca ma rację. Po nas choćby potop! Resztę można zaorać!

A gigantyczna afera korupcyjna? Czyż przez lata nie bazowała na takim samym podejściu? Zawsze lepiej sobie pomóc w zdobyciu mistrzostwa czy utrzymaniu, jeśli nie było pewne, że uda się to zrobić na boisku. Tym bardziej, że rywale też przecież w ten sposób sobie pomagali, więc należało się zabezpieczyć. I zabezpieczano się tak przez dziesięciolecia.

Kto pamięta jakie hasło przewodnie przyświecało wtedy obłudnikom? Ja pamiętam doskonale. Gdy w dyskusji pojawiał się temat korupcji, zawsze bezczelnie odpowiadali – przecież nikt nikogo za ręką nie złapał. Dobrze, że wreszcie kiedyś ktoś kogoś złapał.

Dlatego nie bądźmy obłudni i nie wykazujmy przykładnego oburzenia w nie wyjaśnionej jeszcze oficjalnie sprawie z koronawirusem, skoro nie wykazujemy go od lat w niemal każdej innej.

Głos poprzez Twittera zabrał też prezes Zbigniew Boniek. Postanowił bezosobowo wbić szpilę:

„Plan @MorawieckiM i @pzpn_pl z wsparciem @_Ekstraklasa_ i Komisji medycznej był i jest bardzo dobry.... niestety po drugiej stronie jest często rozbrajająca amatorka i powierzchowność...”

A jakie jest jego poszanowanie dla obowiązujących zasad? Przypomnę fragment wywiadu sprzed ośmiu lat, gdy dopiero przymierzał się do stołka prezesa PZPN. Zadano mu pytanie (za: „Piłka Nożna”):

„Zamierza pan zrezygnować z dawania twarzy bukmacherom? To podobno będzie jeden z zarzutów, który usłyszy pan jeszcze w tej kampanii, gdyż to ma stać w sprzeczności ze statutem PZPN”.

Odpowiedział tak:

„Dopóki nie jestem prezesem, nie łamię żadnego prawa. Dopiero jeśli zostanę szefem PZPN, będę musiał zakończyć pewne kontrakty, bo urzędnikowi na tak wysokim stanowisku nie wszystko wypada reklamować. Choć dobry polski bank – na pewno tak”.

A gdy już został prezesem, totalnie zmienił zdanie (za: „Polska The Times”):

„[Ustawa] mnie nie obowiązuje. Jestem obywatelem Włoch. Podatki płacę we Włoszech”.

Inne okoliczności, inna sprawa, inne argumenty. Tylko podejście takie samo - najważniejsze, żeby nasze (moje) było na wierzchu. Reszta się nie liczy.

▬ ▬ ● ▬