Przynajmniej wiadomo kto rządzi

Według niepotwierdzonych jeszcze informacji mecz o Superpuchar Polski ma się odbyć 2 kwietnia. To dobra wiadomość, choć niestety z podwójnym dnem.

Takie mecze, pomiędzy mistrzem kraju i zdobywcą pucharu, odbywają się zwyczajowo przed początkiem kolejnego sezonu. Ale w ubiegłym roku Superpucharu nikomu nie wręczono, bo od lipca nie udało się ustalić z oboma klubami, Jagiellonią Białystok i Wisłą Kraków, terminu, w którym miałyby o niego powalczyć. A gdy się w końcu udało i mecz zaplanowano na wspomnianego 2 kwietnia, okazało się, że ciągle nie ma miejsca, by mógł się odbyć nie tylko teoretycznie.

Tylko przypomnę, że w związku z bojkotem kibiców Wisły przez większość klubów, które nie wpuszczają ich na swoje stadiony, jej prezes Jarosław Królewski zapowiedział, że albo obejrzą mecz o Superpuchar z trybun, albo jego piłkarze nie wyjdą na boisko. Prezes Jagiellonii Ziemowit Deptuła zapytany przed kilkunastoma dniami o tę kwestię zadeklarował, że „nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wpuścić kibiców gości”.

Na stronie Jagiellonii można znaleźć oficjalną informację (opublikowaną 14 marca) o sprzedaży biletów na mecz o Superpuchar. Zgodnie z nią miałby się odbyć 2 kwietnia o godzinie 21:00 w Białymstoku (w Polsce od lat tradycyjnie gospodarzem jednego meczu jest mistrz z poprzedniego sezonu). Ale chyba pan prezes zmienił zdanie co do zgody na wpuszczenie kibiców Wisły, bo w mediach pojawiła się kolejna informacja, jeszcze niepotwierdzona, że Superpuchar wreszcie się odbędzie we wskazanym terminie, jednak nie w Białymstoku, ale w Warszawie na Stadionie Narodowym.

Prezes PZPN Cezary Kulesza widać stracił cierpliwość, mając dość tej niekończącej się przepychanki. I dobrze, bo mecz, jeśli rzeczywiście się odbędzie, może mieć wreszcie odpowiednią oprawę na miarę finału Pucharu Polski, który 2 maja od lat jest na tym stadionie prawdziwym wydarzeniem. A kibice Wisły dostaną na niego tyle biletów, co na zeszłoroczny finał, w którym sensacyjnie ograli Pogoń Szczecin.

Nie trzeba być detektywem, by stwierdzić, że sprawa musi mieć podwójne dno. Jeśli prezes Jagiellonii nie miał nic przeciwko kibicom Wisły, a potem postanowiono jednak mecz przenieść do Warszawy, warto zapytać – dlaczego? Dla mnie jest oczywiste, że Deptuła nie chciał się postawić sympatykom miejscowej drużyny, którzy, jak łatwo się domyślić, mają inne zdanie co do obecności przyjezdnych z Krakowa na ich stadionie. Czyli, na logikę, to kibice podjęli decyzje gdzie (nie)odbędzie się mecz o Superpuchar Polski!

Dla mnie jest więc oczywiste, że to oni rządzą polską piłką. Zauważyłem to już dawno:

„Nikt tak łatwo władzy na stadionie nie odda. A chuligański kodeks nie pozwoli przecież, by się grzecznie podporządkować i robić wszystko co ktoś z klubu rozkaże.

W tej walce potrzebna jest konsekwencja, ale ona kosztuje bardzo drogo. Czy klub wytrzyma presję i nie ustąpi, jeśli na trybunach kolejny sezon zamiast dwudziestu tysięcy będzie zasiadało pięć czy osiem, a doping będzie tylko w teorii?

To za dużo kosztuje. Dlatego nikt nie zdecyduje się na długą wojnę z chuliganami, a tylko taka gwarantuje sukces. Szefowie klubów zaczną przekonywać, że wcale nie jest tak źle, że warto się dogadać. Odtrąbiony zostanie sukces, aż do następnej zadymy. I jak nie na tym, to na innym stadionie chuligani znów dadzą pokaz siły. Nie wiadomo tylko kiedy, ale raczej szybciej niż później

Dlatego nie wierzę, że coś się w najbliższych latach może zmienić. Nie zmieni się na pewno. A obecne dyskusje w mediach o walce ze stadionowymi chuliganami przypominają co najwyżej koncert życzeń”.

Siedem lat minęło od publikacji tego fragmentu i wydaje się boleśnie aktualny.

▬ ▬ ● ▬