Powrót piłkarza bezczelnego

Przeczytałem wywiad i doszedłem do wniosku, że jakbym to już znał. I przypomniał mi się tekst, który o przepytywanym sam kiedyś napisałem.

Wywiadu udzielił Jakub Kosecki. Chyba pierwszego tak obszernego po powrocie, bo od lat grał na zmianę w Polsce i poza jej granicami. Zaliczył trzy wyjazdy, do Niemiec i Turcji. Właściwie cztery, ten pierwszy może nawet najważniejszy, bo jako dziecko podróżował po świecie z ojcem Romanem grającym wtedy profesjonalnie w piłkę. Dlatego w swoim juniorskim CV ma znane drużyny: FC Nantes Atlantique, Montpellier-Hérault, Chicago Fire.

Potem był powrót do Polski i występy w klubie założonym przez ojca – Kosa Konstancin. Łatwo nie miał, bo Romek, jako jego trener, najbardziej podczas meczów wydzierał się zawsze na syna, o czym miałem okazję przekonać się kiedyś na żywo. Jakub, jak każde dziecko sławnego ojca, musiał mierzyć się nie tylko z rywalami na boisku, ale także jego legendą, co nie zawsze bywa łatwe. Może coś na ten temat powiedzieć obecny kolega Koseckiego z drużyny, Rivaldinho, syn słynnej brazylijskiej gwiazdy – Rivaldo.

W seniorskiej karierze miał jednak taki okres, że dokonania ojca z całą pewnością mu nie ciążyły. W sezonie 2021/13 był jednym z najlepszych zawodników polskiej ligi, czy nawet jej gwiazdą. To wtedy poświęciłem mu tekst:

„Obejrzałem dziś wywiad z Koseckim w Sport Klubie. Na pytanie - czy jest tak dobry, czyli liga taka słaba – po krótkim zastanowieniu odpowiedział, że jednak to pierwsze. Ja bym optował za drugą wersją, bo uważam, że dzięki poziomowi ligi piłkarz Legii może tak korzystnie kontrastować. I jest dopiero materiałem na piłkarza. Ale karnie dalej go słuchałem gdy dodał: „Jestem bezczelny, jestem optymistą i nie przejmuję się niczym”. Dlatego jak trzy razy obrońca zabierze mu piłkę, nie będzie się bał przeprowadzić po raz czwarty takiej samej akcji. I pewnie za tym czwartym razem wreszcie się uda”.

Przypomniałem sobie cytowany fragment, gdy przeczytałem wywiad z Koseckim świeżo po kolejnym jego powrocie do ojczyzny. Najpierw dwa razy grał w drugiej Bundeslidze w barwach SV Sandhausen, a następnie w (też drugoligowym) tureckim klubie Adana Demirspor Kulübü. Po rozwiązaniu z nim kontraktu został niedawno zawodnikiem Cracovii. I na tę okoliczność przepytano go w mediach. Wywiad dowodzi, że Kosecki niewiele się zmienił (za: wp.pl):

„Jestem szczerą osobą i mówię, co myślę, a szacunek zyskuję ciężką pracą”.

I od razu w swoim stylu dodał, że niewiele przejmuje się opiniami na własny temat:

„Jakiś czas temu usunąłem Instagram, nie mam też Facebooka. Nie używam, nie czytam, bo dla mnie media społecznościowe to jedno wielkie gó*** i przekłamanie rzeczywistości. Ludzie kłamią na swój temat, a później w normalnym życiu wychodzą kwiatki. W sieci każdy jest teraz modelem, influencerem albo „ekspertem”. Odciąłem się od tego syfu”.

Jako człowiek obyty w szerokim świecie trafił do właściwego klubu:

„Czuć, że jest bardzo dużo obcokrajowców. Mi to nie przeszkadza, szybko złapałem kontakt z chłopakami. Jest miks językowy: hiszpański, angielski, polski, serbski lub chorwacki. Ale głównie porozumiewamy się po angielsku. Mamy w klubie dobrą szkołę językową”.

Kosecki, biorąc pod uwagę jego osobowość, na pewno nie da o sobie zapomnieć. Dla mnie jednak ważniejsze jest co innego. O piłkarzu powinno się przede wszystkim mówić w kontekście jego boiskowych dokonań. A o nim, w wieku trzydziestu lat, można powiedzieć, że ojcu już nie dorówna. Ale przynajmniej mam nadzieję, że po zakończeniu kariery nie zginie. Człowiek, który mówi - „Jestem bezczelny”, w tym okropnym świecie powinien sobie poradzić.

▬ ▬ ● ▬