Problem nie do rozwiązania!

Niedzielne wydarzenia w Manchesterze wciąż budzą emocje nie tylko w Anglii. Czytając i słuchając wielu opinii wydaje mi się, że temat jest nieco spłycany.

Przypomnę tylko, że przed meczem Premier League Manchesteru United z Liverpoolem, zapowiadanym jako szlagier kolejki, na stadion Old Trafford wdarli się miejscowi kibice, łamiąc obostrzenia bezpieczeństwa. Było to następstwem zorganizowanego tam protestu przeciwko właścicielom klubu, znienawidzonej rodzinie Glazerów, w którym uczestniczyło kilka tysięcy osób. Kilkuset z nich przedostało się na zamknięty stadion, część weszła na murawę. Władze Premier League wydały komunikat:

„W następstwie naruszenia bezpieczeństwa na Old Trafford, mecz Manchester United z Liverpoolem został przełożony. To wspólna decyzja policji, obu klubów, Premier League i lokalnych władz. Ochrona i bezpieczeństwo wszystkich na Old Trafford pozostaje sprawą najwyższej wagi. Rozumiemy i szanujemy siłę uczuć, ale potępiamy wszelkie akty przemocy, dokonane szkody kryminalne i naruszenia, zwłaszcza biorąc pod uwagę te związane z COVID-19”.

Przeczytałem w jednym z komentarzy, że to efekt wściekłości kibiców, którzy postanowili wyładować frustracje, po próbie powołania do życia Superligi, w której uczestniczył Manchester United. Takie stawianie sprawy jest nieporozumieniem. To problem znacznie głębszy.

Pisałem niedawno, że Superliga istnieje od lat, choć może w nieco okrojonej formie od tej zaproponowanej przez dwunastu buntowników. Liga Mistrzów rozdziela przecież wielkie pieniądze i one są warunkiem koniecznym dla istnienia największych klubów wydających ich coraz więcej, by utrzymać się w tym ekskluzywnym gronie.

A gdzie jest dużo pieniędzy, zawsze pojawiają się ci, którzy je kochają. Kochają mieć, czyli kochają zarabiać. Można więc ironicznie powiedzieć, że kochają kluby inaczej niż ich kibice. W odróżnieniu od nich, zamiast sercem postrzegają je poprzez stan bankowego konta, jako czysty biznes.

Tak właśnie działa amerykańska rodzina Glazerów. Kupić klub na kredyt, by zarobić na tym ile się da. Prosta zasada, proste środki działania. Tolerują tych wariatów, którzy wydają ostanie pieniądze na coraz droższe bilety, coraz droższe koszulki ukochanej drużyny, coraz droższe właściwie wszystko, co ma klubowy emblemat i zasila jego kasę. Tolerują na tyle, na ile są im potrzebni. Każą za wszystko słono płacić, a przy okazji pozwalają pokibicować z trybun stadionu. Tak to, z ich punktu widzenia, ma działać.

A kibice chcą zmusić rodzinę Glazerów do sprzedania klubu. I co dalej? Kto wyłoży już nie miliony, ale miliardy funtów, by go kupić? Przecież nie oni, choć mają szlachetne intencje. Najwyżej ktoś, kto te miliardy posiada, a nie posiada duszy kibica, więc problem po chwilowym zamieszaniu najpewniej wróci.

Znów będą protesty, nie tylko w Manchesterze, bo takich rodzin Glazerów jeszcze by się kilka znalazło. To nie jedyni właściciele klubu szczerze znienawidzeni przez własnych kibiców. Piłka, przynajmniej na tym najwyższym poziomie, stała się bowiem wielkim biznesem z równie wielkimi pieniędzmi. Rządzą nim bezwzględne zasady, więc nie ma miejsca na przywiązanie do klubowych barw czy związaną z nim rodzinną tradycję, jak w Anglii, przekazywaną z pokolenia na pokolenie. To dwa światy, które nigdy się nie zejdą i problem, moim zdaniem, nie do rozwiązania.

▬ ▬ ● ▬