Przygnębiający wieczór z wesołkiem z Cypru

Fot. trafnie.eu

Matematyczne szanse - ten zwrot robi ostatnio w polskiej piłce zawrotną karierę. Najpierw w kontekście reprezentacji, od wczoraj także Legii.

Nadzieja umiera ostatnia, a zwrot „matematyczne szanse” jest jak wytrych otwierający (raczej uchylający) już niemal zatrzaśnięte drzwi. Dlatego w przyszłym tygodniu z tymi szansami zmierzy się w Charkowie reprezentacja, a dwa tygodnie później Legia w Trabzonie. Szanse obu drużyn mniej więcej podobne, czyli nie za mocne. Wczoraj jedyny polski reprezentant w europejskich rozgrywkach udowodnił, że też za mocny nie jest.

Aż boję się pomyśleć jakie byłyby wyniki Legii w Lidze Mistrzów, gdyby (nie)daj Boże wyeliminowała Steauę? Przegrała 0:1 drugi mecz w Lidze Europejskiej i to z drużyną, która wydaje się najsłabszą spośród jej trzech rywali. Cypryjski Apollon Limasol pozwolił Legii grać, a Legia Apollonowi wygrać.

Już chciałem napisać „przegrała u siebie”, ale to był nawet gorszy mecz niż na wyjeździe. Granie za karę przy pustych trybunach to prawdziwy dramat. Mecz odarty z atmosfery, emocji i kolorytu. Wzbogacony za to elementami akustycznymi. W ciszy pustych trybun słychać każdy okrzyk wydawany na boisku: „Dawaj, dawaj”, „Jestem”, „Wyjazd”, „Eeeeeee” (to do sędziego – dlaczego nie gwiżdżesz?), „Aaaaaaaa” (przy jednoczesnym efektownym upadku). Już wolę nawet kilka kur… przy pełnych, kipiących emocjami trybunach. Mecz bez kibiców, bez atmosfery jest doprawdy żałosnym widowiskiem.

Tym bardziej gdy, chciałem napisać, „gdy przegrywa się z drużyną z tak słabej ligi jak cypryjska”. Ale niby dlaczego słabej? Po pierwsze, piłkarze z tej ligi ostatnio przedstawiani byli przecież jako niesamowite wzmocnienie Legii (Pinto czy Dossa Junior). Po drugie, naszych leją już niestety drużyny z niemal każdej ligi – litewskiej, azerskiej, walijskiej (z tej ostatnie na szczęście tylko w pierwszej połowie)...

Dlatego trudno mi się pogodzić z opinią, że Legia wczoraj rozczarowała. Legia rozczarowuje od początku sezonu w europejskich pucharach. Kto to zauważył, nie powinien być zaskoczony.

W spotkaniu z Apollonem miała ogromną przewagę i do tego stopnia zdominowała mecz, że najlepsze okazje dla gości stwarzała sama. W pierwszej połowie podarowała im karnego (na szczęście pudło - strzał nad poprzeczką). W drugiej pozwoliła na kontrę zakończoną bramką, po stracie piłki przez Michała Żyrę. Trzeba go pochwalić, że z pokorą przyznał się do grzechu („stratę gola biorę na siebie”), ale słowami się błędu nie naprawi.

Po dwóch meczach w Lidze Europejskiej Legia nie ma ani punktu, ani zdobytej bramki. Ma za to kaca, po wybrykach kibiców w Rzymie i ich braku w Warszawie. I oczywiście ma jeszcze matematyczne szanse na awans.

Trener Apollonu Christakis Christoforou tak się zachłysnął zwycięstwem w Warszawie, że na konferencji prasowej po meczu zapowiedział wyjście z grupy swojej drużyny i Legii! Obecni na sali redaktorzy zwątpili w znajomość języka pani tłumaczki i poprosili ją, by zapytała pana trenera czy się nie pomylił. Powinni zwątpić w zdrowy rozsądek wesołka z Cypru, który z uśmiechem na twarzy potwierdził swoje słowa.

Przynajmniej po wyjątkowo przygnębiającym wieczorze przez moment było wesoło.    

▬ ▬ ● ▬