Pozamiatane?

Fot. Trafnie.eu

Czy na kolejkę przed zakończeniem sezonu Piast Gliwice rzeczywiście jest tylko krok od tytułu mistrza Polski? Powiedziałbym, że przynajmniej jeszcze trzy kroki.

W środę Piast bezbramkowo zremisował z Pogonią w Szczecinie. Legia przegrała w Białymstoku z Jagiellonią 0:1. Gdyby nawet zremisowała, niewiele by się zmieniło w układzie tabeli.

Przed ostatnią kolejką Piast ma dwa punkty przewagi nad Legią. W dużym skrócie - by być pewny tytułu musi mecz z Lechem u siebie wygrać. A musi dlatego, że przy równej liczbie punktów o miejscu na koniec sezonu decyduje wyższa pozycja w tabeli po rundzie zasadniczej. A wtedy Legia wyprzedzała drużynę z Gliwic.  

Mówienie i pisanie, że właściwie jest już pozamiatane, że Piast jest tylko krok od tytułu, uważam za przedwczesne. Raczej trzy kroki, jak trzy potrzebne punkty w ostatnim meczu, oczywiście przy założeniu, że Legia też wygra. Jeśli drużyna Waldemara Fornalika wytrzyma ciśnienie, może świętować pierwszy tytuł w historii klubu.

Legia będzie grała w niedzielę u siebie z Zagłębiem Lubin. Nawet zwycięstwo niczego jej nie zagwarantuje. Musi jeszcze zerkać na Gliwice, a wcześniej też w lustro, bo ostatnio wygląda marnie. Trudno więc jej porażkę w Białymstoku uznać za wielkie zaskoczenie.

Ale z pewnością nie wszystko jeszcze przesądzone. Bo przecież remis w Gliwicach i zwycięstwo gospodarzy w Warszawie jest jak najbardziej możliwe. Nie takie cuda piłka widziała, wystarczy tylko przypomnieć ostatnie mecze półfinałowe Ligi Mistrzów.   
Choć oczywiście Piast jest w sytuacji wręcz wymarzonej. Zauważył to z pewnością prezes Legii Dariusz Mioduski, który ostatnio zdecydowanie zmienił zdanie (za: przegladsportowy.pl):

„Nikt nie zakłada, że co roku będziemy zdobywać tytuł, ale zawsze powinniśmy i będziemy o niego walczyć”.

Ciekawe, nawet bardzo, bo równo przed rokiem mówił tak (za: przegladsportowy.pl):

„Legia to najtrudniejszy projekt w moim życiu. Patrzę na to niego nie tylko jako kibic, dla mnie jej wyniki mają większy wymiar. Wiem, co oznaczałoby nie zdobycie mistrzostwa, ja trudno byłoby sobie poradzić od strony organizacyjnej i finansowej. W normalnym miejscu pracy mógłbym powiedzieć, że daję sobie trzy lata, by przyszły efekty. W Legii nie ma takiej możliwości: musi być mistrzostwo, musi być puchar”.

Kiedyś zauważyłem, że pan prezes robi na mnie wrażenie człowieka stworzonego do wyższych celów, lepszego piłkarskiego świata, zamiast męczyć się w jakieś śmiesznej prowincjonalnej lidze, czym został pokarany przez los. I tuż przed finiszem tej ligi spadło mu z nieba zaplanowane na czwartek w Warszawie posiedzenie zarządu European Leagues, czyli spotkanie szefów dwunastu czołowych lig europejskich.

Z tej okazji, tak to rozumiem, Mioduski wystosował list otwarty, w którym atakuje prezesa hiszpańskiej ekstraklasy, a generalnie nie godzi się z przydzielaniem przeciętnym piłkarsko krajom, jak Polska, jedynie marginalnej roli w europejskich rozgrywkach.

Czyli wykonał typową ucieczkę w politykę zagraniczną - jak ci w kraju nie idzie, spróbuj dokonać czegoś za granicą. Tę metodę, starą jak świat, stosowało (stosuje) wielu polityków.

Choć chciałbym, żeby prezes Legii coś wywalczył we wspomnianej sprawie,  argumenty ma wątpliwe. Bo argumenty leżą na boisku, a co ostatnio osiągnęły w Europie polskie drużyny? Kto z wielkich będzie więc słuchał opinii kogoś z prowincjonalnego piłkarsko kraju? Na szczytach europejskiego futbolu raczej już wszystko pozamiatane, niestety.    

▬ ▬ ● ▬