Proste pytania

Fot. Trafnie.eu

W piłce wszyscy zawsze chcą dobrze. Później się okazuje, że jednak coś wyszło nie tak, jak trzeba. Zaczynają się tłumaczenia. Czasami dość dziwne.

Hildeberto Pereira ma zostać wypożyczony z Legii Warszawa. Informacja dobra dla obu stron, bo za wiele na jesieni się nie nagrał. Mało ciekawie wygląda jednak jej dalsza część, bowiem Portugalczyk ma trafić, tak twierdzi „Przegląd Sportowy”, do angielskiego Northampton Town występującego w League One, czyli trzeciej lidze.

Teoretycznie powinien tam grać regularnie, ale to tylko złudzenie. Miałem na jesieni okazję obserwować go w meczu rezerw Legii w czwartej lidze polskiej i nie wyglądał za dobrze. Nie wiem, czy preferująca raczej siermiężny futbol League One jest idealnym miejscem dla Portugalczyka. Już lepiej, by wrócił do The Championship, czyli szczebel wyżej, do Nottingham Forest, ale może teraz jest za słaby nawet na drugą ligę angielską? To zmartwienie jego i Legii, nie moje.

Ciekawsze jest co innego, argumentacja konieczności takiego ruchu (za: przegladsportowy.pl):

„21-latek od początku miał problemy z adaptacją w Warszawie. Był nieprzygotowany do sezonu, miał problemy z nadwagą, nigdy tak naprawdę nie pokazał swoich możliwości”.

Problemy z adaptacją jeszcze potrafię zrozumieć, nigdy z góry nie wiadomo jak będzie. Ale chciałbym zadać proste pytanie – przy podpisywaniu kontraktu nikt nie wiedział, że Hildeberto nie jest przygotowany do sezonu i ma nadwagę?

Czytam, że Legia jest zainteresowana kilkoma zawodnikami, którzy mogą w zimowym oknie transferowym trafić do Warszawy. Jeden z nich to Mate Maleš, 28-letni defensywny pomocnik HNK Rijeka. Mocną stroną Chorwata ma być odbiór piłki, za to gorzej idzie mu w ofensywie. Stąd moje proste pytanie – czy w Legii o tym wiedzą? By za pół roku znów nie używano argumentów podobnych jak w przypadku Hildeberto.

Teraz drugi temat. Dieter Burdenski, właściciel Korony Kielce, udzielił wywiadu, w którym podzielił się wrażeniami po kilku miesiącach zarządzania polskim klubem. Pojawił się w nim jeden temat, który wyraźnie go zbulwersował. Dotyczy Fabiana Bunderskiego, jego syna, a jednocześnie zawodnika Korony. Pewnie latem przypadkowo przechodził koło stadionu w Kielcach akurat w tym samym momencie, gdy tata przejmował klub, dlatego podpisano z nim kontrakt. Bunderski senior twierdzi tak (za: przegladsportowy.pl):
„To naprawdę nie jest powód do żartów. Przysięgam na życie mojej matki, że nigdy nie było nacisków, że Fabian musi grać. Gdyby trener powiedział, że nie chce mieć Fabiana w

drużynie, to by go nie miał”.
Panu Bunderskiemu zadam proste pytanie – po co było w ogóle brać syna do klubu? Nawet jeśli ten podobno chciał w nim grać, powinien wziąć go na bok i wytłumaczyć, że taka sytuacja będzie mocno dwuznaczna dla wszystkich. Szczególnie dla trenera. I lepiej, żeby swoją matkę i babkę Fabiana Burdenski zostawił w spokoju...

▬ ▬ ● ▬