Przecież to nonsens!

Fot. Trafnie.eu

Za moment rozpoczną się dwie bardzo ważne imprezy piłkarskie. Muszę niestety przyznać, że na obie czekam raczej z mieszanymi uczuciami.

W sobotę zaczynają się w Polsce mistrzostwa Europy do lat 21. Nie ukrywam, że jeszcze przed kilkoma miesiącami hasło „EURO 2017” wywoływało we mnie spore podniecenie. Czym bliżej imprezy, tym niestety stawało się mniejsze.

A wszystko z powodu informacji jakie docierały z różnych krajów. Zaczęła się wielka licytacja – kto przyjedzie, a raczej – kto nie przyjedzie. Nie wiadomo czy Anglia w najsilniejszym składzie. Niemcy też pod znakiem zapytania. W pewnym momencie przestałem to śledzić, żeby się nie irytować.

Okazało się, że na pewno Polska nie wystąpi w najmocniejszym składzie, bo bez dwóch orłów z Napoli, czym przestałem się specjalnie przejmować. Nie sądzę, by Zieliński z Milikiem diametralnie zmienili siłę rażenia drużyny Dorny, jeśliby dołączyli do kadry dosłownie na kilka godzin przed imprezą. Szczególnie Milik nie grający regularnie w Serie A z powodu poważnej kontuzji. Drużyna to nie klocki, które można układać w wolnej (ostatniej) chwili.

Nie mogłem jednak uwierzyć w oficjalny powód absencji oba zawodników. Napoli nie puściło ich, ponieważ nie był to termin FIFA. Jakiś kosmiczny nonsens!!! Impreza piłkarska o randze mistrzostw Europy, w której udział biorą zawodnicy występujący w drużynach seniorów czołowych lig europejskich nie jest oficjalnym terminem FIFA? To po co ją rozgrywać?

Czyżby FIFA bała się konkurencji? Bo przecież dzień później rozpocznie się w Rosji jej własna impreza – Puchar Konfederacji, czyli takie mistrzostwa mistrzów poszczególnych kontynentów. Teoretycznie – druga najważniejsza impreza po mistrzostwach świata. Kolejny kompletny nonsens, by EURO do lat 21 i Puchar Konfederacji odbywały się w tym samym terminie, skoro w obu mogą wystąpić ci sami zawodnicy. Piłka zjada swój własny ogon i coraz bardziej się zapętla.

Joachim Löw już kilka miesięcy temu wyznał szczerze, że takie rozgrywki jak Puchar Konfederacji nie mają sensu. A sporo nie mają, powołał na nie kadrę, którą z prawdziwą kadrą Niemiec łączy tylko nazwa. Zabrakło w niej: Manuela Neuera, Toniego Kroosa, Mesuta Özila, Samiego Khediry, Thomasa Müllera, Matsa Hummelsa, Jerome'a Boatenga… Mają odpocząć po ciężkim sezonie, by nabrać sił przed kolejnym. Znacznie dłuższym i cięższym, bo zakończy się przecież finałami mistrzostw świata.

Trudno odmówić Löwowi logiki w podjęciu takiej decyzji. Piłkarze to przecież nie maszyny. Ich organizmy mają granicę wytrzymałości. Grają za dużo i za często. Szkoda, że nie rozumieją tego ci, którzy ustalają terminarze rozgrywek. Bo przecież FIFA szykuje kolejną wielką imprezę – klubowe mistrzostwa świata w formule z szesnastoma drużynami. Czy triumfator Ligi Mistrzów, jak Löw, też wyśle na nią rezerwowy skład?

PS: Na EURO 2017 mimo wszystko czekam z nadzieją, że obejrzę kilka fajnych spotkań. Nie chcę sobie niepotrzebnie psuć nastroju jeszcze przed pierwszym meczem, bo kilka mam zamiar obejrzeć na żywo. I oby impreza pozostała w pamięci jak EURO 2012...

▬ ▬ ● ▬