Powrót do piaskownicy

Fot. Trafnie.eu

We wtorek praktycznie wszystkie media zajmujące się piłką nożną opublikowały teksty po zamknięciu zimowego okna transferowego. Nie mogę być gorszy.

Chodzi oczywiście o zamknięcie okna w najważniejszych ligach europejskich, bo w takich jak Ekstraklasa jest przecież ciągle otwarte. Niemal bez wyjątku były to teksty o „najciekawszych transferach”. Wyraźny więc postęp, bo kiedyś od razu brano się za ich ocenianie pisząc o „najlepszych transferach”. A przecież, na logikę, by je oceniać, trzeba poczekać co najmniej do końca sezonu, by taka ocena miała jakikolwiek sens.

Spojrzałem na zmiany klubów przez piłkarzy pod mocno subiektywnym kątem, kierując się kryterium niekoniecznie czysto piłkarskim. Dlatego apeluję, by wziąć to pod uwagę czytając o wyróżnionych na tej podstawie zawodnikach.

Pierwszym jest Brazylijczyk Neymar Júnior. Postanowił pożegnać się z saudyjskim Al-Hilal i wrócić do ojczyzny do klubu, w którym się wychował – Santos FC. W 2014 roku podczas mistrzostw świata w Brazylii miałem okazję odwiedzić klubowe muzeum w mieście o tej samej nazwie. Zobaczyłem w nim wykonaną z metalu figurę Neymara, co stanowiło nie lada wyróżnienie, bo gdy ruszał w wielki świat z Santosu był „tylko” świetnie rokującym zawodnikiem. Wróżono mu wielką karierę często porównując do sławnego Pelego. W klubie występowało tyle sław brazylijskiej piłki, że samo znalezienie się w muzeum w tak znaczącej formie w tak młodym wieku powinno stanowić powód do dumy.

Minęło sporo lat i już można bez ryzyka przewidzieć, że Neymar nowym Pele nie będzie. Jest niewątpliwie zawodnikiem o fantastycznych umiejętnościach technicznych i równie fantastycznej wyobraźni, co wielokrotnie skutkowało trudnymi do skopiowania popisami na murawie. Niestety ma też wady. Przede wszystkim nigdy nie wydoroślał. To ciągle duży chłopiec, który sprawia wrażenie, że zawsze gra tak, jak w dzieciństwie na podwórku. Nigdy nie podporządkuje się do końca taktyce drużyny, jeśli koliduje z jego chęcią czerpania bezgranicznej przyjemności w hasaniu za piłką, czyli radości wykonania kolejnego dryblingu.

Jeśli dodać do tego liczne kontuzje kilkakrotnie na długo wyłączające go z gry, łatwo zrozumieć dlaczego nigdy nie dostał Złotej Piłki, choć z pewnością posiadał potencjał, by stać się najlepszy na świecie. Teraz duży chłopiec wraca do ulubionej piaskownicy z dzieciństwa, czyli klubu w którym się wychował. Wraca w swoim, stylu, bo na pierwszy trening przyleciał helikopterem. Życzę mu przede wszystkim zdrowia.

Moją uwagę przykuł też Portugalczyk João Félix. To również przykład piłkarza niereformowanego, choć w nieco innym znaczeniu. Od lat zwiedza wielkie kluby, bo wielkie ego nie pozwala mu wątpić, że jest gwiazdą skazaną, by brylować w jednym z nich. W 2019 roku, gdy był postrzegany jako wielki talent, Atletico Madryt zapłaciło za niego Benfice Lizbona ponad 127 milionów euro, co było chyba największym transferowym błędem hiszpańskiego klubu. Wiąże go z nim kontrakt aż do 2029 roku. Tylko że nikt go już od dawna w Madrycie nie chce.

Problem jest taki, że piłkarza o odpychającej osobowości nie chcą też w innych znanych klubach. Był przecież wypożyczany do Barcelony i Chelsea. Teraz udało się go pozbyć do końca sezonu wypychając do AC Milan. Czy podbije Serie A? Raczej wątpię, choć nawet bym chciał, bo przecież dysponuje nieprzeciętnymi umiejętnościami technicznymi, więc warto byłoby nasycić się jego boiskowymi popisami.

I jeszcze Kolumbijczyk Jhon Duran, od którego właściwie powinienem zacząć. W przypadku transferów kwota za jaką zostają sprzedani teoretycznie jest przecież najważniejszym wyznacznikiem dokonanej transakcji. A z angielskiej Aston Villi przeszedł do saudyjskiego Al Nassr Riyadh aż za 71 milionów funtów (77 milionów euro)! Kwota naprawdę astronomiczna biorąc pod uwagę, że w drużynie z Birmingham w tym sezonie najczęściej tylko wchodził na zmiany, więc trudno się dziwić, że przez miejscowe media została nazwana „bombą transferową”.

Piszę o Duranie głównie dlatego by dowieść, że ciągle najlepiej sprzedawać piłkarzy do Arabii Saudyjskiej. Nikt ci tyle w Europie nie da ile oni ci zapłacą. Jeśli znajdzie się odpowiedniego kupca, kwota ma mniejsze znaczenie. Dla kupującego oczywiście. Bo wartość rynkowa Durana jest szacowana mniej więcej na połowę tego, co zapłacił Al Nassr!

▬ ▬ ● ▬