Rozważania o normalności

Fot. Trafnie.eu

Rozegrano finał Pucharu Włoch, wróciło Premier League, UEFA wyznaczyła daty dokończenia rozgrywek pucharowych. Czy znów jest normalnie? Niekoniecznie.

Najpierw informacja z mocnym polskim akcentem. W Rzymie rozegrano finał Pucharu Włoch, czyli Coppa Italia. Wydaje mi się, że to pierwsze rozgrywki piłkarskie, które udało się dokończyć po przymusowej przerwie spowodowanej koronawirusem.

Choć finał odbył się przy pustych trybunach, choć bezbramkowy mecz do porywających nie należał, radość ze zdobycia trofeum była wielka jak zawsze w podobnych momentach. I mogli się nią nasycić dwaj rodacy.

W drużynie Napoli, która pokonała w serii rzutów karnych Juventus Turyn, jedną z wyróżniających się postaci był był Piotr Zieliński. Arkadiusz Milik wszedł na boisko dopiero po przerwie, ale w serii rzutów karnych wykorzystał ten decydujący o zdobyciu pucharu, co zawsze smakuje wyjątkowo.

Nie każdy jest Robertem Lewandowskim, który nie może się doliczyć zdobytych pucharów i trofeów. Ich lista w przypadku większości piłkarzy jest krótka, czy nawet pusta. Tak właśnie było do środy z Zielińskim i Milikiem. Teraz mają już na koncie pierwsze zdobyte klubowe trofeum i mieć już będą zawsze w piłkarskim CV.

A nie zdarza się zbyt często, by polscy zawodnicy zdobywali trofea w tak silnych piłkarsko krajach jak Włochy. Wcześniej triumfem w finale Coppa Italia mogło się pochwalić tylko dwóch rodaków – Zbigniew Boniek dawno, dawno temu i Wojciech Szczęsny. Czyli jest czego gratulować.

W Anglii piłkarze też wrócili do gry. W pierwszych dwóch meczach po kilkumiesięcznej przerwie Aston Villa bezbramkowo zremisowała z Sheffield United, a Manchester City pokonał Arsenal 3:0. W tym drugim spotkaniu bardziej niż wynik komentowana była kontuzja zawodnika gospodarzy Erica Garcii, którego w jednej z akcji znokautował Ederson, czyli… własny bramkarz wybijający piłkę głową poza polem karnym.

Wyglądało to koszmarnie. Poszkodowany zawodnik został zniesiony z boiska z założoną maską tlenową, a ponieważ menedżer Pep Guardiola dokonał wcześniej pięciu zmian, czyli wszystkich obecnie dozwolonych, jego drużyna kończyła mecz w dziesiątkę.
Daleko idące wnioski wyciągnięto po meczu nie na podstawie tej kontuzji, ale dwóch innych. Dość wcześnie boisko musieli bowiem opuścić piłkarze Arsenalu: Granit Xhaka i Pablo Mari. W pomeczowych komentarzach ich urazy zostały uznane jako dobitny dowód zapowiadanej plagi kontuzji, jakiej obawiano się po wznowieniu rozgrywek.

Czyli w europejskiej piłce normalnie jeszcze nie jest, nawet jak ktoś zdążył się przyzwyczaić do pustych trybun na meczach. I pewnie długo nie będzie, o czym świadczy kolejny przykład, tym razem z Niemiec. Prokuratura w Monachium otrzymała kilka doniesień na piłkarzy Bayernu nie przestrzegających zalecanego dystansu podczas panującej pandemii. Jako dowód miało posłużyć pewne zdjęcie (za: wp.pl):

„Jak ustalili niemieccy dziennikarze, na wspomnianej fotografii jeden z piłkarzy... wskoczył na plecy innego zawodnika. Szef prokuratury nie krył zdziwienia liczbą donosów (była ona „dwucyfrowa”), a także samym faktem ich wysłania”.

Oto dowód, choć tragikomiczny, jak daleka od normalności jest ciągle sytuacja. Kolejnym przykładem owej tezy niech będą ostatnie postanowienia UEFA. Już wiadomo, że Liga Mistrzów i Liga Europejska zostaną dokończone w sierpniu w nowej formule, w formie turnieju finałowego, i w nowym miejscu. Zamiast w Stambule i Gdańsku, odpowiednio w Portugalii i w Niemczech.

To zła wiadomość dla Gdańska, choć jest też dobra. Otrzyma organizację finału Ligi Europejskiej w przyszłym roku! Już przeczytałem, że wtedy mecz odbędzie się przy pełnych trybunach. Biorąc pod uwagę jakie spustoszenia poczynił w naszym życiu koronawirus, na wszelki wypadek wstrzymałbym się jeszcze z tak optymistycznymi prognozami.

▬ ▬ ● ▬