2013-05-01
Pożegnanie Lewandowskiego 25 maja?
Borussia Dortmund, czyli też trójka Polaków, w finale Ligi Mistrzów! Wczoraj przegrała z Realem 0:2, ale swoje zrobiła przed tygodniem wygrywając 4:1.
Tylu Polaków prędko znów nie będzie miało szansy zagrać w finale najważniejszego klubowego pucharu. Chyba że w różnych drużynach, choć też mało prawdopodobne. Dlatego łatwo zrozumieć, że w mediach nad Wisłą przed wtorkowym rewanżem grzano atmosferę. Mnie się to chyba też musiało udzielić, bo gdy zauważyłem tytuł: „Król na meczu Real – Borussia!”, pomyślałem w pierwszej chwili (wierzcie lub nie) o Ireneuszu Królu, niezatapialnym prezesie Polonii Warszawa!!! Żeby doprowadzić do szału wszystkich, którzy go szukają, pofrunął sobie do Madrytu na mecz, bo na tych Polonii konsekwentnie nie bywa. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że Hiszpania ma swojego króla i to prawdziwego, jak Bóg przykazał - Juana Carlosa. Też niezłego gagatka, ale raczej w sprawach damsko-męskich (nieślubne dzieci) niż finansowych.
Jego Wysokość wczoraj raczej nie musiał się wstydzić za swoją drużynę. Odpadła, ale po spektaklu godnym takiego stadionu jak Santiago Bernabeu. Wtorkowy mecz udowodnił, że z Ligą Mistrzów naprawdę trudno się nudzić. Daj Boże we wszystkich rozgrywkach podobne emocje jak w trzech meczach półfinałowych. Nie wątpię, że dzisiejszy Barcelony z Bayernem tylko tę opinię potwierdzi. Jeśli po pierwszym spotkaniu przegranym aż 1:4 rewanż trzyma w napięciu do ostatniej sekundy – czego można jeszcze więcej oczekiwać?
Od piłkarzy Realu na pewno lepszej skuteczności. Gdyby ją mieli, goście z Dortmundu przekonaliby się boleśnie, że droga z piłkarskiego raju do piekła wcale nie jest tak długa jak przed tygodniem mogło im się wydawać.
Borussia doznała pierwszej porażki w tym sezonie w Lidze Mistrzów. W finale na Wembley zagra i tak, ale Real pokazał, że drużyna marzeń to nie jest. Trzeba ze zdwojoną uwagą oglądać jej występ 25 maja, bo będzie pod każdym względem historyczny. Po nim w takim kształcie raczej przestanie istnieć. Jeśli potwierdzą się informacje, że Bayern zabierze jej aż trzech graczy (Götze, Lewandowski i Hummels), w przyszłym sezonie nie daję Borussii wielkich szans na podobny wyczyn.
Chyba w Dortmundzie wszyscy doskonale pamiętają kiedy ich drużyna po raz pierwszy i ostatni zdobyła najcenniejszy klubowy puchar (1997). Finał na Wembley może się okazać jedyną szansą na kolejne kilka(naście) lat. Dla Bayernu, bardzo prawdopodobny rywal w finale, trzecią okazją w ostatnich czterech sezonach…
Szykuje się też pożegnalny mecz dla polskiej trójki z Dortmundu. Agent Lewandowskiego, Malik Barthel, właśnie zabłysnął odkrywczym stwierdzeniem, że jego klient chce grać w Anglii, ale jeszcze nie w tym roku. To oczywiście kolejna ściema, żeby za wcześnie nie powiedzieć tego, co już wiadomo. Czyli od mniej więcej trzech miesięcy wszystko dogadane z Bayernem.
Czyli Lewandowski 25 maja pożegna się na Wembley ze starym i przywita z nowym klubem? A może Barcelona dziś udowodni, że cztery bramki też się da odrobić? Wierzyć mi się nie chce, tak samo jak nie chciało mi się wierzyć w Real przed wczorajszym meczem. A prawie pokazał, że nie ma rzeczy niemożliwych. Prawie robi jednak istotną różnicę. Dla Borussii oczywiście.
▬ ▬ ● ▬