Rozważania o wstawaniu z ławki

Arkadiusz Milik jest już piłkarzem Bayeru Leverkusen. Oby tylko nie sprawdziła się teoria – za młodu wyjeżdżają, za młodu wracają.

Najpierw ulga. Z dwóch dyżurnych tematów, na które trafiam codziennie rano, „Transfer Lewandowskiego” i „Transfer Milika”, oczy zatrzymają się już tylko na pierwszym. Później pytanie - czy Milik dobrze zrobił? Na razie tego nie wie nikt. Nawet on sam.

Nie wierzę, żeby nie miał żadnych wątpliwości. Transfer to zawsze ryzyko dla obu stron, ale też szansa. Czym lepsza kalkulacja przed podpisaniem kontraktu, tym większe prawdopodobieństwo później na sukces. Milik wybrał jedną z najsilniejszych lig świata, ale klub w niej wręcz idealny. Bayer to ścisła czołówka Bundesligi, choć nie czuje się w nim takiego ciśnienia jak w Bayernie, Schalke czy Borussii Dortmund. Na oswojenie się z nową piłkarską rzeczywistością wręcz wymarzony. To nawet nie nowa rzeczywistość, tylko piłkarski kosmos. W Polsce na jednych stadionach cisza – protest kibiców. Na innych garstka widzów – stadiony w budowie. A tu co tydzień prawdziwe święto, co najmniej 45 tysięcy na trybunach (średnia z ubiegłego sezonu). I można z bliska obejrzeć tych, których dotychczas znało się tylko z telewizji. Trzeba jeszcze się przyzwyczaić, że pensja wpływająca na konto będzie miała o jedno zero więcej i to w euro! Tylko, żeby ją otrzymać, trzeba najpierw założyć konto w niemieckim banku.

Tu zaczynają się schody. W Kolonii i okolicach bankierzy po polsku nie mówią. Piłkarze w szatni Bayeru, z jednym łamanym wyjątkiem, też. Trzeba więc błyskawicznie uczyć się niemieckiego. Bez znajomości języka nawet Messi w Barcelonie miałby problemy. I trzeba od zera zacząć walczyć o swoje. Na treningu Milik nie będzie już polskim talentem pod czujnym okiem Nawałki. Raczej kolesiem, który może odebrać miejsce w składzie, a dla takiego nikt nie ma sentymentu.

Waldemar Fornalik już się martwi, że jego utalentowany reprezentant nie będzie grał w nowym zespole. I martwi się słusznie. Selekcjonerowi można tylko doradzić – niech pan na razie zapomni o Miliku! Trener przygotowania fizycznego Hannoveru 96 Edward Kowalczuk przyznał, że polski piłkarz potrzebuje roku po przejściu do Bundesligi, by nadrobić braki w przygotowaniu fizycznym. Później trzeba jeszcze wywalczyć miejsce w składzie. Jakie szanse ma Milik by wygryźć z podstawowej jedenastki Stefana Kisslinga? W tej chwili zerowe.

Podobnie jak Paweł Wszołek, Łukasz Teodorczyk czy Jakub Kosecki jest dopiero kandydatem na piłkarza. Ale nie najgorszym, skoro Bayer zaryzykował i wydał ponad dwa miliony euro. Reszta zależy wyłącznie do samego zawodnika. Bundesliga, Premier League czy La Liga to już najwyższa półka. Jak jesteś dobry, docenią cię na pewno. Nie potrafisz się przebić, zawsze możesz dołączyć do tych, co za młodu wyjeżdżali i za młodu wracali.   

Były już napastnik Górnika Zabrze wygląda na rozsądnego chłopaka, więc jest nadzieja, że osiemnastoletniej głowy głupoty nie będą się trzymać. I w tym miejscu trzeba pocieszyć zasmuconego Fornalika. Jeśli Milik wstanie z ławki  w Leverkusen, jak kiedyś Robert Lewandowski w Dortmundzie, to może będzie pan miał już nie tylko zmiennika, ale piłkarza pełną gębą, od którego należy zacząć ustalać skład reprezentacji.    

▬ ▬ ● ▬