Przygotowania do wesela i pogrzebu

Fot. Trafnie.eu

Jeden z najbardziej zasłużonych klubów rozpaczliwie broni się przed spadkiem.
Zupełny nowicjusz szykuje się za to do awansu. Czyli polska piłka w pigułce.

Na cztery kolejki przed końcem sezonu Sandecja Nowy Sącz ma aż siedem punktów przewagi na resztą stawki w pierwszej lidze. Czyli jej awans do Ekstraklasy jest już niemal przesądzony. Gdy go wreszcie dopnie, nikt nie powie, że awansowała szczęśliwie, skoro w ostatnim spotkaniu ograła jednego z najpoważniejszych konkurentów – GKS Katowice. I to na jego stadionie!

Jest jeden problem. Wyniki Sandecji zupełnie nie przystają do klubowych realiów. Stadionik, na którym rozgrywa mecze, licencji na Ekstraklasę nie dostanie. Dlatego szefowie klubu z Nowego Sącza już dogadali warunki umowy korzystania ze stadionu w Mielcu. To niestety ponad 115 kilometrów w jedną stronę! Niedobra wiadomość dla kibiców Sandecji. Bo jaki kibic polubi oglądanie swojej drużyny wyłącznie na wyjazdach?

Poza tym klub został przekształcony w spółkę akcyjną. Sto procent akcji objęło miasto. Jednak potencjalni nabywcy mogą stawać w kolejkę, by je odkupi. Podobno chętni już są. I dobrze, bo na hasło „rewelacja pierwszej ligi” nikt szczebel wyżej nie zareaguje i punktów nie odda. Łatwo nie będzie na pewno. Bez pieniędzy przeżyć się nie da...

Ale na razie w Nowym Sączu trwają przygotowania do wesela. Nie ma sensu na zapas dołować się ewentualnymi problemami. Najpierw trzeba się nacieszyć tym, co piłkarze zgotowali swoim kibicom.

Krańcowo inne nastroje panują w Chorzowie. Tam niestety blisko do pogrzebu. Ruch dostał co prawda licencję na grę w Ekstraklasie w przyszłym sezonie, ale już wiadomo, że rozpocznie rywalizację z trzema ujemnymi punktami. To paradoksalnie najmniejszy… problem.

Bo żeby Ruchowi odjąć punkty w Ekstraklasie, musi się najpierw w niej utrzymać. Nie ułatwiły tego wcześniej odjęte cztery punkty w trwającym jeszcze sezonie. Drużyna jest na dnie tabeli, a po ostatniej demolce 0:6 ze Śląskiem we Wrocławiu dosłownie sięgnęła dna. Można powiedzieć, że jej wyniki odzwierciedlają atmosferę panującą wokół klubu. Ważniejsze od wyników jest spłacanie na czas najpilniejszych długów, by przetrwać, czyli dostać kolejną licencję.

Gdy Patryk Lipski chciał się z tego wyrwać i złożył do PZPN wniosek o rozwiązanie kontraktu ze względu na zaległości finansowe klubu wobec niego, stał się adresatem otwartego listu napisanego przez „Grupy Kibicowskie Ruchu Chorzów”. Nazwały go „niewdzięcznym osobnikiem”:

„To Klub z Cichej wyciągnął go z zachodniopomorskiej prowincji, zbudował jako piłkarza, dał szansę i wypromował. To dzięki Niebieskim trafił do młodzieżowej reprezentacji Polski. Ruchowi i ludziom z Cichej zawdzięcza niemal całe swoje piłkarskie życie, by na koniec ten Klub zdradzić”.

Wniosek jest oczywisty: „Dla niewdzięcznych zdrajców nie ma u nas miejsca”.

Najbardziej zaciekawił mnie ten fragment:

„Dla umotywowania naszej decyzji przytoczyć możemy propozycję, że My jako kibice chcieliśmy uregulować zaległości, jakie w płatnościach miał Patryk. Otrzymaliśmy od niego jednoznaczną odpowiedź, że nie chodzi o pieniądze. Skoro nie o pieniądze, o które toczył się spór, który rozstrzygał PZPN to o co w takim razie... Czyżby jakieś inne plany i propozycje!?”

Obawiam się, że gdy nie wiadomo o co chodzi, może chodzić tylko o jedno. Gdyby w klubie były pieniądze, nikt nie musiałby składać żadnych wniosków, ani pisać żadnych listów. A Ruch mógłby liczyć na kolejne pieniądze za ewentualny transfer Lipskiego.

▬ ▬ ● ▬