2014-10-06
Różne rodzaje chuliganerki
Polską piłką trudno się znudzić. Szkoda tylko, że najwięcej dzieje się poza boiskiem. Potwierdziły to niestety wydarzenia związane z Wielkimi Derbami Śląska.
Już kiedyś wspominałem o pewnym redaktorze, który mawiał: „Dla mnie liga mogłaby w ogóle nie grać. Same boki mi wystarczą, tyle się dzieje”. Nie jest to teoria aż tak absurdalna, jak się z pozoru wydaje. Wystarczy spojrzeć na sobotnie Wielkie Derby Śląska, jak nazywany jest mecz Ruchu z Górnikiem. Następnego dnia obejrzałem w telewizji reportaż na ten temat. No właśnie – prawie na ten temat! Sam mecz, czyli co piłkarze robili na boisku, stanowił dla niego dalekie tło.
Znacznie wcześniej na stadionie w Chorzowie w pobliżu sektora dla kibiców gości znaleziono materiały łatwopalne i środki pirotechniczne wkopane w ziemię. Podczas meczu prawdopodobnie miały zostać zdalnie odpalone, by spalić flagi wieszane na płocie przez kibiców Górnika. To wszystko na razie tylko domysły, przypuszczenia, hipotezy. Policyjne dochodzenie w toku...
Generalnie tego typu informacje nie są mnie już w stanie zaskoczyć. Najwyżej dochodzę do wniosku, że ludzka wyobraźnia nie zna granic. Dlatego jestem pewny, że kolejni geniusze wymyślą coś wkrótce, by móc się później chełpić w chuligańskim światku. Na tym to przecież polega.
Kto owej zależności nie zrozumie, będzie tracił czas na mądre gadki, które do niczego nie prowadzą, bo zawsze trafią w próżnię. Ich adresaci grają bowiem w zupełnie innej lidze. Im więcej nawywijasz, tym zdobywasz większe uznanie. Czyli w chuligańskiej hierarchii stoisz wyżej.
Na pocieszenie mogę tylko dodać, że inni mają nie mniejsze problemy. W Holandii w ubiegłym sezonie wzrosła liczba osób aresztowanych za wykroczenia związane z meczami piłkarskimi. Co prawda nieznacznie (w porównaniu z wcześniejszym sezonem), bo z 675 do 704 osób, ale jednak. Wszczęto 563 formalne postępowania, z czego 60 ciągle jest w toku w związku z finałem Pucharu Holandii PEC Zwolle – Ajax, który miał wyjątkowo burzliwy przebieg.
Policja potrzebowała aż trzystu tysięcy godzin na zabezpieczaniu meczów piłkarskich w tym kraju. Partia chrześcijańskich demokratów zażądała od rządu, by ostrzej zabrał się za chuliganów. Jeden z posłów partii, Peter Oskam, domaga się wprowadzenia dziesięcioletnich zakazów stadionowych.
Także we Francji pojawiły się żądania „powstrzymania niedopuszczalnej przemocy na stadionach i wokół nich". Bezpośrednim powodem były starcia związne z niedawnym meczem na Korsyce Bastii z Olympique Marsylia, po którym rannych zostało 44 policjantów. Władze już zapowiedziały zastosowanie ostrzejszych środków mających zapobiegać podobnym rozróbom.
Tylko w Anglii są pewne powody do optymizmu. Tam liczba zakazów stadionowych w ostatnim roku zmalała o siedem procent, z 2 451 do 2 273. Pojawiły się za to problemy z innym typem chuliganerki. Na niedzielnych derbach Londynu skoczyli sobie do gardła menedżerowie Chelsea i Arsenalu. Sędzia techniczny musiał rozdzielać Arsene Wengera i Jose Mourinho, bo doszło między nimi do przepychanki.
Zastanawiam się czy jakiś cwany adwokat, któregoś z „prawdziwych” chuliganów, nie zechce wykorzystać tego argumentu i powiedzieć:
„Skoro tym panom wolno lać się nawet na płycie boiska i zostają wpuszczani na kolejne mecze, dlaczego mój klient ma dostać zakaz stadionowy”?
PS: Wypadałoby jeszcze poinformować, że Ruch przegrał w Chorzowie z Górnikiem 1:2...
▬ ▬ ● ▬