Razem pijesz, razem wygrywasz

Rozpoczął się okres Christmas Parties w angielskim futbolu. Mają długą, bogatą i wyjątkowo barwną historię. I, podobno, zbawienny wpływ na integrację drużyny. 

Christmas Party to firmowa impreza bożonarodzeniowa. Boże Narodzenie nie ma z nią jednak za wiele wspólnego, stanowiąc tylko wymarzony pretekst. Jest raczej rodzajem imprez integracyjnych, które z takim upodobaniem organizują dla swoich pracowników wszelkie korporacje. Zapotrzebowanie na usługi związane z Christmas Parties w Londynie wzrosło aż o 45 procent w porównaniu z 2012 rokiem! 

Biznes nieźle się więc kręci, a jak tak dalej pójdzie Boże Narodzenie zacznie być kojarzone w Wielkiej Brytanii głównie z tymi imprezami. Nie wszyscy są nimi zachwyceni. W internecie pojawiły się nawet poradniki jak je przeżyć bez uszczerbku dla zdrowia. Nie ma co ukrywać, że większość z nich to wielkie popijawy.   

Piłkarskie Christmas Parties stanowią w tej kwestii oddzielny rozdział, wyjątkowo barwny i bogaty, obrosły już legendą. Bez nich historia miejscowego futbolu byłaby o wiele uboższa. Na łamach angielskich mediów właśnie trwa dyskusja na ten temat. A wywołały ją, o zgrozo, informacje, że piłkarze niektórych klubów w tym roku nie poimprezują.

Żeby uświadomić sobie co stracą, krótka próba ogarnięcia tematu. Typowa piłkarska Christmas Party odbywa się w zarezerwowanym lokalu, wyłącznie w gronie zawodników. Bardzo często przychodzą na imprezę barwnie poprzebierani, organizując wewnętrzny konkurs na najbardziej fantazyjny strój. A później, to już nie wszyscy następnego dnia pamiętają co było później…  

W dobie portali społecznościowych trzeba wiedzieć gdzie zajrzeć, by uświadomić sobie jak szampańska bywa zabawa. Chłopaki z Newcastle United właśnie wrzucili do internetu kilka zdjęć. Na jednym widać za kogo się poprzebierali: Spider-Man, Superman, korsarz, Myszka Miki, zawodnik futbolu amerykańskiego, Batman, kowboj, Chewbacca (z „Gwiezdnych wojen”)… Widać, mają fantazję i (co najmniej!) raz w roku lubią poszaleć.

Takie imprezy potrafią zbawiennie wpływać na integrację drużyny. Obowiązuje prosta zasada – razem pijesz, razem wygrywasz! Można nawet znaleźć drugie dno tej teorii – skoro okres świąteczno-noworoczny jest w Anglii wyjątkowo pracowity dla piłkarzy, Christmas Party stanowi wręcz wentyl bezpieczeństwa, dzięki któremu mogą odreagować i zintegrować się przed serią trudnych meczów.  

Niestety już nie wszyscy podzielają ten pogląd. Właśnie bolesny cios spotkał zawodników West Ham United. Chłopaki zdążyli nawet zarezerwować lokal na imprezę w Dublinie, ale kapitan Kevin Nolan poinformował, że została odwołana. Drużyna w strefie spadkowej, więc nie ma czego świętować, powinna się skupić na najbliższych meczach - taki podał argument. Przeciwny ostrej zabawie jest też trener Sunderlandu (również w strefie spadkowej) Gus Poyet.

Honoru angielskiego futbolu postanowił bronić boss West Bromwich Albion, Steve Clarke. Jego piłkarze zostali zlani w lidze, zanim polecieli do Dublina na swoje Christmas Party. Clarke jednak ich tłumaczył:

„Każdy wie jak bolesne jest przegranie trzech meczów z rzędu. Mieli dwa dni wolnego. Chcieli je spędzić razem. Nie ma problemu. Muszą się odprężyć i dobrze zabawić”.

To udało im się na pewno. W internecie można podziwiać możliwości wokalne napastnika Shane Longa i bramkarza Boaza Myhilla na jednej z uliczek w rozrywkowej dzielnicy Temple Bar.  

„Słyszałem jak śpiewa Shane” - przyznał Clarke. „Jest bardzo dobry, ma talent. Boaz raczej mu nie pomógł…”

Najważniejsze, żeby po powrocie z Dublina pomagali sobie wzajemnie na boisku!

PS: Na razie nie pomogli ani sobie, ani trenerowi. Po czwartej porażce z rzędu w Premier League, 0:1 z Cardiff City, Clarke wyleciał z roboty...

▬ ▬ ● ▬