Pudło idealne!

Fot. Trafnie.eu

Robert Lewandowski ustanowił kolejny rekord. Mnie jednak zdecydowanie bardziej ucieszyło to, co mu się nie… udało w ostatnim meczu Bundesligi.

Polski napastnik zdobył trzy bramki w spotkaniu z HSV Hamburg. Dzięki temu ma już na koncie 142 trafienia w barwach Bayernu Monachium stając się najskuteczniejszym zagranicznym zawodnikiem w historii klubu.

Jednak w tym samym meczu Lewandowski nie wykorzystał rzutu karnego, co przytrafiło mu się pierwszy raz od prawie czterech lat. Prawdziwa sensacja, skoro aż dwadzieścia cztery poprzednie wykonywał bezbłędnie. 

Od pewnego czasu, gdy widziałem jak zdobywa kolejną bramkę z jedenastu metrów, od razu z tyłu głowy pojawiało się pytanie – kiedy spudłuje? Wiadomo, że kiedyś musi, nie jest automatem. Po kolejnych strzelanych przez Lewandowskiego karnych pytanie zaczynało stawać się swoistą obsesją. A to dlatego, że pojawiały się w głowie czarne scenariusze. A jeśli tak spudłuje w finałach mistrzostw świata? Na przykład w pierwszym meczu z Senegalem? Strzelał przez lata jak karabin maszynowy, a tu nagle „bęc” w takim ważnym momencie.

Albo jeszcze gorzej – trzeci mecz na mistrzostwach z Japonią. Ostatnia minuta i karny decydujący o wyjściu z grupy. Ciśnienie straszne. Podchodzi do piłki ustawionej jedenaście metrów od bramki i…

Z wykonawcami rzutów karnych jest dokładnie tak samo jak z bramkarzami – wcześniej czy później popełnią błędy. Muszą, nie są automatami. Ważne, by popełniali je jak najrzadziej, a gdy już im się to przydarzy, w najmniej ważnym momencie dla swojej drużyny.

Lewandowski spełnił w sobotę oba warunki wręcz idealnie. Podszedł do karnego, gdy Bayern prowadził 5:0. Jak już wspomniałem w dwudziestu czterech poprzednich próbach był bezbłędny. Daj więc Boże wszystkim strzelcom, by tak rzadko się mylili.

Trzeba koniecznie zwrócić uwagę na dwa istotne fakty. Lewandowski przestrzelił karnego kładąc bramkarza w jednym rogu, by posłać piłkę nad poprzeczką po drugiej stronie bramki. Czyli przegrał nie z rywalem, ale raczej sam ze sobą. Można powiedzieć, że jakaś śrubka lekko się poluzowała.

Cztery minuty później podszedł do kolejnego karnego i bez problemów go wykorzystał. Czyli wszystko zostało skorygowane jak trzeba, już nic nie pozostało poluzowane, tylko odpowiednio dokręcone.

Zaledwie po czterech minutach! Nawet nie zdążył zapamiętać, co mu się nie udało chwilę wcześniej. Jeśli więc można mówić o „idealnym pudle” z karnego, Lewandowski właśnie takie zaliczył. Dlatego nie obawiam się o jego kolejne strzały z jedenastu metrów. Także ewentualnie i te podczas finałów mistrzostw świata.

▬ ▬ ● ▬