Przyjemnej podróży

Fot. Trafnie.eu

Z czterech ostatnich meczów 1/8 finału Ligi Mistrzów zaplanowanych na wtorek i środę, bardziej od ich wyników interesuje mnie... przejazd jednej z drużyn.

Od kilku dni czytam o czarnych chmurach zbierających się nad Chelsea FC. Czarne chmury wiszą nad klubem od lat, ale nikt nie miał ochoty ich dostrzec. Bo nikt nie miał ochoty zadawać kłopotliwych pytań skąd pochodzą pieniądze wpompowane w klub przez rosyjskiego oligarchę Romana Abramowicza. Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, a na Rosję i powiązanych z Kremlem miliarderów nałożono drakońskie sankcje, nagle pojawiły się też kłopotliwe pytania.

Nie mam żadnych złudzeń co do brudnych pieniędzy, w których posiadanie weszli tak zwani oligarchowie. W uczciwy sposób zarobić ich się nie dało na pewno. Płaci za to teraz między innymi Chelsea, stając przed zupełnie nowymi wyznaniami.

Rozbawił mnie menedżer tej drużyny Thomas Tuchel. Mówiąc o środowym meczu wyjazdowym Ligi Mistrzów z Lille, w kontekście ograniczeń restrykcyjnych nałożonych na klub (maksymalnie 20 tysięcy funtów na koszty wyjazdu na mecz), stwierdził, że nie wie jeszcze, czy drużyna poleci do Francji samolotem, pojedzie pociągiem czy nawet autokarem. Dodał, że sam może wozić zawodników swoim samochodem.

Ostatnie zdanie zabrzmiało wybitnie efekciarsko, mając świadczyć o poświeceniu Niemca związanym z pracą jaką wykonuje w klubie. Mnie jednak najbardziej zaintrygowało jedno słowo we wcześniejszym zdaniu - „nawet”. Otóż wziął pod uwagę, że może pojechać do Francji nawet autokarem. Chciałbym zauważyć, że przeważająca większość drużyn na świecie jeździ na mecze autokarami i nikt z tego powodu nie robi dramatu.

Poza tym z Londynu do Lille nie jest wcale tak daleko i śmiało można pojechać w dniu meczu korzystając na przykład z promu kursującego między Dover a Calais lub Dunkierką. Sam zaliczyłem takie podróże przez kanał La Manche i zaświadczam, że wspominam je po wielu latach z przyjemnością.

Pamiętam, że kiedyś reprezentacja Niemiec grała mecz z Anglikami na Wembley. Dzień wcześniej w Londynie w godzinach szczytu były tak straszne korki, że trener zespołu gości Joachim Löw podjął niezwykle logiczną decyzję. Zapakował swoich piłkarzy do metra i zawiózł na trening omijając korki. Okazało się, że nic się im nie stało, gdy przejechali się komunikacją miejską. Okazało się też, że niektórzy jechali metrem po raz pierwszy w życiu!!!

Przypomniało mi się jeszcze jedno zdarzenie związane z inną angielską drużyną. Przed kilkoma laty zawodnicy Arsenalu na mecz Premier League z Norwich City polecieli samolotem, choć to niecałe dwieście kilometrów. Miejscowe media naśmiewały się z londyńskiego klubu, bo sprawdziły, że lot trwał zaledwie kilkanaście minut, a więcej zabrał potem dojazd z lotniska pod Norwich na stadion Carrow Road.

Niestety panowie piłkarze są we współczesnym świecie często rozpieszczani ponad miarę. I czasami potrzeba jakiegoś tąpnięcia, by wrócili do rzeczywistości, w której żyją tak zwani normalni ludzie. Może dlatego niektórzy niemieccy piłkarze lepiej pamiętają po latach pierwszą w życiu podróż metrem, niż mecz z Anglikami na Wembley?

Nie wiem jakim środkiem lokomocji dostaną się do Lille zawodnicy Chelsea. Wiem, że z pewnością stać ich na to, by wynająć sobie awionetkę, bo do biednych nie należą. Polecam jednak podróż promem z Dover. Być może dla wielu będzie pierwszą tego typu i nawet ostatnią w życiu, kto wie, więc wrażenia z pewnością szczególne. W każdym razie przyjemnej podróży!

▬ ▬ ● ▬